logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Ewelina Pitala
Ścieżkami wiary
Wydawnictwo JUT


Ścieżkami wiary to zbiór wywiadów z ludźmi powszechnie znanymi i osobami zaangażowanymi w działalność dla dobra innych. Wszyscy są katolikami – swoją wiarę wplatają w codzienne życie, problemy, radości, a także tragedie. Ich piękne i głębokie zwierzenia fascynują i wzruszają – nie są zwykłą, suchą relacją, ale świadectwem kroczenia za Chrystusem i dojrzewania w wierze.


Wydawca: Wydawnictwo JUT 
Rok wydania: 2011
ISBN: 978-83-62293-89-6
Format okładki: 125x195
Liczba stron: 456
Rodzaj okładki: Miękka
 
 


 
Staram się mądrze pomagać (6)


Pamiętam, jak budowaliśmy pierwszy system wodny w wiosce Malaspa w Afganistanie. Tamtejsi mieszkańcy brali ją z kanału melioracyjnego – była to jedyna dostępna woda. Spotkaliśmy się najpierw ze starszyzną wioski. Poczęstowano nas daktylami i herbatą, wymieniliśmy uprzejmości, a potem zaczęły się rozmowy, podczas których zadawali nam pytania: Skąd jesteśmy?, Co robimy?, Po co przyjechaliśmy? Uzgodniliśmy wspólnie, jakie mają potrzeby i jak możemy rozwiązać ich problem.

Na następnym spotkaniu przedstawiliśmy konkretny projekt sprowadzania rurą z gór wody do wioski i zapytaliśmy, jaki mogą zaproponować udział w pracach. Mieszkańcy po długich targach i dyskusjach zgodzili się wykopać rów, którym pobiegnie rura. Zbudowaliśmy zbiornik, do którego doprowadza się wodę, skąd dalej dzięki sile grawitacji jest ona transportowana do różnych miejsc w wiosce. W sumie utworzyliśmy 26 takich odprowadzeń, gdzie można pobierać wodę. Punkty te zostały wybrane wspólnie z całą społecznością. Zakończy- liśmy ten projekt powodzeniem.

Sukcesem jednak nie jest ani fakt, że wybudowaliśmy system, ani też to, że ta społeczność otrzymała wodę. Sukces stanowi to, że system po dwóch latach nadal działa, że jest przez tych ludzi utrzymywany i naprawiany. Co więcej, oni z 26 zrobili 43 podłączenia wody w jeszcze innych punktach wioski i sami to sfinansowali.

Sukces w pomocy ludziom mierzy się na podstawie tego, czy coś trwa i daje długofalowe skutki, czy rozwiązuje pewien problem (nawet jeśli na ostateczne rozwiązanie trzeba będzie poczekać) oraz czy pozwala ludziom się rozwijać. Ale to już dzieje się bez nas. Nasza rola polega tylko na tym, by stworzyć z nimi warunki do normalnej egzystencji i rozwoju. W języku branżowym nazywamy samych siebie "facylitatorami", tzn. tymi, którzy pomagają w procesie pomocy, w tym przypadku: Mają pieniądze, żeby kupić rury, beton, mogą zatrudnić fachowca, który zrobi projekt i będzie potem nadzorował jego wykonanie.

Potrzebna odległość

Nawet moja astronomia okazała się potrzebna, choć mogłoby się wydawać, że nie ma ona nic wspólnego z tym, czym się teraz zajmuję. Astronomia nauczyła mnie patrzenia na problemy z pewnego dystansu. Jeśli jest się za blisko problemów, to czasami nie można ich rozwiązać.

Jeśli widzimy głodną osobę, to oczywiście możemy ją nakarmić, ale nie rozwiążemy przez to problemu głodu. Aby zaradzić tej biedzie, należy myśleć bardziej globalnie. Trzeba szukać takich rozwiązań, które w efekcie spowodują rozwój danej społeczności. Nie zwalczymy głodu na świecie, jeżeli będziemy zajmować się karmieniem jednego lub nawet wielu ludzi. Naturalnie nie można zapominać o tym jednym człowieku, bo każdy człowiek jest wartością.

Zamienić zło w perłę

Spotkałam kiedyś człowieka, którego syn, bardzo zdolny matematyk, został pobity na śmierć pałkami przez chuliganów bez żadnego powodu. Stało się to we Wrocławiu. Dla ojca była to ogromna tragedia. Poradził sobie z własnym cierpieniem dopiero wówczas, gdy zaczął pomagać rodzicom, których dzieci zmarły w tragicznych okolicznościach – w wyniku morderstwa czy innej agresji. Stworzył organizację, która świadczy pomoc  bardzo wielu ludziom.

Wiadomo, trudno pogodzić się ze stratą najbliższych, a jeszcze trudniej wybaczyć. Przebaczenie jest jednak potrzebne nie tylko temu człowiekowi, który zawinił, ale przede wszystkim nam – dla spokoju ducha. Brak wybaczenia niszczy od środka, wywołuje emocje, które nas samych zabijają.

Widziałam się z tym mężczyzną po jakimś czasie od owej tragedii. Opowiadał mi wtedy o swojej organizacji i powiedział: "Wie pani, nie wszyscy to rozumieją, ale myślę, że mój syn nie zginął całkiem bezsensownie. Będę zawsze bolał nad tym, że on odszedł, będzie mi go brakowało, jego śmierć była największą tragedią, jaka mnie spotkała. Jednak wraz z tą śmiercią coś otrzymałem, i to coś dobrego". On dzięki tej tragedii zrozumiał, że zamiast zamykać się w cierpieniu, może wykorzystać swoje doświadczenie i pomóc innym. 

Takie historie uzmysławiają mi, że nawet matka, która traci dziecko w wyniku choroby, może swoje cierpienie przetworzyć na dobro dla innych. Nie potrafi oczywiście zmienić rzeczywistości. Jedyne, czego uda się jej dokonać, to nie oskarżać Boga i całego świata o to, co się stało, przestać żyć w żalu do innych i w wiecznej żałobie.

Trzeba odrzucić płacz, przestać unikać towarzystwa innych ludzi, zakończyć żałobę, bo jeśli będzie ona trwała zbyt długo, bliscy zaczną się odsuwać. Trudno jest współczuć przez 10, 20, 30 lat... Zawsze znajdzie się coś dob-rego do zrobienia i wtedy może okazać się, że choć śmierć dziecka sama w sobie była złem, owoce naszego cierpienia, jeżeli tylko zechcemy, mogą obdarzyć innych czymś dobrym.

Wolontariat w Polsce

Wolontariat w Polsce cały czas pozostaje na etapie rozwoju. Istnieją organizacje, które mają tylko wolontariuszy – to zależy od charakteru działania lub od wielkości organizacji. Są takie, w których wolontariusze wykonują różne działania, ale organizacja ma również pracowników.

Największa akcja, w jakiej biorą udział wolontariusze, to zbieranie funduszy na Wielką Orkiestrę Jurka Owsiaka. Jest to wprawdzie wolontariat jednodniowy, ale pełen entuzjazmu i niełatwy, biorąc pod uwagę, że zbiórka odbywa się w styczniu. To niezwykłe doświadczenie owocuje często zainteresowaniem innym wolontariatem. Młodzi ludzie pragną się zaangażować w jakieś działania, choć nie zawsze wiedzą, co chcieliby robić.

Każda organizacja potrzebuje wolontariuszy, ale nie wszystkie są do końca gotowe, żeby ich przyjmować i zarządzać ich pracą. Chodzi o to, by wolontariusz wykonywał nie tylko proste polecenia: przygotował dużą wysyłkę, nakleił znaczki czy odbierał telefony. Wolontariusz musi otrzymywać poważne zlecenia.

Inne zadania są w organizacji, która zajmuje się dziećmi niewidomymi, inne w hospicjum czy w ośrodku dla bezdomnych, jeszcze inne w instytucji zajmującej się ochroną środowiska albo edukacją społeczną. W każdym przypadku trzeba najpierw rozpoznać umiejętności wolontariusza, przeszkolić go, odpowiednio przygotować, a potem wspierać. On sam również musi być świadomy swoich umiejętności i tego, w czym najlepiej się czuje.

Jeśli chodzi o wolontariat na poziomie uczniów, to konieczność zdobycia punktów trochę go niszczy. Dzwonią mamusie gimnazjalistów i licealistów, by znaleźć dla nich zajęcie. Tymczasem to sam nastolatek winien poszukać organizacji i zaproponować swoją pomoc.

 



Pełna wersja katolik.pl