logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
ks. Stanisław Adamiak
Równa Apostołom
Więź
fot. Giotto De Bondone, Noli me tangere, fresk z bazyliki w Asyżu, ok. XIII w. | Wikimedia (cc)


Od dziś [2016 r. - przyp. red.] w liturgii katolickiej dzień Marii Magdaleny – jako Apostołki Apostołów – zyskał rangę równą świętom Apostołów.

 

Zmiana charakteru liturgicznego wspomnienia świętego nie wydaje się być wydarzeniem, które powinno budzić jakieś specjalne emocje. Może jednak warto przyjrzeć się dokładniej ogłoszonym 10 czerwca w Watykanie dokumentom, które ustanawiają dzień 22 lipca świętem Marii Magdaleny (na miejsce dotychczasowego wspomnienia obowiązkowego).

 

Dokument podpisany przez kardynała Roberta Saraha, prefekta Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, podaje trzy powody refleksji, dla których Kościół powinien zwrócić wzrok na Marię Magdalenę: godność kobiety, nowa ewangelizacja, bezmiar Bożego miłosierdzia.

 

Magdalena pokutująca

 

Odwołanie do Bożego miłosierdzia i przebaczenia pojawia się dopiero na trzecim miejscu, choć w tradycji zachodniej miało znaczenie pierwszorzędne, zwłaszcza od czasów Grzegorza Wielkiego, który utożsamił Marię Magdalenę z nierządnicą obmywającą Jezusowi nogi łzami i wycierającą je swoimi włosami w gościnie u faryzeusza Szymona (Łk 7,36-50). Później Maria Magdalena zlała się też w jedno z legendarną pustelnicą Marią Egipcjanką. Prowadziła ona pierwotnie w Aleksandrii niezwykle rozpustne życie, a w wieku około trzydziestu lat udała się z „pielgrzymką“ do Jerozolimy, by tam znaleźć sobie w tłumie pątników nowych partnerów. Zamiast tego znalazła jednak w Bazylice Bożego Grobu nawrócenie; resztę życia spędziła na pustyni w daleko posuniętej ascezie, mając włosy jako swoje jedyne odzienie.

 

To z tej legendy (zapisanej po raz pierwszy przez patriarchę Jerozolimy Sofroniusza w VII wieku) płyną, popularne zwłaszcza w okresie baroku, wyobrażenia mniej lub bardziej skąpo odzianej Magdaleny, czasem osłoniętej jedynie długimi włosami, rozmyślającej w jakiejś pustelni w ramach pokuty za wcześniejsze grzechy. Malowali ją tak Tintoretto, Tycjan, El Greco, Caravaggio, Georges de La Tour, Elisabetta Sirani.

 

Drugim głównym tematem obrazów przedstawiających Marię Magdalenę było jej spotkanie ze zmartwychwstałym Chrystusem, który mówi jej, by Go „nie zatrzymywała“ (J 20,17). W łacińskim tłumaczeniu Wulgaty jest tam użyte słowo tangere (oznaczające przede wszystkim „dotykać“), dlatego obrazy te nazywa się „Noli me tangere“.

 

Poza tym Maria Magdalena występuje często w scenach ukrzyżowania i zdjęcia z krzyża, obok Matki Bożej i świętego Jana. Z reguły, tak jak w jednym z najsłynniejszych obrazów tego typu – poliptyku z Isenheim Matthiasa Grünewalda – można ją rozpoznać po długich włosach i flakonie z olejem.

 

Nowa prefacja

 

Żaden z tych typów ikonograficznych nie wydaje się jednak wystarczająco dobrą ilustracją do załączonego do dekretu Kongregacji tekstu nowej prefacji o św. Marii Magdalenie. Nie doczekał się on jeszcze oficjalnego polskiego tłumaczenia, proponuję więc tu roboczo moje własne.

 

„Zaprawdę godne to i sprawiedliwe, słuszne i zbawienne,
abyśmy Ciebie, Ojcze wszechmogący, którego miłosierdzie nie jest mniejsze od mocy,
we wszystkim wychwalali przez Chrystusa, Pana naszego.
On to w ogrodzie ukazał się Marii Magdalenie,
czyli tej, która ukochała Go żyjącego,
widziała na krzyżu umierającego,
szukała leżącego w grobie
i jako pierwsza uwielbiła powstałego z martwych.
On to pozwolił jej wypełnić urząd apostolski wobec Apostołów,
aby dobra nowina o nowym życiu dotarła aż po krańce ziemi.
Dlatego i my zjednoczeni z Aniołami i Świętymi, wychwalamy Ciebie, jednym głosem wołając…”.

 

Na początku faktycznie odnajdujemy tu odniesienie do Bożego miłosierdzia, jest to jednak jedyny „ukłon” wobec tradycyjnego pojmowania Marii Magdaleny jako nierządnicy. “Ukłon” częściowy, bo przecież uwolnienie Marii Magdaleny od złych duchów, o którym faktycznie jest mowa w Ewangelii (Łk 8, 2) też jest niewątpliwie aktem miłosierdzia. Ale dalej prefacja skupia się na kolejnych momentach życia Marii Magdaleny i jej miłości do Jezusa. Artykuł arcybiskupa Artura Roche, sekretarza Kongregacji, który towarzyszy dekretowi, podaje kilka pięknych określeń pisarzy starożytnych i średniowiecznych. Język polski jest jednak bezsilny wobec urody łaciny św. Anzelma z Canterbury (XI w.), nazywającego Magdalenę electa dilectrix et dilecta electrix Dei – trzeba by to chyba oddać mniej więcej jako “wybrana miłośniczka i ukochana wyborczyni (?) Boga”.

 

Obrazy Magdaleny pod krzyżem, w ogrodzie ze Zmartwychwstałym, czy wreszcie samotnie pokutującej – dobrze pokazują miłość Magdaleny do Jezusa. Ale czy dostatecznie dobrze pokazują świętą jako tę, która wybiera Jezusa i mówi innym o swoim wyborze oraz wierności? Jako “Apostołkę Apostołów”, jak nazwał ją św. Tomasz z Akwinu? Wypełniającą “urząd apostolski” (officium apostolatus, co można tez tłumaczyć jako „zadanie”, “obowiązek”), jak mówi nowa prefacja, powtarzając wyrażenie Hrabana Maura z VIII wieku?

 

Przyniosła dobrą nowinę

 

Najwłaściwszą ilustracją do dzisiejszego święta powinna chyba być miniatura z dwunastowiecznego psałterza z St Albans, przechowywanego w Hildesheim.

 

Magdalena jest tu rzeczywiście przedstawiona tak, jak określa się ją w tradycji wschodniej: jako „równa Apostołom“ – stoi na tym samym poziomie, jest tego samego wzrostu, ma tę samą aureolę. Ta scena nie jest jednak jeszcze w pełni radosna, czuć w niej raczej napięcie. Bo czy Apostołowie uwierzyli w to, co im powiedziała Magdalena? Na początku „wydało im się to czczą gadaniną i nie dali wiary“ (Łk 24,11). A jednak ostatnie słowa prefacji mówią, że „dobra nowina o nowym życiu dotarła aż po krańce ziemi“ – Apostołowie ostatecznie przekonali się, uwierzyli i zaczęli swoją wiarę przekazywać innym, także daleko od Jerozolimy. Ale początkiem była dobra nowina, którą przyniosła im Magdalena. W tym kontekście Grzegorz Wielki porównywał świętą do Ewy, pisząc, że w ogrodzie rajskim niewiasta podała mężczyźnie śmierć, za to w ogrodzie Zmartwychwstania niewiasta zwiastowała mężczyznom życie.

 

Pójdźmy więc 22 lipca na mszę, odśpiewajmy „Chwała na wysokości“ (bo to w zasadzie jedyna różnica w przebiegu liturgii między świętem a wspomnieniem obowiązkowym), a potem zjedzmy czekoladkę wiadomej firmy, rozważając, jak nietrwałe są ustroje i polityczne manifesty, a jak trwałe jest to, co nam przekazała Maria Magdalena.

 

ks. Stanisław Adamiak
Więź
www.wiez.pl | 22 lipca 2016

 
 



Pełna wersja katolik.pl