logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Grzegorz Górny
Terror Tolerancji
Don Bosco


Rozmowa z Grzegorzem Górnym  – dziennikarzem, publicystą, współtwórcą kwartalnika „Fronda” i programu telewizyjnego o tej samej nazwie, autorem „Demona południa”, książki obrazującej współczesną walkę o „dusze tego świata”, ojcem piątki dzieci.
 

 Dlaczego polityczna poprawność uwodzi dzisiejsze elity?
 
Dlatego, że jest namiastką świeckiej etyki. Co prawda nie dotyczy kultu, ale nosi znamiona religii. W momencie, gdy nastąpiła sekularyzacja i religia jako źródło moralności przestała odgrywać centralną rolę w życiu społecznym, musiała się znaleźć jakaś jej świecka namiastka, jakiś drogowskaz – i miejsce to zajęła polityczna poprawność. Sprawiedliwość i miłosierdzie rozumiane w sposób chrześcijański zostały zastąpione przez filantropię i tolerancję. Człowiek musiał sobie czymś zapełnić pustkę po religii. Zamiast Boga stworzył więc sobie ideologię tolerancji.
 
Ale dlaczego właśnie tolerancja jest aż tak ważna?
 
Źródłosłów słowa tolerancja (od łac. tolerare), znaczy wytrzymać, znosić, przecierpieć. Innymi słowy: nie zgadzam się z tobą, ale jestem w stanie ścierpieć twoje poglądy. Znosić je. Tymczasem manipulacja, jaka została dokonana na tym słowie, sprawiła, że dzisiaj tolerancja oznacza życzliwą otwartość i akceptację.
 
Akceptacja?
 
No właśnie: akceptacja! Dzisiaj pod to słowo podkłada się zupełnie inną treść niż pierwotnie.
 
To znaczy, żeby cię tolerować, muszę przyjąć twoje wartości…
 
Muszę być na nie otwarty i muszę je zaakceptować, bo jeśli nie, to znaczy, że jestem nietolerancyjny, czyli nie akceptuję cię. W tym miejscu widać podstawową różnicę między chrześcijaństwem a polityczną poprawnością, bo chrześcijaństwo oddziela człowieka od jego poglądów. Potępia grzech, a nie grzesznika. Ideologowie tolerancji mówią natomiast: skoro kochasz grzesznika, musisz też zaakceptować jego grzech, bo inaczej jesteś nietolerancyjny. Natomiast tolerancja w rozumieniu zarówno klasycznym, jak i chrześcijańskim, oznacza, że trzeba szanować człowieka, ale niekoniecznie akceptować jego poglądy, z którymi się nie zgadzamy.
 
Czyli wystarczy taka niewinna manipulacja pojęciem…
 
Już Konfucjusz mówił, że chcąc zmieniać świat, najpierw zmienia się język, znaczenie pojęć.
 
Właściwie można by powiedzieć, że nie ma niczego złego w założeniach politycznej poprawności, w tym w tolerancji. Gdzie więc tkwi pułapka?
 
Punktem wyjścia było poszanowanie czyichś uczuć, czyjejś wrażliwości. Zatem trzeba gładzić, polerować, łagodzić wszystkie osądy, żeby nikogo nie urazić. Ale to prowadzi do absurdów. Np. w Stanach Zjednoczonych jest problem, żeby wprowadzić podręczniki do historii, bo jak już jakiś powstaje, to zgłasza się jakaś mniejszość etniczna, która się czuje urażona takim a nie innym ujęciem historii, więc podręcznik trzeba zmieniać. Po tych zmianach ktoś inny czuje się z kolei urażony. Komisje historyków debatujące miesiącami nie są w stanie zredagować książki. I jest pat. Z kolei w Danii ocenzurowano baśnie Andersena, np. zdanie o tym, że bocian klekotał niezrozumiale i była to egipska mowa, której nikt nie rozumiał – okazało się politycznie niepoprawne, bo Egipcjanie mogą poczuć się urażeni. Tymczasem w Danii za czasów Andersena funkcjonowało powiedzenie „egipskie gadanie” na określenie języka, który jest niezrozumiały… To tak, jakby w Polsce zakazać w imię politycznej poprawności sformułowania „siedzieć jak na tureckim kazaniu”, żeby Turcy nie poczuli się urażeni.
 
A co z „udawaniem Greka”?
 
No właśnie. Tyle tylko, że to dawno przestało być śmieszne, a zaczęło być uciążliwe… Jeden z czołowych ideologów pokolenia ’68, czyli czasów rewolty studenckiej – Herbert Marcuse stwierdził kiedyś, że żyjemy w okresie terroru tolerancji. Najgorsze, że ci, którzy powołują się na tolerancję i grożą zarazem sankcjami za brak tolerancji, sami bynajmniej nie są w stosunku do swoich oponentów tolerancyjni. Ich sankcje są różne, począwszy od ostracyzmu towarzyskiego. Na amerykańskich uniwersytetach szalały na przykład takie „bojówki politycznej poprawności”, które wpadały na wykłady profesorów, w ich mniemaniu reakcyjnych, i rozbijały te wykłady.
 
 
1 2  następna
 



Pełna wersja katolik.pl