logo
Czwartek, 18 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Apoloniusza, Bogusławy, Gościsławy – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Sean Davidson
Św. Maria Magdalena. Zwiastunka miłości eucharystycznej
Wyd Marianow


Świętą Marię Magdalenę po pierwsze, „ponieważ bardzo umiłowała”, a adoracji Jezusa ukrytego w Najświętszym Sakramencie nie sposób wyobrazić sobie bez miłości do Tego, który z miłości pozostał z nami aż do skończenia świata. Po drugie, jak pisze św. Piotr, „miłość zakrywa wiele grzechów” (1 P 4, 8), o czym św. Maria Magdalena dała świadectwo tak wymowne, że nie sposób przejść obok niego obojętnie.
 
Książka ta zrodziła się z miłości: istotnie nie jest relacją biograficzną, a raczej świadectwem i medytacją. Czytelnik towarzyszy autorowi w podróży śladami świętej, by uczyć się od niej wrażliwości na obecność Chrystusa, ale też tak jak ona przemieniać własne życie. 
 
wydawnictwo: Promic
rok wydania: 2018
ISBN: 978-83-7502-598-9
format: 135 x 204
liczba stron: 248
oprawa: miękka
Kup tą książkę  
  
 

 
 Iść za przykładem miłości
 
„Ona uczyniła, co mogła” (Mk 14, 8). To osąd działań Marii Magdaleny wygłoszony przez Chrystusa. Jakże cudownie byłoby, gdyby sprawiedliwy Sędzia pewnego dnia powiedział to samo o nas. Jezus nie oczekuje od nas niczego nierozsądnego, lecz u kresu życia powinniśmy móc powiedzieć, że postępowaliśmy najlepiej, jak mogliśmy, że być może byliśmy słabi, ale bez wątpienia wiernie kochaliśmy Jezusa. Wówczas możemy mieć nadzieję, że usłyszymy te pocieszające słowa, które Chrystus niegdyś skierował do pewnego wiernego wyznawcy wspomnianego w Apokalipsie św. Jana:
 
Znam twoje czyny. Oto postawiłem jako dar przed tobą drzwi otwarte, których nikt nie może zamknąć, bo ty, chociaż moc masz znikomą, zachowałeś moje słowo i nie zaparłeś się mego imienia.
 
Święta Faustyna zrozumiała, że tak naprawdę nie liczy się pozorna wielkość naszych dzieł, lecz raczej miłość, z którą zabieramy się do realizacji naszych zamysłów:
 
Dziś zrozumiałam, że chociażbym nic nie dokonała z tego, co Pan żąda ode mnie, to wiem, że nagrodzona będę, jakobym wszystko spełniła, ponieważ On widzi intencję, z jaką rozpoczynam, i chociażby mnie dziś zabrał do siebie, dzieło to nic nie ucierpi na tym, bo On sam jest Panem – i dzieła, i działającego. Ode mnie zależy, bym Go miłowała do szaleństwa; wszystkie dzieła są kropelką przed Nim, miłość ma znaczenie i siłę, i zasługę. Odsłonił w duszy mojej wielkie horyzonty – miłość wyrówna przepaści [6].
 
Świętość polega przede wszystkim na wiernym kochaniu Jezusa lub nawet – jak to ujęła św. Faustyna – kochaniu Go do szaleństwa! Niektóre dusze, jak choćby bł. Karol de Foucauld, nie dokonały jakichś nadzwyczajnych dzieł w Kościele za swojego życia. Po prostu płonęły jasnym ogniem miłości do Jezusa Chrystusa i to okazało się wystarczające, by wynieść je na ołtarze. Jak niewielu ludzi tak naprawdę kocha Chrystusa czystą, zupełnie bezinteresowną miłością. Jak rzadka i cenna jest taka dusza jak Maria Magdalena, wierna, prostolinijna i szczera! Taka dusza ma dla życia i misji Chrystusa większą wartość niż tysiąc innych. Nawet Jezus osobiście mówi nam, że gdziekolwiek na świecie będzie się głosiło Dobrą Nowinę, miłość tej kobiety powinna być przywoływana jako zasadnicza część tej historii! Maria Magdalena jest biblijnym pierwowzorem pobożnych dusz wyrażających swoje uwielbienie poprzez konkretne, wyraziste czyny miłości. Ludzie mający się za bardziej wyrafinowanych nierzadko spoglądają na takie osoby z wyższością, ale w rzeczywistości im więcej rozmyślamy o św. Marii Magdalenie, tym więcej ostrożności nabywamy w osądzaniu innych ludzi, którzy otwarcie, publicznie okazują miłość Jezusowi.
 
Słowu „pobożność” współcześnie niekiedy przydaje się pejoratywne konotacje, ale nie wolno nam zapominać, że pobożność to przecież jeden z darów Ducha Świętego. To prawda, że niewiele warte są faryzejskie akty rzekomej pobożności na pokaz, lecz kiedy szczera miłość przepełnia konkretne przejawy religijnego oddania, to takie czyny mają ogromną wartość. Tylko Jezus, który widzi ludzkie serca, może osądzić je sprawiedliwie, dlatego też my powinniśmy powstrzymywać się przed wszelkim osądzaniem innych dusz i serc, jak również pohamować się przed piętnowaniem czynów, w których wyraża się pobożność. Kiedy zauważymy u siebie skłonność do surowego traktowania pobożnych dusz, powinniśmy przypomnieć sobie słowa Chrystusa wypowiedziane na obronę Marii Magdaleny: „Zostawcie ją; czemu sprawiacie jej przykrość? Spełniła dobry uczynek względem Mnie” (Mk 14, 6).
 
Przez namaszczenie Chrystusa Maria Magdalena uczy wszystkich, którzy są świadkami tego wydarzenia, na jaką miłość i na jaką adorację zasługuje obecność Jezusa. Piękny aromat, który symbolizuje jej miłość i który przepełnia cały dom, to coś, czego obecni nigdy nie będą mogli zapomnieć. W czasach współczesnych, kiedy tak wiele osób należących do Kościoła zapomina, jak należy kochać Chrystusa, kiedy Jego żywa obecność w Najświętszym Sakramencie bywa tak często lekceważona, prawdziwi wielbiciele muszą napełnić cały dom Kościoła wonią swojej miłości. Potrzebujemy wielu „Magdalen Eucharystii”, które dałyby nam przykład poświęcania czasu i energii na długotrwałą adorację, a przez to dawałyby nam do zrozumienia, że Chrystus jest naprawdę obecny i zasługuje na nieustającą obecność Jego Kościoła trwającego przy Nim.
 
Wiara w eucharystyczną obecność Chrystusa nierzadko bywa przekazywana lub zakłócana przez widoczne czyny lub postawę innych. Istnieje wiele świadectw na potwierdzenie tej prawdy. Pewien współczesny apostoł Eucharystii, który przez pokorę nie chciał, aby go wymieniać z nazwiska, opowiedział niegdyś historię o tym, jak uwierzył w Najświętszy Sakrament. Był wówczas bardzo młodym ministrantem wybranym do niesienia świecy w procesji eucharystycznej. Oczywiście słyszał już wcześniej o realnej obecności Chrystusa, lecz nie dawał temu wiary. W trakcie procesji pewien mężczyzna, który ujrzał zbliżającego się Chrystusa, wyskoczył z samochodu i upadł krzyżem na ulicy przed monstrancją. Chłopiec spojrzał na leżącego człowieka, a następnie z powrotem na monstrancję i otrzymał dar niezachwianej wiary w Eucharystię. Ów gest, który w oczach postronnych przechodniów mógł wyglądać jak radykalny akt dewocji, tak naprawdę stanowił potężny kanał przepływu Bożej łaski i zmienił całe jego życie. Przez świadectwo – wyrażone w czynach lub słowach – przekazujemy innym wiarę. Podobne przeżycie miał arcybiskup Fulton John Sheen. Zainspirowany historią o tym, jak pewna młoda chińska dziewczyna okazała swoją miłość do Najświętszego Sakramentu, podjął decyzję, że nigdy nie opuści codziennej adoracji. Gdyby tylko i nam w naszych parafiach podczas powszedniej celebracji liturgicznej podobnie udawało się w większym stopniu przekazać innym miłość do Eucharystii.
 
Ale to nie sam przykład prawdziwych wielbicieli porusza innych – oddziałują na nich niewidzialne łaski, jakie ci przyjaciele Jezusa otrzymują za sprawą wiernej miłości do Niego. Pan czyni więcej, niż oczekujemy czy nawet potrafimy sobie wyobrazić, jeżeli zdobywamy się na poświęcenia z miłości do Niego. Pewnego razu poproszono mnie, żebym rozpoczął nieustającą adorację Najświętszego Sakramentu w parafii katedralnej w jednym z dużych francuskich miast. We Francji nastał tak głęboki kryzys wiary, że w wielu miejscach od kilkudziesięciu lat zupełnie zaprzestano tego rodzaju adoracji. Proboszcz tej konkretnej parafii wierzył jednak, że nieustająca adoracja eucharystyczna po prostu musi rozpocząć się w jego parafii. Nie dopuszczał do świadomości, że mogłoby nie dojść do zapoczątkowania takiego nieprzerwanego aktu miłości wobec Najświętszego Sakramentu, i był gotów uczynić wszystko, żeby do tego doprowadzić. Niedługo przed moim przybyciem odbył się pogrzeb pewnego człowieka, którego bez przesady można nazwać współczesnym świętym. W całym burzliwym okresie drugiej połowy XX wieku ta jedna wierna dusza nie zaprzestała adorowania Najświętszego Sakramentu. Człowiek ten jakimś sposobem zdobył od proboszcza klucz do kościoła i z własnej inicjatywy przychodził do świątyni w każdy czwartkowy wieczór, by spędzać całą noc na adorowaniu Jezusa Eucharystycznego, leżąc krzyżem przed tabernakulum. Zimą w kościele panował przenikliwy ziąb, lecz ogień miłości w duszy tego człowieka płonął tak silnym płomieniem, że żadne przeszkody zewnętrzne nie były dla niego trudnością. W taki sposób przez kilkadziesiąt lat podtrzymywał żywą łaskę adoracji eucharystycznej w tym regionie Francji. Przejście tego człowieka do stanu osobistej adoracji w Niebiańskiej Jerozolimie z całą pewnością wywołało szczodry deszcz łask zalewający całą parafię; niewątpliwie musiał istnieć bezpośredni związek pomiędzy wiernością tego człowieka a ustanowieniem nieustającej adoracji eucharystycznej w tej parafii. Wielkie zwycięstwa w Kościele zawsze dokonują się w skrytości jakiegoś wiernego serca, zanim stają się widoczne dla wszystkich. Przypuszczalnie Pan woli ukrywać owoce wiernej modlitwy takich adoratorów aż do ich przybycia na zgromadzenie Boże, gdzie czekają na nich wspaniałe uroczystości dla uczczenia ich chwalebnych dzieł.
 
__________________________________
[6] Św. s. M. Faustyna Kowalska, Dzienniczek. Miłosierdzie Boże w duszy mojej, nr 822, PROMIC – Wydawnictwo Księży Marianów, Warszawa 2015, s. 819.

 



Pełna wersja katolik.pl