logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
O. Leon Knabit OSB
Radość czy przyjemność?
Wydawnictwo Rafael


 
z Ojcem Leonem Knabitem OSB rozmawia Judyta Syrek
 
Trzymam w ręce książkę Ojca „Myśli na dobry dzień”. Jest to zbiór refleksji, który był emitowany w Polskim Radiu o godz. 5.05 rano. Ojcze, czy można o tej porze dobrze myśleć?
 
 Na szczęście te myśli nie były nagrywane o godzinie 5 rano, ale myśleć wtedy musiałem i to myśleć tak, aby ci, którzy właśnie się budzą zostali zerwani moimi refleksjami. Sam nie słuchałem radia, bo uważam, że nie po to wstąpiłem do klasztoru, żeby wstając o tej godzinie słuchać jakiegoś ojca Leona. Ale słyszałam, że wielu ludzi słuchało i mówiło nawet, że warto było te myśli zebrać i opublikować w książce. Dobrze jest rano posłuchać czegoś pozytywnego, nadaje to sens całemu dniowi. Usłyszenie dobrego słowa, jest jak spotkanie z dobrym człowiekiem. Wskazane szczególnie rano. Mówi się, że są ludzie, których jak się spotka rano, to będzie się miało pecha i są też ludzie, których jak się spotka rano, to cały dzień się powiedzie. Sam tego doświadczałem. Niektórzy ludzie mówili mi, że po porannym spotkaniu z moimi myślami, czują się lepiej. A jeszcze jeśli zrobi im się lepiej za sprawą tej książki, to bardzo dobrze, bo dobre myśli wpływają na dobre uczynki.
 
O której Ojciec wstaje rano?
 
W naszym klasztorze dzwonek zawieszony jest tuż za moją ścianą i hałasuje mi o godz. 5.30. Ale nastawiam sobie swój budzik na 5.36, bo sześć minut rano bardzo się liczy. Zdążę się ogolić, umyć i zająć swoje miejsce w chórze zakonnym, by o 6.00 rozpocząć „Panie otwórz wargi moje”. Zgodnie z benedyktyńskim zwyczajem pierwsze słowa kierujemy do Boga, a już następne do ludzi.
 
Ojcze, a jaki fragment Biblii zaproponowałby Ojciec komuś, kto wstaje z przekonaniem, że ten dzień nie będzie należał do dobrych?
 
Radzę temu człowiekowi zajrzeć do pierwszego listu św. Piotra Apostoła i otworzyć go nawet na chybił trafił. Słowa tego Apostoła bardzo podnoszą na duchu. Świadomość możliwości przemiany wewnętrznej oraz fakt, że Bóg nas kocha, bardzo pomaga. Pierwszy papież, najważniejszy Apostoł, nawet pomimo tego, że się zaparł Jezusa, promieniuje ogromną radością i mocą. Uważam, że św. Piotr nawet najbardziej ponuremu człowiekowi ma coś do powiedzenia, dlatego już od dzisiaj radzę wszystkim czytać ten list, niekoniecznie wcześnie rano i można wybrać co komu będzie pasowało.
 
Wielu chrześcijan boryka się z różnymi trudnościami. Czasami mamy depresję. Co Ojciec poradziłby nam w takich chwilach, byśmy umieli zobaczyć światełko w tunelu?
 
Bardzo trudne pytanie! Im jestem starszy, tym bardziej boję się uogólnień. Myślę, że każdemu człowiekowi potrzebne jest inne lekarstwo, podobnie jak w chorobach ciała. Lekarze skarżą się, że ludzie nie chcą chorować według podręcznika. Narzekają, że każdy choruje osobno. Jednemu pomaga to, a innemu co innego. Najprostsza recepta, to przetrwać – jeśli człowiek jest wierzący lub znaleźć moc w sobie – jeśli człowiek nie wierzy. Mocy należy szukać w sobie, a nie w zewnętrznych okolicznościach. My, chrześcijanie przyjęliśmy sakrament chrztu, bierzmowania, przyjmujemy komunię świętą i dlatego powinniśmy sięgnąć do swojego wnętrza, przypomnieć sobie chwili, w których wygraliśmy i mieć świadomość, że chociaż teraz jest nam źle, to ten stan minie.
 
W naszej głowie pojawiają się różne myśli, także i nieczyste. Jak sobie radzić z takimi myślami?
 
Myślę, że powinniśmy na chłodno, za nim nas te myśli napadną, uświadomić sobie, że pojawiają się one przez naszą nieostrożność. Myśl nieczysta jest próbą realizacji tego, do czego człowiek został powołany – bycia ojcem albo matką. Ale, niestety, przez to że oddziela się ojcostwo czy macierzyństwo od przyjemności, te myśli nie zawsze są w porządku. Kryzysy miłości pojawiają się, ponieważ człowiek nie dowierza, że jest możliwa miłość ojcowska czy macierzyńska, miłość między młodymi ludźmi. Uważam, że nie powinniśmy prowokować siebie do rozdymania problemu przedłużenia gatunku, bo jeśli się przyjemności nie dozuje, to ginie radość. To tak, jak z tabliczkami czekolady. Cudzy mąż, cudza żona bardzo się cieszą na spotkanie z sobą gdy się przyjaźnią – przywitają się, pocałują się, ale kiedy pójdą troszeczkę za daleko, to przyjemności rzeczywiście mają duże, ale potem są one pomniejszone wyrzutami sumienia, ponieważ zrobili sobie krzywdę. Cała radość spotkania ucieka wtedy. Osobiście wolę być człowiekiem radosnym, niż naszpikowanym przyjemnościami.
 
Na koniec jeszcze proszę krótką myśl w pigułce dla użytkowników internetu
 
Przekażę Wam moja ulubiona myśl: by nadzieja była zawsze większa od trosk. Troski zawsze były i będą, ale jeśli nadzieja jest większa, to je zwycięży. Przekraczajmy próg nadziei z Janem Pawłem II i Benedyktem XVI.
 
Dziękuje Ojcu za rozmowę
 
rozmawiała Judyta Syrek
 
 



Pełna wersja katolik.pl