Powracanie umysłem do ciała
Osiągnąwszy „tu i teraz” swojego ciała, należy popracować nad swoim umysłem. Koniec końców modlitwa wiąże się ze sprowadzeniem umysłu do serca. Ale zanim to się nam uda, musimy pozbierać swoje myśli z powrotem w sobie. Może się to okazać trudniejsze, niż sądzimy, gdyż jesteśmy nieopanowanie nadpobudliwi, a w rezultacie umysłowo i uczuciowo rozbiegani. Nie umiemy zwracać właściwej uwagi na rzeczywistość, nawet rzeczywistość bezpośrednią. Dużo gorzej dzieje się, gdy chodzi o Boga.
Symptom naszego problemu widać wyraźnie na przykładzie tego, jak krótkie sekwencje filmowe wykorzystuje się w ciągu narracyjnym telewizyjnych seriali. Jest to wskaźnik niezwykle krótkiej koncentracji uwagi. Dla porównania możemy przywołać trudności, na jakie napotykamy, koncentrując uwagę nad rozdziałami i wątkami pobocznymi klasycznych powieści, które dostarczały masowej rozrywki przed telewizją. Stajemy zatem w obliczu poważnego zadania duchowego, gdy staramy się zwolnić tempo i w pełni sprowadzić nasz umysł do „tu i teraz”. W wyobraźni przebywamy w niezmiernie wielu różnych miejscach, zarówno rzeczywistych, jak i wyimaginowanych, martwiąc się o wiele spraw, marząc o niezliczonych innych, obojętnie, czy na jawie, czy we śnie.
A więc czymś istotnym dla naszego zdrowia duchowego jest zwolnienie tempa. Jeśli się nauczymy, jak tego dokonać, będziemy w stanie lepiej słuchać i zauważać rzeczy, których inaczej nie zauważylibyśmy, bo nie przebywaliśmy w ich pobliżu wystarczająco długo. Na przykład telewizyjne programy przyrodnicze często stosują film w zwolnionym tempie, by umożliwić nam skupienie się na detalach jakiegoś procesu, z którego inaczej nie zdawalibyśmy sobie w ogóle sprawy. Umiejętność takiej koncentracji uwagi i podobna umiejętność dostrzegania, co się dzieje ogólnie, jest nam potrzebna, aby dotrzeć do „tu i teraz”.
W celu zapamiętania, czego potrzebujemy, mogą nam się przydać dwa aforyzmy. Są one dość wyświechtane, ale mimo to wciąż aktualne:
Co było, to było.
Niech jutro samo zatroszczy się o siebie.
Możemy stosować je niemal jak mantry, gdy zaczynamy się wyciszać i przenosić do „tu i teraz”. Pozwoliwszy, by śmieci odpłynęły z prądem wody, a inne osiadły na dnie, możemy zabrać się za wchodzenie pod powierzchnię i zaglądanie w głębiny.
Ale zazwyczaj nasze myśli odpływają wraz ze śmieciami. Sprawy z przeszłości, troska o przyszłość, nawet niepokój związany z teraźniejszością – wszystko to działa w kierunku rozproszenia naszej uwagi. Jedyne, co możemy zrobić, to ściągać swoje myśli cierpliwie i możliwie najprostszą drogą do „tu i teraz”. Co było, to było; niech jutro samo zatroszczy się o siebie. Musimy świadomie i łagodnie wracać do siebie samych i za każdym razem, gdy zaczynamy uciekać myślami, łagodnie i cierpliwie sprowadzać je z powrotem. Na początku może to być trudne, lecz z czasem nabierzemy wprawy. Nie jest to kwestia nauczenia się, jak intensywnie się na czymś skupić; problem polega raczej na tym, że nie ma nic, na czym można by się skupić, a to powoduje, że wszystko inne korzysta z okazji. Łagodność i dobry humor są zawsze potrzebne – są wprawianiem się w pokorze. Złoszczenie się na siebie zawsze przynosi efekt przeciwny do zamierzonego.