logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Sean Davidson
Św. Maria Magdalena. Zwiastunka miłości eucharystycznej
Wyd Marianow


Świętą Marię Magdalenę po pierwsze, „ponieważ bardzo umiłowała”, a adoracji Jezusa ukrytego w Najświętszym Sakramencie nie sposób wyobrazić sobie bez miłości do Tego, który z miłości pozostał z nami aż do skończenia świata. Po drugie, jak pisze św. Piotr, „miłość zakrywa wiele grzechów” (1 P 4, 8), o czym św. Maria Magdalena dała świadectwo tak wymowne, że nie sposób przejść obok niego obojętnie.
 
Książka ta zrodziła się z miłości: istotnie nie jest relacją biograficzną, a raczej świadectwem i medytacją. Czytelnik towarzyszy autorowi w podróży śladami świętej, by uczyć się od niej wrażliwości na obecność Chrystusa, ale też tak jak ona przemieniać własne życie. 
 
wydawnictwo: Promic
rok wydania: 2018
ISBN: 978-83-7502-598-9
format: 135 x 204
liczba stron: 248
oprawa: miękka
Kup tą książkę  
  
 

 
Pocałunek śmierci
 
Nadszedł przerażający moment, w którym wyszła na jaw okrutna prawda o zdradzie jednego z apostołów, moment, który stał się symbolem wszystkiego, co złe w ludzkiej naturze. Judasz zjawił się przy wejściu do Getsemani na czele wielkiego uzbrojonego tłumu. Z szatańskiej inspiracji postanowił zdradzić Jezusa, wskazując Go poprzez złożenie fałszywego pocałunku na Jego świętym obliczu. Myśl o tym geście przeszyła jego zatrute serce dreszczem ekscytacji. Na oczach oburzonych i rozgniewanych apostołów on, jeden z nich, wyłonił się spośród ciemności zarośli oliwnych i odważnie podszedł do łagodnego Mistrza. Nie tylko zdecydował się wydać Go na męczarnie i śmierć, ale śmiał uczynić to przez pocałunek! Potulne i wybaczające serce Jezusa nie zareagowało odruchem wstrętu czy gniewem, choć niewątpliwie zasługiwała na to tak bezecna zdrada. Zamiast tego Jezus zapytał: „Przyjacielu, po coś przyszedł?” (Mt 26, 50). Po co, przyjacielu? Czemu dopuszczasz się takiej rzeczy? Po co ktoś miałby zdradzać Tego, który nie uczynił niczego złego, a jedynie okazywał miłość? Jaka diaboliczna logika kryła się za takim zamiarem? Jaka jest tajemnica nieprawości ludzkiego serca? Nawet Ten, który zna i rozumie wszystkie rzeczy, wydawał się zdumiony tym, że wolna wola może dokonać wyboru takiego grzechu. Gdzie tak naprawdę zakorzeniony jest grzech zdrady? Czy stoi za nim pycha, próżność, chciwość, zazdrość? Po co, przyjacielu? To Boskie pytanie niesie się echem przez całą ludzką historię – od czasów Adama po czasy antychrysta.
 
Studia nad tekstami biblijnymi w oryginale, w językach, którymi posługiwali się autorzy natchnieni przez Ducha Świętego, często odsłaniają głębsze warstwy znaczeniowe. Warto zatrzymać się na chwilę nad słowem opisującym charakter Judaszowego pocałunku. Grecki czasownik phileo, „składać pocałunek”, oznacza równocześnie „kochać”. Jest to zatem gest, który w zamyśle Stwórcy ma oznaczać miłość. Matka w naturalnym odruchu pragnie całować swoje dziecko. Przez pocałunki nasze ciała komunikują się ze sobą w języku miłości. Pocałunek powinien być wyrazem tego, co mamy głęboko w sercu, oznaką naszej szczerej intencji. Judasz w języku swojego ciała wypowiada rażące kłamstwo. Miłość, którą ma wyrażać pocałunek, była tylko na jego ustach, a nie w sercu. Jak wielu ludzi dzisiaj kłamie w języku ciała, jak wielu gestom, zwłaszcza tym dotyczącym seksualności człowieka, odebrano właściwy sens! Zapominamy, że mowa ciała to również język naszej duszy, a jego gesty przynoszą także wieczne reperkusje – skutki sięgające wieczności. Ciało powinno pokazywać to, co mówi dusza, prawdziwie i szczerze. Zachowania i gesty muszą być wyrazem odczuć, muszą być z nimi tożsame. Tymczasem jakże wielu katolików powstaje z kolan i zbliża się do ołtarza Komunii Świętej, by przyjąć sakrament ze słowem „amen” na ustach, ale bez prawdziwej wiary w sercach, spłycając niejako sens spotkania z Bogiem.
 
Odnotujmy jeszcze jeden szczegół, jeśli chodzi o pocałunek Judasza. Ewangelista nie posługuje się zwyczajnym słowem na określenie pocałunku, lecz słowem, które oznacza pocałunek emfatyczny (gr. kataphileo). Tego rodzaju pocałunek wyraża najgłębsze uczucie miłości. Jest to taki rodzaj pocałunku, jakim ojciec powitał dawno niewidzianego syna marnotrawnego po jego powrocie do domu (zob. Łk 15, 20). Wszyscy znamy ów rodzaj pocałunku – zazwyczaj towarzyszą mu łzy miłości! Taki charakter pocałunku czynił zdradę Judasza jeszcze boleśniejszą dla Chrystusa. W swoim zatrutym umyśle zdrajca postanowił udawać głęboką miłość do Jezusa w tym samym momencie, w którym wskazywał Go oprawcom, by wydać Go na pohańbienie i śmierć. Przypadkiem – lub może wręcz przeciwnie – to samo słowo, które występuje zaledwie kilka razy w Nowym Testamencie, zostało użyte także do opisania świętych pocałunków, jakie skruszona Maria Magdalena złożyła niegdyś na stopach Chrystusa (zob. Łk 7, 45). Jej pocałunki wypływały prosto z głębi szczerze kochającego serca. Ta, która była przeciwieństwem zdrajcy, już wówczas, nieświadomie, w imieniu całej ludzkości, uprzedzająco czyniła Chrystusowi zadośćuczynienie za gorzki pocałunek Judasza. Mogła tego wówczas nie rozumieć, lecz Duch Święty, który kierował jej czynami, jak też natchnął autorów, którzy spisali te wydarzenia, wiedział, że pamięć o jej czułości nigdy nie zatrze się w sercu Tego, który nie był związany ograniczeniami czasu. Módlmy się, żeby w przypadku każdego Judasza, który rozrywa serce Chrystusa, wobec wszystkich zdradzieckich pocałunków w dziejach ludzkości, znalazła się jakaś Magdalena.
 
Niepodobny do ludzi
 
Gdy skorumpowany arcykapłan Kajfasz ostatecznie wydaje wyrok na Chrystusa, następuje przerażający moment, kiedy ludzie stojący obok Niego zakrywają Jego twarz, plują na Niego i Go policzkują (zob. Mk 14, 65; Mt 26, 67-68; Łk 22, 63-65). Grecki oryginał nie pozostawia wątpliwości co do tego, że Jezus został uderzony dopiero po zasłonięciu Jego twarzy. Uderzył Go jeden ze sług arcykapłana, ale dopiero gdy przysłonięto Jego oblicze pozostali ludzie zgromadzeni wokół Niego zaczęli Go okładać pięściami. Tak jakby Jego niezakryta twarz była zbyt niewinna i święta, by ją zbezcześcić i oszpecić. Niektóre zbrodnie, takie jak mordowanie nienarodzonych dzieci, nigdy nie zostałyby popełnione, gdybyśmy tylko mogli spojrzeć ofierze w twarz. Ludzka twarz to coś niezwykle zagadkowego. W języku greckim, którym posługiwali się ewangeliści, termin służący na określenie „twarzy” oznacza również „osobę” lub „obecność”. Twarz ujawnia osobowość człowieka, a uderzenie człowieka w twarz jest wyrazem nienawiści względem niego lub nawet pragnienia jego unicestwienia. W pierwszych godzinach męki Chrystusa w istocie wybuchła diaboliczna furia zwrócona przeciwko Niemu. Kiedy Maria Magdalena ujrzała Go w pałacu nazajutrz rano, Jego twarz, na której zawsze malowało się dobro, była już obita, posiniaczona i zbroczona drogocenną krwią. Gdy zaś rzymscy żołnierze włączyli się w brutalne torturowanie Zbawiciela, po tym jak w końcu dotarł On na wzgórze Kalwarii, wypełniło się proroctwo Izajasza: „Jak wielu osłupiało na Jego widok – tak nieludzko został oszpecony Jego wygląd i postać Jego była niepodobna do ludzi” (Iz 52, 14). Ból, który ścisnął jej serce w chwili, gdy ujrzała Go w Wielki Piątek, niemalże odebrał jej życie. Jego Boskie oczy były ledwie otwarte wskutek opuchlizny i zaschniętej krwi.  

 



Pełna wersja katolik.pl