Zamilknięcie Tomasza z Akwinu
Do grona wielu wybitnych postaci w historii europejskiej kultury i myśli, któremu dane było przeżyć niecałe pół wieku, zalicza się także uczonego teologa Tomasza z Akwinu. W 1225 roku przyszedł na świat w zamku Roccasecca, na północ od Neapolu, jako najmłodszy syn lombardzkiej rodziny szlacheckiej, a przeznaczony do stanu duchownego, został wychowany w pobliskim klasztorze Monte Cassino.
Następnie odbył studia uniwersyteckie w Neapolu, będącym centrum skupiającym liczne prądy umysłowe z całego basenu Morza Śródziemnego. Ku przerażeniu swojej rodziny, nad drogę zmierzającą ku osiągnięciu godności arcybiskupa Neapolu przedłożył wstąpienie do młodego jeszcze żebraczego zakonu dominikanów. Licząc zaledwie dwadzieścia lat, przeforsował swoją wolę w tym względzie. Zakon skierował go do Paryża, gdzie jego nauczycielem był Albert Wielki. Śladami tego mistrza podążył dalej do Kolonii. Następne dwadzieścia lat obejmuje życie pełne wędrówek ze stacjami w Paryżu, Neapolu, Orvieto, Rzymie i ponownie w Paryżu oraz Neapolu. We wszystkich tych miejscach Tomasz był wykładowcą teologii, tworząc tam, a także podczas swoich licznych podróży, które odbywał pieszo lub na grzbiecie jucznego zwierzęcia, zarówno co do objętości, jak i głębokości myśli gigantyczne dzieło, które już za jego życia, a jeszcze bardziej w następnych stuleciach przyniosło mu należne uznanie i sławę.
6 grudnia 1273 roku przerwał nagle swoją zwykłą pracę. Jego sekretarz, dominikanin Reginald z Piperno, był wstrząśnięty tą nagłą odmianą. Z dystansu pełnego szacunku podziwu dla mistrza nie miał odwagi zapytać o powód takiego stanu rzeczy. Czy było to wyczerpanie po tylu latach tak wielkiego wysiłku intelektualnego, czy też początek choroby umysłowej? Kiedy Reginald odważył się wreszcie zapytać, Tomasz odpowiedział, że nie chce już niczego pisać, ponieważ wszystko, co napisał, wydaje mu się niczym plewa, w obliczu tego, co obecnie poznał. Miał z pewnością na myśli poznanie mistyczne, zanurzenie w tajemnicę Boga wymykającą się poza wszelkie słowa. W marcu następnego roku w klasztorze Fossanuova Tomasz zachorował, zmierzając na obrady drugiego soboru ekumenicznego do Lyonu. Klęcząc, przyjął jeszcze raz eucharystyczny wiatyk i zwrócił się przy tym do Chrystusa w modlitwie, którą zachowała tradycja:
Przyjmuję Ciebie, Odkupicielu mojej duszy;
Spożywam Cię, chlebie mojego pielgrzymowania,
Ze względu na Ciebie szukałem,
Czuwałem i trudziłem się.
Nigdy nie przemówiłem przeciw Tobie.
A gdyby nieświadomie tak się zdarzyło,
To nie obstaję przy moim zdaniu.
Były to ostatnie, wyrastające z milczenia słowa człowieka, który tak wiele wspaniałych stwierdzeń powiedział o Bogu i świecie.