logo
Poniedziałek, 16 czerwca 2025 r.
imieniny:
Aliny, Anety, Benona, Jana, Franciszka – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
ks. Błażej Węgrzyn
Umiłowanie, Duch i pokój. KOmentarz Bractwa Słowa Bożego
Mateusz.pl
fot. Dave Ruck | Unsplash (cc)


Komentarz do pierwszego czytania

 

Jak jeszcze raz zauważymy w tym tygodniu, że między chrześcijaństwem a judaizmem panuje relacja ciągłości i nieciągłości, której punktem stycznym nie jest jakaś idea, lecz żywa Osoba – Jezus Chrystus. Choć sam jednoznacznie zaznaczył, że „zbawienie bierze początek od Żydów” (J 4, 22) – dlatego zarówno samodzielnie głosił, jak i uczniów rozsyłał najpierw do „owiec, które poginęły z domu Izraela” (Mt 10, 6) – to epizodycznie acz konsekwentnie pozwalał swej mocy „zapuszczać się” w dusze pogańskie (zob. np. Mk 7, 24-30; Łk 7, 1-10), a przed wniebowstąpieniem rozkazał uczniom: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego!” (Mt 28, 19). Potwierdziwszy prawo moralne Starego Przymierza wyrażone w Dekalogu (zob. Mt 5, 14-48), Jezus zapowiedział jednak kres prawa rytualnego (zob. J 4, 21.23). Kwestie te dla rodzącego się Kościoła wcale nie były jednoznaczne, co uzmysławia dzisiejsze czytanie. Pojawia się pytanie o to, w jakim stopniu nawrócenie na chrześcijaństwo pociąga za sobą przyjęcie zasad judaizmu? Dokąd ciągłość, odkąd nieciągłość? Temu pytaniu przyjrzał się opisywany w czytaniu tzw. Sobór Jerozolimski, którego rozstrzygnięcie możemy streścić późniejszą maksymą św. Pawła z Listu do Galatów, w którym zmierzy się z analogiczną kontrowersją: „W Chrystusie Jezusie ani obrzezanie, ani jego brak [= prawo rytualne] nie mają żadnego znaczenia, tylko wiara, która działa przez miłość!” (5, 6).

 

Komentarz do psalmu

 

„Niech się narody cieszą i weselą, bo rządzisz ludami sprawiedliwie!” . Był czas, gdy to sprawiedliwe doglądanie losów świata oznaczało podział na dwie kategorie ludzi, Żydów i pogan, z odpowiadającymi im kultami – prawowiernym i bałwochwalczym. Nastał jednak inny czas, gdy Chrystus „z dwóch rodzajów ludzi stworzył w sobie jednego nowego człowieka, wprowadzając pokój, i w ten sposób jednych, jak i drugich znów pojednał z Bogiem w jednym Ciele przez krzyż, w sobie zadawszy śmierć wrogości” (por. Ef 2, 15n). Dlaczego miały miejsce te dwa etapy historii zbawienia? Ponieważ Bóg nie jest związany żadną ideą ani „duchem czasu”, nie wyśledzimy tu żadnej konieczności; możemy za to dopatrywać się pewnej stosowności takiego podziału – ponownie na wzór św. Pawła: „Prawo [rytualne] stało się dla nas [= Żydów] wychowawcą, który miał prowadzić ku Chrystusowi, abyśmy z wiary uzyskali usprawiedliwienie” (Ga 3, 23). Zastanówmy się, czy nasze wychowanie religijne także naznaczyło podobne przejście od „techniki” (metody) modlitwy ku modlitwie po prostu angażującej wiarę?

 

Komentarz do drugiego czytania

 

Apokaliptyczna wizja Nowej Jerozolimy – Miasta świętego pozbawionego kamiennej świątyni i „cielesnego” kultu (czy to ofiarniczego, czy to sakramentalnego) – to ostatni etap historii zbawienia. Jak bowiem przeminął świątynny kult starotestamentalny, tak też kiedyś przeminie nasz kult sakramentalny. Zastosujmy tu Pawłową zapowiedź z Hymnu o miłości: „Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś zobaczymy twarzą w twarz. Teraz poznaję po części, wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany. Teraz więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy; z nich zaś największa jest miłość” (1 Kor 13, 12n). Pięknie parafrazuje ten Hymn tekst brewiarzowy: „Wszystko przeminie, gdy nadejdzie wieczność, / Wiara się skończy, a nadzieja spełni; / Miłość zostanie, by się cieszyć Tobą / W Twoim królestwie” (Okres Zwykły, Modlitwa przedpołudniowa, IV tydzień psałterza, Hymn). Spróbujmy w tym kluczu spojrzeć na nasz udziału w najbliższej niedzielnej liturgii – ona nie jest finałem drogi, tylko drogą do wiekuistego celu; ona ma nas nie zatrzymać, ale przeprowadzić; ona ma nas nie nasycić, tylko rozsmakować.

 

Komentarz do Ewangelii

 

Każda Ewangelia była spisywana z perspektywy paschalnej, czyli dokonanego dzieła odkupienia. W każdej wielkanocnej prefacji, która wprowadza w Modlitwę eucharystyczną, mówimy: „Jezus jest naszą Paschą” (por. 1 Kor 5, 7), a więc, że On dokonał już przejścia ze śmierci do zmartwychwstania, „zameldował” nasze uwielbione człowieczeństwo w domu Ojca w niebie (por. J 14, 2) i tak stał się jedynym Pośrednikiem (zob. 1 Tm 2, 5n; Hbr 9, 15; 12, 24). Perspektywę dokonanej w Chrystusie Paschy warto też zachować, odczytując Ewangelię – w ten sposób podejdźmy w tym tygodniu do lektury ostatniej wieczerzy wg długiej narracji św. Jana. Z pomocą przychodzi nam ostatnie zdanie wypowiadane dziś przez Jezusa: „Teraz powiedziałem wam o tym, zanim to nastąpi, abyście uwierzyli, gdy się to stanie”. Zapytajmy, „co” potem nastąpiło, „co” później się stało? Z punktu widzenia Jezusa, chodzi o Jego odejście do Ojca, zaś z naszego punktu widzenia, mowa o trzech rzeczach: umiłowaniu nas przez Ojca i zamieszkaniu w nas Trójcy Świętej; zesłaniu Ducha Parakleta, który „uczy” nas wszystkiego i „przypomina” nam wszystko, co Jezus nam powiedział; wreszcie, obdarowaniu nas „pokojem” Jezusa, pokojem innym od pokoju „świata”. Choć te trzy rzeczywistości – umiłowanie, Duch i pokój – są obiektywne, to niekoniecznie same przez się oczywiste. Czym innym jest rzeczywistość, czym innym kontakt z nią („podłączenie” do niej). Nieraz trzeba się do umiłowania, Ducha i pokoju w sobie „dokopać”, wybierając czas i przestrzeń na osobistą, przedłużoną modlitwę.


ks. Błażej Węgrzyn
mateusz.pl
Komentarze Bractwo Słowa Bożego

 
 


 

Pełna wersja katolik.pl