logo
Wtorek, 23 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Ilony, Jerzego, Wojciecha – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
o. David Foster OSB
Przewodnik po głębszej modlitwie
Wydawnictwo M


 

 
Trzy podstawowe reguły modlitwy
 
Kiedy się zabieramy do modlitwy i kiedy się już modlimy, zawsze warto pamiętać o kilku bardzo prostych sprawach. Są to reguły, do których sam ciągle wracam.
 
1. Niech Bóg będzie Bogiem
 
Reguła ta wynika z faktu, że modlitwa to przecież Bóg modlący się w nas. Nie ma sensu zadowalać się czymś mniejszym niż Bóg. Możemy mieć rozległą teologiczną czy biblijną wiedzę o Bogu, jednak gdy w naszej modlitwie pozwolimy Bogu być po prostu Bogiem, całkiem nas to dezorientuje. Nie jest On niczym innym, w istocie w ogóle nie jest czymkolwiek. Tak naprawdę nie pojmujemy, kim czy czym On jest, chociaż wszyscy mamy swoje wyobrażenia nieprzystające do Niego.
 
Jak się wydaje, niektóre nasze problemy dotyczące Boga to w istocie trudności z pojmowaniem Boga. Może uważamy Go niekiedy za kogoś podobnego do św. Mikołaja albo do dobrej wróżki, może przypomina On nam niebiańskiego policjanta, dyrektora szkoły lub sędziego. Bywa, że nam się zdaje, iż wyrośliśmy z takich bzdur, lecz próbujemy zamienić Boga w kogoś w rodzaju „kumpla”, którego niby można poklepać po ramieniu. Tę listę można by ciągnąć i ciągnąć. To wszystko jest próbą ujęcia Boga w naszych kategoriach – czy po to, aby poczuć się dobrze, czy źle, czy po prostu bezpiecznie. Musimy odrzucić idee, jakie przykładamy do Boga nieświadomie czy – mając najlepsze w świecie intencje – świadomie. Najtrudniej rzecz ma się z tymi nieświadomymi: aby nawiązać z Nim jakąś rzeczywistą więź, trzeba być przygotowanym na pozbycie się ogromnego osobistego bagażu. W dłuższej perspektywie Bóg nam pokaże, co jest konieczne. Nie można podchodzić do tego neurotycznie. Trzeba najzwyczajniej przygotować się na odrzucenie wszystkiego, co nie jest Bogiem. Musimy pozwolić Bogu być Bogiem, jeśli mamy wytrwać w modlitwie – i pozwolić Bogu być Bogiem dla nas.
 

2. Niech Bóg będzie Bogiem dla nas
 
Zasada ta wynika z poprzedniej. Tylko na modlitwie możemy dać Bogu czas, jakiego potrzebuje, by się nam przedstawić. Modlitwa daje Bogu tyle czasu, ile Mu trzeba, by nas kochać, albo raczej nam, by przyjąć Jego miłość do nas i nauczyć się uczynić z tej miłości siłę napędową naszego życia. Inną poważną trudnością w modlitwie jest to, że nie pozwalamy Mu nas kochać. Nierzadko dzieje się tak dlatego, że nie wiemy, jak kochać samych siebie. Jeśli nie umiemy kochać samych siebie, to nie pozwolimy innym kochać nas, a cokolwiek chcielibyśmy ukryć, stanie się przeszkodą w otwarciu się na Bożą miłość. Poważnym zadaniem w modlitwie jest nauka samoakceptacji, cierpliwości i łagodności wobec siebie samych. Ale możemy się tego nauczyć od Boga na modlitwie. Wystarczy po prostu usiąść pod krzyżem, gdzie Jezus jest najbardziej bezbronny, a Jego miłosierna miłość widzialna, i nauczyć się, że Bóg nigdy nie odrzuca tych, którzy przychodzą do Niego, i że cokolwiek byśmy Mu uczynili, staje się – co przekracza naszą wyobraźnię – dodatkowym motywem Jego miłosierdzia.
 

3. Dajmy Bogu czas
 
Dla Boga tysiąc lat jest jak mgnienie oka! (2 P 3,8). Modlitwa generalnie dotyczy cierpliwości: cierpliwości wobec innych, wobec siebie i wobec Boga. Nasz błąd w tym punkcie łączy się z przekonaniem, że trzeba by coś zrobić. Modlitwa jest czynnością, ale nie dotyczy produktywności, osiągania celów czy wyników: można ją mierzyć tylko w kategoriach miłości. Juliana z Norwich (ok. 1342–1423) daje tutaj mądrą radę. Mówi o cierpliwości Boga wobec nas i o Jego łagodności. To nie Bóg potrzebuje czasu, ale to my potrzebujemy czasu, by nauczyć się Bożych dróg co do nas. Niemniej nie trzeba się martwić: On nie widzi w tym nic złego i wszystko będzie dobrze.

 



Pełna wersja katolik.pl