logo
Wtorek, 23 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Ilony, Jerzego, Wojciecha – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
ks. Waldemar Rakocy CM
Rozmowy z Pawłem z Tarsu
Edycja Świętego Pawła


Wydawca: Edycja św. Pawła
Rok wydania: 2010
ISBN: 978-83-7424-861-7
Format: 165x235
Stron: 504
Rodzaj okładki: twarda
 
Kup tą książkę

 


Zawsze kierować się miłością!

 

Przychodzą mi na myśl twoje słowa, w których przestrzegasz: Unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła (1 Tes 5, 22). Mam wrażenie, że pasują do tematu…

Może trochę wyrwane z kontekstu, ale rzeczywiście pasują. Wszystko co czyni Bóg, czyni z miłości - to zasada Jego postępowania. Dlatego też wszystko, co nie jest miłością, oddala od Boga. Nawet najmniejszy pozór zła jest Mu obcy.

Nie muszę cię przekonywać, że nie łatwo jest unikać tego wszystkiego, co ma choćby pozór zła. Z każdą chwilą czynimy coś, co nosi na sobie skazę niedoskonałości czy zła.

Życie na ziemi jest skażone grzechem i niedoskonałością, ale chodzi o to, aby być ukierunkowanym na Boga i dobro. Każdy normalny człowiek pragnie dla siebie dobra - tak samo powinien go pragnąć dla innych. A przez "dobro" rozumie on po prostu dobro. Chociaż czasami myli dobro ze złem, to wybierając zło, postrzega je jako własne dobro. Nikt nie chce dla siebie zła. Szatan nie potrafi wykorzenić z serc ludzkich pragnienia dobra, gdyż człowiek nie widzi dla siebie korzyści w tym, co postrzega jako złe. Nie widzi jej, ponieważ jest obrazem Boga, w którym jest odciśnięte Jego piętno. To dowód, że najgłębsze struktury człowieka i świata opierają się na dobru, czyli na Bogu. Miłość pozostaje zasadą istnienia tego świata.

Wniosek wydaje się prosty: należy zawsze kierować się miłością!

To prawda! W ten sposób chronimy się przed utratą Boga i wolności. Wszystko zaś, co ma choćby pozór zła, co uwłacza miłości - oddala od Niego. Przy tej okazji powiem ci, że ludzie, myśląc o życiu zgodnym z Bożą nauką, niesłusznie rozumieją je jako unikanie zła. Dla wielu jest to po prostu unikanie przekraczania przykazań… A tak naprawdę jest to kierowanie się miłością, czyli dobrem własnym i innych.

Ktoś jednak, czytając księgi Starego Przymierza, może zapytać, czy sam Bóg kieruje się zawsze miłością i czy unika tego, co ma pozór zła. W księgach tych znajdziemy wiele zaprzeczających temu przykładów, jak chociażby ludzi pozbawiających innych życia w imieniu Boga, czy samego Boga, który karząc uśmierca. Gdzie tu ojcowska miłość?

Trzeba właściwie rozumieć Objawienie. Jest to długi, bo trwający wieki proces Bożego mówienia do człowieka i ludzkiego odczytywania Bożego głosu. Podobny proces jest obecny w życiu pojedynczych ludzi, którzy powoli dochodzą do zrozumienia prawdy o Bogu. Czy to znaczy, że zmienia się Bóg, że wcześniej postrzegali Go takim, a obecnie innym? Nie! To zmienia się ich wyobrażenie o Nim. Odkrywają coraz to nowe prawdy o Bogu, lecz On pozostaje stale ten sam. Szczyt zaś poznania Boga stanowi to, że jest Miłością. To w Jezusie Chrystusie Bóg powiedział, jaki jest naprawdę. Miłość jest nadrzędną zasadą i jeżeli coś od niej odstaje, znaczy to, że człowiek na danym etapie historii nie poznał w pełni prawdy o Bogu. I nie dlatego, że Bóg nie dał mu jej poznać, lecz dlatego, że on sam - na skutek swej ułomności - jej nie poznał. Z tym mamy do czynienia na etapie Starego Przymierza - owe wspomniane przez ciebie okrucieństwa przypisane Bogu. Ale jest też prawdą, że już wtedy Boża miłość, w jej najczystszej postaci, dochodziła mocno do głosu.

Jak zatem odróżnić na kartach Starego Przymierza to, co jest niewłaściwym odczytaniem Bożego zamysłu od tego, co nim jest?

Kluczem do jego lektury jest Nowy Testament - objawiona w nim prawda o Bogu. Co zatem stoi w sprzeczności z prawdą, jaką poznaliśmy w Chrystusie, jest niepoprawnym odczytaniem Bożego zamysłu czy nawet jego wypaczeniem. Bóg w swej niepojętej miłości znosił to cierpliwie i czekał na moment, w którym powie ludziom, jaki jest naprawdę.

Wszystko więc, czego dowiadujemy się o Bogu z kart Starego Testamentu, trzeba widzieć w świetle Nowego, który jest odsłonięciem pełnej prawdy o Nim.

I tylko tak. Wszystko, co odstaje od nadrzędnej zasady miłości, jest odejściem od prawdy o Bogu, i to nawet wtedy, jeżeli na kartach Starego Testamentu włożonym w Jego usta. Pismo Święte stanowi świadectwo nawiązywania coraz bliższej relacji Boga z człowiekiem. Pozostaje oczywiście smutną rzeczywistością to, że z takim mozołem ludzie odczytywali prawdę o Nim. Tłumacząc zatem opisane tam zdarzenia, nie można mówić, że na tamtym etapie historii zbawienia było to czymś normalnym czy nawet dobrym. Zabójstwo było zawsze zabójstwem, a kradzież - kradzieżą. Bóg nie podlega żadnym zmianom - zmianom podlega jedynie ludzka ocena czynów.

Dlaczego w takim razie na kartach Nowego Testamentu znajdziemy obrazy Boga, który jawi się jako niezrozumiale surowy? Na przykład epizod z Ananiaszem i Safirą ( por. Dz 5, 1-11).

Bóg wprawdzie jest też sprawiedliwym sędzią, ale w podanym przez ciebie przykładzie chodzi nadal o Jego ludzkie postrzeganie. Pierwsi chrześcijanie nie uwolnili się jeszcze od starotestamentalnego obrazu Boga Jahwe. Objawienie najwspanialszej z prawd o Bogu, czyli że jest Miłością, zanim przeniknęło do świadomości pierwszych uczniów i autorów ksiąg Nowego Testamentu, było jeszcze w znacznym stopniu obciążone wcześniejszym myśleniem. Przecież ta prawda w dalszym ciągu nie przeniknęła do świadomości wielu chrześcijan! Bóg jest dobrym i cierpliwym pedagogiem. Objawia się ludziom w takim zakresie, w jakim są zdolni przyjąć objawianą prawdę. Czyni to stopniowo i pozwala dojrzeć do całej o Nim prawdy. Przy tej okazji warto przypomnieć pewną podstawową prawdę: Chrystus przewyższa swą Boską Osobą także to, co zostało spisane o Bogu na kartach Nowego Testamentu. To On, swą Osobą, pisze Nowy Testament i ustala wszelkie normy postępowania.


 



Pełna wersja katolik.pl