logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Giovanni Cucci
Siła słabości. Depresja. Kryzys. Agresja
Wydawnictwo Salwator


Książka jest analizą "słabych" uczuć w kontekście przeżywania duchowości chrześcijanina.
 
Pragnienia, uczucia, poczucie humoru, złość czy smutek – to nieodłączne "atrybuty" człowieczeństwa. Niejdnokrotnie człowiek chce się ich wyzbyć, gdyż trudno je kontrolować, przez co wydają się kłopotliwe.


Wydawca: Salwator
Rok wydania: 2012
ISBN: 978-83-7580-255-9
Format: 145x205
Stron: 334
Rodzaj okładki: Miękka
Kup tą książkę 
   

 
Kryzys, rzeczywistość życia
 

Termin "kryzys" jest tu rozumiany w trzech głównych znaczeniach: 1) jako tak zwany średni wiek, w którym słabną pewne podpory dotychczasowego życia i coraz bardziej dają się odczuć własne ograniczenia; 2) jako oschłość w życiu duchowym; 3) jako konfrontacja ze śmiercią, rzeczywistością, która również jest coraz bardziej obecna i nachalna wraz z upływem czasu.
 
Każdy człowiek wcześniej czy później znajdzie się "w połowie drogi żywota naszego" (Dante Alighieri), rozumianej jako sytuacja "przeciętności", gdy traci się początkowy entuzjazm i pewne bliskie nam rzeczy wkraczają w fazę kryzysu. I tak po latach formacji i podjęciu definitywnych wyborów ze zdumieniem odkrywamy, że jesteśmy zmęczeni i zniechęceni.
 
Również epoki historyczne doświadczają kryzysów i okresów dekadencji. Są też zakony, które mają pustki pokoleniowe, gdy brakuje niemal wszystkich, którzy mieli od 25 do 40 lat w czasie młodzieżowej kontestacji (słynny rok 1968).
 
W każdym razie ten okres trudności i zagubienia wydaje się stanowić oczywisty etap drogi życia duchowego, niezależnie od podjętego wyboru. Wydaje się stwierdzonym faktem, że po dojściu do pewnego punktu niespodziewanie czujemy się zagubieni, nie rozumiemy już niczego, mamy wrażenie, jakbyśmy się zgubili, nie mając sił, energii, motywacji. I w całym tym marazmie – albo może właśnie z tego powodu – Pan wydaje się nieobecny, jakby wyjechał na wakacje, i nasza codzienność, nasza działalność, modlitwa, całe życie do tej pory przeżyte stają się nieoczekiwanie puste, zgaszone, pozbawione sensu.
 
Po czasie zapału, charakteryzującym się wspaniałomyślnością, entuzjazmem i być może idealizmem, wyłania się na nowo pokusa zatrzymania się, "wciągnięcia wioseł na pokład", rezygnacji z walki, wzrastania i wiary, że Pan nadal wzywa do głębszej znajomości i zażyłości z sobą, do pełniejszego oddania się. Wijemy sobie gniazdo w zdobytej już sytuacji, w powołaniu lub wygodzie, w małżeństwie lub rodzinie. Prosimy i być może otrzymujemy jakby pewnego rodzaju wcześniejszą emeryturę apostolską i duchową. Czasami dochodzi tu do porzucenia powołania, rozwodu duchowego - łącznie z cywilnym lub bez niego. Walka, napięcia, konflikty istnieją, ale pozostają jałowe. Wyniszczają, zniechęcają, dzielą w środku i na zewnątrz, raz za razem wpędzają nas we frustrację, zmuszają do kompromisów, wyrzeczeń [1].
 
Ten etap kryzysu dotyka mężczyzn i kobiety bez względu na przynależność, zakonników, zakonnice, żonatych i zamężne, celibatariuszy. Znajduje swe odbicie w środowisku zawodowym, apostolskim, relacyjnym, kładąc się cieniem na wyborach podjętych wiele lat wcześniej i uważanych już za pewne i wolne od zagrożeń. Kryzys może być także wyobrażany jako przyjście Syna Człowieczego, który przybywa w najmniej spodziewanym momencie, być może właśnie wówczas, gdy na cztery strony świata woła się: "Pokój i bezpieczeństwo" (1 Tes 5, 3). Jest to moment, w którym można nawet porzucić podjęty wcześniej wybór, co w niektórych przypadkach wręcz jawi się jak prawdziwy "grom z jasnego nieba" dla współbraci lub krewnych, którzy nigdy nie spodziewaliby się takiego obrotu sprawy. Wiele dzieci i małżonków nagle staje się "sierotami" lub "wdowami" po osobie żyjącej, gdyż ta nagle, odwracając ewangeliczne powołanie, zostawiła wszystko…
 
Niektóre trudności i kryzysy, zwłaszcza w odniesieniu do życia kapłańskiego i zakonnego, pokrywają się z wybuchem uczuciowości do tej pory negowanej lub tłumionej, a która słusznie domaga się swojej części. Jest to tak, jakby osoba stanęła przed skrzyżowaniem: albo musi radykalnie odnowić sposób przeżywania swojej posługi, wydobywając nowe energie i dążenia, wraz z zagubieniem, z jakim mogłoby się to wszystko wiązać, zwłaszcza na poziomie obrazu siebie i ideału powołaniowego, albo musi tę posługę porzucić. O tego rodzaju trudnościach jasno mówi papież Paweł VI w encyklice Sacerdotalis coelibatus:
 
Kłopoty bowiem i udręki, które pewnym kapłanom albo utrudniają, albo wręcz uniemożliwiają zachowanie świętego celibatu, wynikają często z takiego wychowania alumnów, którego wobec przemian zachodzących w nowych czasach nie można już uważać za odpowiednie do kształtowania człowieka Bożego (por. 1 Tm 6, 11) […]. Do takiego bowiem życia, jakie ma wieść bezżenny kapłan, życia i wewnętrznie, i zewnętrznie intensywnie poświęconego sprawom Bożym, wymagającego wielkiej roztropności, bynajmniej nie nadaje się kandydat, który pod względem cielesnym, duchowym i moralnym nie jest wyposażony w konieczne przymioty; a nie należy się spodziewać, że w tej dziedzinie łaska Boża uzupełni to, czego zabrakło naturze [2].
 
Słowa te zostały napisane w miesiącach bezpośrednio poprzedzających okres kontestacji na poziomie kościelnym, politycznym, kulturowym, duchowym. A jednak banałem byłoby ograniczanie tej diagnozy do wąskiego wymiaru czasowego epoki, w której powstały. To nie jedynie z powodu wydarzeń roku 1968 jesteśmy zmuszeni zapytać o ten kryzys roli i tożsamości. Świadectwa dotyczące tej kwestii wydają się skrajnie zróżnicowane i obejmują również najbardziej surowe formy życia zakonnego.
 
Już dużo wcześniej przed kontestacją kościelną i społeczną, jaka charakteryzowała okres posoborowy, pisząc do swoich współbraci, następca Karola de Foucaulda, R. Voillaume, w jednym z listów do "Małych Braci" wprowadził termin "drugie powołanie", by scharakteryzować tę fazę życia.
 
Z czasem i za sprawą łaski Bożej stopniowo, niepostrzeżenie wszystko się zmienia. Ludzki entuzjazm ustępuje miejsca pewnego rodzaju niewrażliwości na sprawy nadprzyrodzone. Pan wydaje się nam coraz bardziej daleki i w pewnych dniach ogarnia nas jakieś zmęczenie, łatwiej ulegamy pokusie i godzimy się modlić mniej lub czynić to w sposób mechaniczny. Czystość stawia nas przed trudnościami, których wcześniej nie braliśmy pod uwagę. Niektóre pokusy są nowe: czujemy w sobie jakąś ociężałość i łatwiej szukamy zmysłowych zaspokojeń […]. Otwarcie wydaje się nam mniej konieczne, miłość trudniejsza […]. Jednym słowem, stopniowo wchodzimy w nową fazę naszego życia, odkrywając na własnej skórze, że wymogi życia zakonnego są niemożliwe do zrealizowania [3].
 
Jest to zatem kryzys uznawany z wielu stron. Każdy próbuje na niego odpowiedzieć, jak umie, starając się ocalić to, co ma najcenniejszego. Jednym się udaje, innym nie. Już wielcy mistycy przyznawali, że ten problematyczny wiek dotyka także relacji z Bogiem. Na przykład Jan Tauler, dominikanin żyjący w XIV wieku, pisał:
 
Cokolwiek człowiek by czynił, jakiekolwiek stosowałby środki, nie zyska prawdziwego pokoju i nie stanie się człowiekiem prawdziwie niebieskim, zanim nie osiągnie czterdziestego roku życia. Do tego czasu zajmuje się on bowiem zbyt wieloma sprawami, natura popycha go raz tu, raz tam, przybierając najrozmaitsze formy i często kieruje nim tam, gdzie według jego przekonania rządzi Bóg. Nie może więc on przed upływem tego czasu osiągnąć prawdziwego, pełnego pokoju ani stać się człowiekiem w pełni niebieskim. Następnie musi on czekać jeszcze dziesięć lat i dopiero wtedy zostanie mu naprawdę udzielony Duch Święty Pocieszyciel. Duch, który o wszystkim poucza [4].
 
 
Po tych uwagach wstępnych musimy przyznać, że istotnie, w życiu człowieka wszystkich czasów dochodzi się do jakiegoś krytycznego progu, przed którym nikt nie może uciec. Moment ten radykalnie kwestionuje i być może również niszczy wszystko, co do tej pory udało się nam dokonać w różnych dziedzinach życia. 

______________________________
Przypisy:

[1] F. IMODA, Esercizi Spirituali e psicologia, s. 52-53.
[2] PAWEŁ VI, Encyklika Sacerdotalis coelibatus (1967), nr 60. 64.
[3] R. VOILLAUME, La seconda chiamata, w: ID., Sulle strade del mondo. Lettere ai piccoli fratelli, Morcelliana, Brescia 1960, s. 7-8; kursywa w tekście.
[4] J. TAULER, Kazanie 19, w: ID., Kazania, tłum. W. Szymona, W Drodze, Poznań 1985, s. 161.

 



Pełna wersja katolik.pl