logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Dorota Wójtowicz
Sara - siedem pogrzebów i Tobiasz
eSPe
fot. Averie woodard | Unsplash (cc)


Była prawdopodobnie jedną z najbardziej porzuconych i samotnych kobiet, których historie przywołują księgi Starego Testamentu. Aż siedem razy wchodziła w relację z mężczyzną. W każdym z nich widziała tego, którego chciałaby kochać. Każdy z nich był dla niej tym, na którego czekała całe życie, aby następnie założyć rodzinę, by w ten sposób służyć Bogu. Historia za każdym razem kończyła się tak samo – śmiercią w noc poślubną.
 
Każda kobieta marzy o pięknej relacji z mężczyzną. Chce być dla niego ważna. Tęskni do tego, aby on ją dostrzegł, poznał i starał się. Marzy, aby on zachwycił się jej pięknem, wartością. Kiedy on się już pojawi, to ona dba o siebie jeszcze bardziej, w jej oczach jest radość, a wszystko dokoła staje się jakby inne. Sara była młodą kobietą, która na pewno chciała być dla kogoś piękna i warta miłości. Problem polegał na tym, że miała już siedmiu mężów i „wszyscy umarli tej nocy, w której zbliżali się do niej” (Tb 7, 11).
 
Miłości pragnąca 

Nie wiadomo jak wyglądały relacje Sary z jej mężami. Nie wiemy czym dla niej były i jak je przeżywała. Pewne jest jedno – bardzo cierpiała, bo aż siedem razy doświadczyła śmierci. Nie była to śmierć tylko fizyczna z powodu odejścia kogoś najbliższego, ale przede wszystkim doświadczała śmierci w swoim sercu. Wszystko wołało w niej: „Panie, skoro jesteś dobry, to dlaczego nie pozwalasz mi być szczęśliwą i dożyć starości z mężem?”. Podobne dramaty przeżywa każda kobieta, która została kiedyś opuszczona. Sara doskonale wiedziała czym jest pustka i cierpienie, a nawet żal do Boga. Żyła w strachu, ponieważ aż siedem razy bała się, że kolejny mężczyzna umrze a ona znów doświadczy odrzucenia. Jej serce było bardzo zranione i to przez samego Boga, który miał inny plan na jej historię. Sara przeżywała głęboką nieufność względem kochającego Boga. Tkwił w niej ból, tęsknota za bliskością i prawdziwym życiem.
 
Nie wiemy dokładnie jaką miała relację ze swoim ojcem – Raguelem. Biblia mówi, że nie chciał kolejny raz być pośmiewiskiem i nie chciał, aby znajomi znów gardzili jego rodziną (por. Tb 8, 10). Było mu wstyd, że jego córka przynosi mu hańbę skoro nie potrafi żadnego mężczyzny zatrzymać. Pewne jest jedno – ojciec nie wierzył, że Bóg może pobłogosławić Sarze. „Zawołał swoje sługi do siebie, a oni poszli, aby wykopać grób” (Tb 8, 10) dla jej kolejnego męża – Tobiasza. W ten sposób do jej serca trafiło przesłanie, że jest powodem do wstydu, a jej najbliżsi już wcześniej przewidzieli dla niej zgubę. Dla Sary komunikat był jasny: jej obecność powoduje dla ojca smutek i ból. Co więcej, jeszcze bardziej czuła się niewarta tego, aby ją kochać. Czuła, że jest z nią coś bardzo nie tak.
 
Zraniona po raz siódmy
 
Sara bardzo łatwo mogła wpaść w pułapkę demona tj. wycofać się w swoją pustkę i ukrywać się przed kolejnym zranieniem. „Już nigdy się nie otworzę na żadnego mężczyznę, już nigdy nie wejdę w żadną relację, bo skoro on i tak odejdzie, to nie chcę się narażać na cierpienie”. Albo mogła iść w stronę innej skrajności – obrazić się na Boga i przeklinać Go. Na szczęście Edna, jej matka, dawała nadzieję Sarze: „Ufaj, córko, Pan nieba obdarzy cię radością w miejsce twego smutku. Ufaj, córko!” (Tb 7, 17).
 
Spotkanie Sary z Tobiaszem było wydarzeniem niezwykle trudnym dla dziewczyny. Zapewne jej pierwsza myśl to: „On pewnie znów umrze. Boję się. Nie chcę być z nim w relacji. Tyle razy się zawiodłam”. A jednak… odważyła się, uwierzyła, że Bóg nie chce jej nieszczęścia, ale przeprowadzi ją przez kolejne doświadczenie, nawet jeśli ono zakończy się znów śmiercią. Zaryzykowała. Otworzyła się na Tobiasza tzn. pokazała mu wszystkie zranienia, które ją ukształtowały. Opowiedziała o swoich słabościach i nieudanych relacjach. To, co się wydarzyło, nie było dla Sary przekleństwem, ale błogosławieństwem. To Bóg prowadził jej „nieszczęśliwą” historię i uzdrawiał serce podziurawione jak sito. Choć aż siedem razy umarła w Sarze nadzieja, to ona nie zwątpiła, że jej życie może się zmienić. Nie poddała się, ale szukała zbawienia w Bogu, chociaż On dawał jej fakty, które mogłyby wskazywać, że wcale nie chce błogosławić.
 
Sara siedem razy została wyrwana ze śmiertelnych więzów. Siedem razy wchodziła w relacje, które niszczyły ją i zabijały mężczyznę. Co to oznacza? Nosiła w sobie ogromne pragnienie miłości i szukała zaspokojenia w człowieku. Zrobiłaby wszystko, aby czuć się kochaną. Na własną rękę poszukiwała miłości, jednak jej nie znajdywała. Na końcu spotykała ją już tylko śmierć. Ciągle powtarzała ten sam schemat. Nie dała mężczyźnie żadnych szans, aby okazał jej swoje siłę i męstwo, ponieważ już u początku pozbawiała go tego. Ten, który miał ją nasycić nie był w stanie… Mógł to zrobić tylko Bóg. Sara była zniewolona własnymi tęsknotami. Kto wie, może była gotowa zrobić wszystko, by zdobyć i zatrzymać mężczyznę. Podobnie jak kobieta z Nowego Testamentu, którą Jezus spotkał przy studni (J 4 1-39). Jej życie toczyło się od jednego mężczyzny do drugiego. Miała aż pięciu mężów, ale żaden nie wypełnił jej wewnętrznej pustki. Ich męskie serce umierało w relacji z nią. Podobnie rzecz miała się z Sarą.
 
I żyli aż do śmierci
 
Księga Tobiasza pokazuje, że Sara boi się kolejnego odrzucenia, zaś Tobiasz ma świadomość, że dziewczyna jest dla niego zagrożeniem. Wiedział, że zbliżając się do niej umrze. Paulin, o. Pelanowski podejrzewa nawet, że „być może Sara wolała zabijać swym opętaniem kolejnych mężczyzn, byleby tylko nie pozostać samą, a Tobiasz chętnie by uniknął spotkania z przeznaczoną sobie Sarą, byleby tylko samemu nie umrzeć, choć całe życie grzebał innych!”. Bóg, który jest Panem historii przygotował wcześniej Tobiasza na spotkanie z Sarą. Ani on, ani ona nie byli w stanie o własnych siłach pokonać swoich lęków. Był z nimi Bóg, który interweniował i przerwał demoniczną pułapkę. Młodzi mając świadomość depczącej im po piętach śmierci modlili się i błagali Boga, aby ich ocalił i nie dał zginąć z powodu własnych lęków i pragnień. Błogosławili Boga choć nie wiedzieli czy Tobiasz obudzi się żywy. Bóg przeprowadził Sarę i Tobiasza w tym trudnym doświadczeniu. „Leżeli i spali spokojnie razem. (…) Służąca powiadomiła rodziców, że on żyje i że nic złego im się nie dzieje. Wtedy dziękowali Bogu niebios i mówili: „Bądź uwielbiony, wszelkim czystym uwielbieniem (…) ponieważ mnie ucieszyłeś  i stało się, jak przypuszczałem. Postąpiłeś z nami według wielkiego Twego miłosierdzia. Bądź uwielbiony, ponieważ się zmiłowałeś (…). Pozwól im dokończyć życie w szczęściu i w łasce!” (Tb 8, 13-17)

Dorota Wójtowicz
 
eSPe108 
 
 



Pełna wersja katolik.pl