logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Joanna Sztaudynger
Specjalistka od duszy
Szum z Nieba
fot. Maria Oswalt | Unsplash (cc)


O tym, jak zapoznać się z Maryją i budować z nią relację, opowiada ks. Dominik  Chmielewski SDB w wywiadzie z Joanną Sztaudynger.

Załóżmy, że do tej pory nie interesowałam się Maryją, a teraz myślę, że warto by ją poznać. Od czego zacząć?
 
Od tego, od czego zaczynamy każdą relację. Od wyglądu. Przyciągają nas ci, którzy zafascynowali nas swoją urodą, zachowaniem, gestami, tym, co takie nieuchwytne… Wiele takich drobnych rzeczy sprawia, że ktoś przykuwa naszą uwagę. Mistycy, wizjonerzy, którym na przestrzeni wieków objawia się Maryja, wpadają w zachwyt nad jej wyglądem. Jest taka śliczna, że nie potrafią tego wyrazić słowami. Mówią, że tak pięknej dziewczyny nie widzieli w swoim życiu. Podkreślają niezwykły urok jej oczu, spojrzenia pełnego miłości i akceptacji. Maryja ujmuje dobrocią i delikatnością. Ukazuje się jako nastoletnia dziewczyna, ale jest bardzo troskliwa i opiekuńcza – jak matka. Jedna z kobiet, która w Medjugorie ma widzenia Maryi, zapytana o to, jak odbiera kontakt z tak młodą Matką Bożą, odpowiedziała, że traktuje ją nie tylko jak Matkę, ale też jak najbliższą przyjaciółkę. Dla mężczyzn przyjaźń z Maryją też jest bardzo ważna. W III wieku w tradycji koptyjskiej kontemplowało się piękno wyglądu Maryi: jej oczy, rzęsy, włosy… Jesteśmy wrażliwi na piękno, ono może nas pociągnąć do życiowych decyzji. Maryja jest cała piękna!
 
Czy nie trzeba być wyjątkowo wrażliwym mężczyzną, żeby delikatność, skromność, pokorę uznać za wyznaczniki piękna? Te cechy nie wpisują się w dzisiejszy kanon piękna.
 
Niby tak, ale gdy proponuję mężczyznom, by posłuchali Ducha Świętego, swojego serca i wyobrazili sobie ideał kobiety, a potem opisali go, to okazuje się, że wszyscy mają pragnienie podobnej kobiecości, którą właśnie utożsamia Maryja.
 
Podobnie jest z kobietami?
 
Tak. Pomimo tego, że świat tak mocno stawia na atrakcyjność zewnętrzną, a dziewczyny dużo czasu poświęcają na dbanie o siebie, to i tak – zapytane o ideał piękna – wskazują cechy, które uosabia Maryja. Ciekawe jest również to, że w zależności od miejsca, w którym Maryja się ukazuje (jego kultury, zwyczajów), ona upodabnia się do kobiet zamieszkujących te tereny. Czyli w Guadalupe jest podobna do Indianek, ubrana jak księżniczka aztecka; siostrze Faustynie zawsze ukazywała się z jasnymi włosami i niebieskimi oczami, w Kibeho – nie jako Murzynka, ale z ciemniejszą karnacją i czarnymi oczami.
 
Tak jakby troszczyła się o to, żeby ją dobrze odebrano i zrozumiano.
 
Dokładnie, i to również bardzo dużo mówi o charakterze Maryi. Jej objawienia w Kibeho trwały po kilka godzin. Pytała ludzi o najzwyklejsze sprawy, chciała słyszeć o ich codzienności, szczegółach z życia: jak było w szkole, jakiej muzyki słuchają, w co się ubierają... Jak matka z córką albo przyjaciółka. Dopiero potem Maryja przechodziła do poważniejszych tematów: przyszłości świata, Kościoła. Gdy mówiła o mającym nadejść ludobójstwie w Rwandzie, bardzo płakała. Widzący mogli poznać jej wielką wrażliwość. Siostra Faustyna wspominała, że kiedyś Maryja stanęła przed nią ze spuszczona głową, jakby chciała jej powiedzieć coś trudnego. Dopiero zachęcona przez Faustynę, spytała ją, czy zgodzi się przyjąć duże cierpienie. Widać więc tutaj delikatność nawet w sposobie komunikacji. Święci opowiadają o tym, jak Maryja lubi okazywać czułość.
 
Ciekawe też jest to, że Maryją sama siebie nie promuje. Gdy wchodzi w kontakt z człowiekiem, to nie zwraca uwagi na siebie.
 
Mało tego, jeśli objawia się jednej osobie, to po to, by jej orędzie zostało przekazane dalej. Kardynał Ratzinger już dawno temu zwrócił uwagę na to, że sformułowanie „prywatne objawienie” jest niefortunne, każde bowiem ma służyć innym – nigdy wyłącznie tej osobie, która w nim bezpośrednio uczestniczy. Nie jest więc tylko dla pani Bożenki czy Krystyny. Jeśli Kościół potwierdza te objawienia, to mówi, że one wzmacniają i wspierają przekaz Ewangelii. Warto przy tej okazji spojrzeć na różnice w patrzeniu na Maryję przez katolików i protestantów, od których obecnie bardzo wiele przejmujemy w kręgach charyzmatycznych. Zapominamy wtedy o Tradycji Kościoła, doświadczeniu świętych i mistyków, a skupiamy się tylko na Piśmie Świętym i jeśli czegoś tam nie odnajdujemy, to stwierdzamy, że to niebiblijne nauczanie i nie przyjmujemy go. A to nieprawda. Wiara katolicka opiera się na dwóch filarach: Tradycji Kościoła i Piśmie Świętym. Duch Święty od końca XIX wieku objawia nam Maryję jako tę, która ma nas przygotować na powtórne przyjście Pana. Ma stawać w naszej obronie i w niej zawiera się pełnia łask. On ją w sposób wyraźny promuje! Ona sama w Fatimie powiedziała, że Jezus pragnie, „abym była bardziej znana i kochana!”. Kto zwróci się do Maryi, będzie blisko niej – otrzyma pełnię łask. Ona ma dzisiaj promocję Boga na skalę ogólnoświatową!
 
Czyli wiemy, jak Maryja wygląda, i co dalej?
 
Zafascynowani jej urokiem, chcemy ją bliżej poznać. Sięgamy po Pismo Święte i czytamy: o Zwiastowaniu, narodzeniu Jezusa, życiu Świętej Rodziny w Nazarecie, weselu w Kanie. Żeby wiedzieć jeszcze więcej, sięgamy po pisma świętych i mistyków Kościoła, którzy doświadczyli niezwykłej relacji z Maryją. Tworzy nam się w ten sposób coraz pełniejszy obraz Matki Bożej.
 
Jesteśmy w tym momencie na poziomie wiedzy.
 
Ale idziemy dalej. To, co wiemy, zabieramy na osobistą modlitwę. Próbujemy rozmawiać z Maryją. Jak z przyjaciółką, o wszystkim. Wprowadzasz ją do swojej rodziny, małżeństwa, macierzyństwa. Trzymasz ją cały czas za rękę, zanurzasz się w jej obecności. Już nawet nie musisz prosić o nic szczególnego, bo wciąż w niej jesteś, a ona w tobie. Ona jest Pełna Łask. To jej imię, które ma w Niebie! W pewnym momencie, bez szczególnego wysiłku, przejmujesz jej wrażliwość i zachowanie, i wszystkie łaski, których ci udziela nieustannie.
 
Czego mężczyzna uczy się od Maryi?
 
Maryja swoim sposobem bycia łagodzi obyczaje. Jej otwarta, akceptująca postawa pozwala mężczyźnie wreszcie się otworzyć, zdjąć maskę, wypłakać się. Wie, że nie będzie oceniony i potępiony. Maryja odkrywa przed nim swoje kobiece serce, pomaga mu je zrozumieć. Mężczyzna delikatnieje więc w tych obszarach życia, gdzie jest to potrzebne – wobec żony, dzieci. Łagodnieje w relacjach, przestaje stosować przemoc, która nie ma nic wspólnego z prawdziwą siłą charakteru. Ale za to staje się waleczny, jeśli chodzi o walkę z własnym grzechem, egoizmem, nieczystością – dziś bardzo niszczącą dla mężczyzn. Czuje się zmobilizowany do walki z grzechem. Natuzza Evolo, mistyczka i stygmatyczka, której proces beatyfikacyjny właśnie się rozpoczął, mówiła, że jak ktoś zachwyci się Maryją, ulegnie jej urokowi, to wskoczy i w ogień, i w wodę – nie będzie to miało dla niego znaczenia. Wpatrzony w Maryję zrobi wszystko, zdecyduje się na każdą zmianę w swoim życiu.

Co to znaczy, że Maryja jest królową? Przyznam, że ten sposób przedstawiania nie pasuje mi do niej i zastanawiam się, czy ona sama się w nim odnajduje. Jeśli miałabym ją postrzegać jako siostrę, przyjaciółkę, to wolałabym, żeby była taka… normalna.
 
Maryja w tym „królowaniu” jest zupełnie inna, niż sobie w pierwszym momencie wyobrażamy. Ona króluje, służąc – to jest jej styl królowania. Ujmuje swoją pokorą i sercem zawsze zwróconym ku potrzebującym, słabym. Zbliżenie się do niej skutkuje tym, że człowiek też zaczyna rozumieć, że istotą królewskiej miłości jest służba. Ma więc ochotę inaczej traktować najbliższych. Pokora Maryi zdumiewa. Gdy pokazała się Juanowi Diego, który sam siebie nazywał suchym patykiem, nic nieznaczącym, który nie jest w stanie niczego dla niej zrobić – Ona zwróciła się do niego: „mój najmniejszy i najdroższy synu”. Te słowa były zarezerwowane wyłącznie dla króla Azteków, a tu Maryja taką godność nadała Juanowi Diego. Inna osoba mająca objawienia podkreśla, że podczas spotkania z Matką Bożą odnosi wrażenie, że to ona jest królową świata, a Maryja staje się nią samą. Jest taka pokorna. Maryja w spotkaniu z nami daje nam najpiękniejsze poczucie własnej wartości. W tym względzie nie jest w stanie jej prześcignąć żaden psycholog. Ona potrafi najpiękniej pokazać nam, jak bardzo jesteśmy wartościowi i kochani przez Boga.
 
Rozmawiała Joanna Sztaudynger
Szum z Nieba nr 153/2019
 
 



Pełna wersja katolik.pl