logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
ks. Jakub Szcześniak
Twoje Słowo obdarza mnie życiem
Zeszyty Formacji Duchowej


„Podniecony wróciłem na miejsce, gdzie siedział Alipiusz, tam bowiem położyłem listy Apostoła, gdym stamtąd odchodził. Wziąłem je do ręki, otworzyłem i czytałem w milczeniu rozdział, na który padł mój wzrok: «Nie w biesiadach i pijaństwie, nie w łożach i wstydliwościach, nie w zwadzie i zazdrości, ale obleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa, a starania w ciele nie czyńcie w pożądliwościach» (Rz 13,13-14). Nie chciałem dalej czytać i nie było potrzeby. Natychmiast po przeczytaniu tych słów jakby światło pewności rozlało się w sercu moim, przed którym pierzchły wszystkie ciemności zwątpienia” [1]. 
 
Czytając powyższy fragment „Wyznań” możemy zazdrościć św. Augustynowi, iż Słowo Boże przemieniło całe jego życie. Ilekroć słuchamy świadectw mówiących o nawróceniu, o przemianie serca pod wpływem Słowa Bożego, tylekroć może zrodzić się w nas pytanie: Dlaczego w moim życiu, pełnym niepokoju i wysiłku, nie przychodzi czas takiego owocowania, w którym moje serce mogłoby wydać plon obfity według obietnicy słów Pana Jezusa z przypowieści o siewcy.
 
Wydawać by się mogło, że to nasza asceza pełna wyrzeczeń i ofiar, długie godziny modlitw sprawiają taką przemianę ludzkiego serca. „To nie my za pomocą wyuczonych technik zmuszamy Absolut do odsłonięcia się; sam Bóg, w sposób całkowicie wolny, objawia się, ukazuje nam siebie w Synu, daje nam Słowo, zaspokajające głód naszej duszy.” [2]
 
A zatem czy pozostaje nam do wyboru tylko postawa zupełnej bierności wobec Boga i Jego Słowa, czy też Słowo Boże wymaga od nas określonej postawy serca. Jak dojść do owego zjednoczenia z Bogiem, które jednocześnie przemieni nasze serce w taki sposób, by Jego życie mogło się w nas objawić? (zob. 1J 1,1-3) Czyż to właśnie nie jest pragnieniem każdego chrześcijanina, który zmęczony swą słabością, zmaga się z samym sobą. Co wreszcie dla chrześcijanina oznacza otwarcie się na Słowo Boże, odwieczny Logos, Jezusa Chrystusa w taki sposób, aby dotarło ono do naszego wnętrza i przeniknęło głębokości ducha. 
 
Niewątpliwie łaską jest fakt, że czytając Słowo Boże, czujemy się dotknięci tym Słowem, pociągnięci przez Boga do Jego wnętrza. Bóg działa tak wobec każdego człowieka niezależnie od stanu, powołania, niezależnie od tego, czy jest głęboko wierzący i ma za sobą wieloletnie doświadczenie Boga, czy też jest u progu wiary, a jego życie obciążone jest wieloma ciężkimi grzechami. 
 
Bóg daje siebie każdemu człowiekowi w taki sam sposób, ponieważ Jego miłość jest bezwarunkowa. Gdybyśmy tutaj zakładali jakiekolwiek uwarunkowania, to tak, jakbyśmy odmawiali komuś prawa do miłości z racji jego ograniczeń. Miłość jest wpisana w nasze istnienie, tak jak oddychanie w procesy życiowe. Oczywiście pewna wrażliwość serca (lub jej brak) ułatwia, bądź utrudnia nasz kontakt ze Słowem Bożym. Pomimo to każdy, kto bierze do ręki Słowo Boże i zaczyna je czytać, otrzymuje zdolność przyjęcia go do głębi swego serca. 
 
Chciałbym tu przedstawić w czterech etapach postawy, które mogą pomóc w naszej drodze do Boga poprzez Słowo Boże.

Powiązać Słowo z historią życia
 
Pierwszy etap to odczytanie Słowa Bożego, konkretnej perykopy Pisma Świętego jako historii mego życia. Czytany fragment Pisma Świętego nie jest historią z przeszłości, ale „moją”, dzisiejszą. Jest to pierwsze poruszenie serca, w którym rodzi się nieodparte przekonanie, że to, co czytam jest dokładnie tym, co przeżywam w moim życiu. Nie chodzi tu jednak tylko o to, że Słowo Boże określa fakty mojego życia na podobieństwo tego, co możemy odnaleźć chociażby w poezji. Nie jest to tylko trafność wyrażenia moich przeżyć i doświadczeń. Zatrzymanie się na tym poziomie byłoby powierzchowne i zewnętrzne. 
 
Chodzi tutaj o akt wiary, że to Słowo „tu” i „teraz”, niezależnie jak brzmi, jest aktem miłości Jezusa wobec mnie. Jest wreszcie tą samą obecnością Pana, jaką mogli przeżywać współcześni Jezusowi. „Gdy rozważamy jakieś Słowo, czy tekst Ewangelii, nie rozważamy samego tekstu, lecz Tego, o którym on mówi i na którego wskazuje: osobę Jezusa Chrystusa (...). Za pośrednictwem tekstu przychodzi do nas Jezus Chrystus i daje się nam jako tutaj i teraz obecny – przez ten właśnie tekst, przez wypowiadane słowa albo przez cud” [3].
 
Paradoksalnie, zbytnie skupienie się na samym tekście może nas zaprowadzić na manowce czysto ludzkich dywagacji, a nie do spotkania Jezusa. „Badacie Pisma, ponieważ sądzicie, że w nich zawarte jest życie wieczne: to one właśnie dają o Mnie świadectwo. A przecież nie chcecie przyjść do Mnie, aby mieć życie. Ale wiem o was, że nie macie w sobie miłości Boga” (J 5,39-40.42). Konieczna jest miłość do Boga, bo bez niej nie ma prawdziwej modlitwy. Modlitwa jest najprostszym aktem miłości, a miłość jest modlitwą. Słowo Boże owocuje w nas przez modlitwę. To modlitwa jest uprawianiem ziemi, która choćby była udeptana jak droga, twarda jak skała, bądź zarośnięta cierniem, stanie się wreszcie ziemią żyzną. 
 
Jeżeli nawet tekst Pisma staje się dla mnie twardy jak skała, to Bóg pozwoli „miód wysysać ze skały i oliwę z najtwardszej opoki” (Pwt 32,13). „A On rzekł do mnie: «Synu człowieczy nasyć żołądek i napełnij wnętrzności tym zwojem, który ci podałem». Zjadłem go a w ustach moich był słodki jak miód” (Ez 3,1.3). Słodki smak Słowa jest tym, co znajdujemy w psalmie: „Skosztujcie i zobaczcie, jak dobry jest Pan” (Ps 34,9). Hebrajskie słowo ta-am oznacza także „doświadczcie”, tłumaczone tutaj jako „skosztujcie”. To doświadczenie, smakowanie Boga w Słowie jest bardzo wyraźne. Dane jest każdemu, kto szuka i pragnie znaleźć Pana. Jest ono tym, co przeżyli uczniowie Andrzej i Jan: „Nauczycielu – gdzie mieszkasz? Odpowiedział im: Chodźcie, a zobaczycie. Poszli, więc i zobaczyli gdzie mieszka i tego dnia pozostali u Niego” (J 1,38-39). 
 
To pójście i zobaczenie jest początkiem przebywania z Panem, a jednocześnie jest czymś decydującym w życiu ucznia Jezusowego. Akt nawrócenia zawsze jest powracaniem do tego miejsca, gdzie doświadczyliśmy obecności Pana. Dlatego tak ważne jest, aby pamiętać fragmenty Pisma Świętego bliskie memu sercu po to, by móc się nimi modlić i to jak najczęściej. Tu właśnie Słowo Boże staje się dla mnie światłem jak latarnia morska podczas burzy. 
 
Wielu, niestety, poddaje się lenistwu serca, które choć dotknięte obecnością Pana, wymawia się jak ci zaproszeni na ucztę (zob. Łk 14,15-24). 
 
1 2 3  następna
 



Pełna wersja katolik.pl