logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Cezary Żechowski
Przebaczenie
Więź


Przebaczyć i żyć tak, aby zachować własną godność. A może nie przebaczyć? Przecież przebaczyć i zapomnieć to w jakiś sposób zrezygnować z siebie. Komu potrzebne jest przebaczenie: temu kto skrzywdził czy temu kto został skrzywdzony? A może kulturze, społeczeństwu, aby mogło ono unikać poczucia winy albo stawiania trudnych pytań? 
 
Przebaczyć. Zapomnieć. Żyć dalej bez urazy, bez chęci odwetu. Przebaczyć i żyć godnie, a więc tak aby własną godność zachować. Przebaczyć i pozostać sobą...
 
A może nie przebaczyć? Przecież przebaczyć i zapomnieć – to w jakiś sposób zrezygnować z siebie. Być może przebaczyć to również podporządkować się silniejszemu, a czasem utracić jakieś najbardziej podstawowe prawo do obrony swojej godności, swojego „ja”?
 
I wreszcie ostatnie pytanie – komu potrzebne jest przebaczenie: temu kto skrzywdził czy temu kto został skrzywdzony? A może kulturze, społeczeństwu, aby mogło ono unikać poczucia winy albo stawiania trudnych pytań, nie znajdujących jednoznacznych odpowiedzi?

Przemoc i przebaczenie
 
Aby mówić o przebaczeniu, trzeba powiedzieć o krzywdzie. Czym jest krzywda wyrządzona komuś? Krzywda to rodzaj szkody niezasłużonej, niesprawiedliwej, niepotrzebnej. Szkód jest wiele. Mogą być szkody materialne, moralne, psychologiczne, osobiste, rodzinne, społeczne... Szkoda wiąże się zawsze z jakimś zniszczeniem, dezintegracją, destrukcją. Szkoda zakłada utratę, pozostawia pustkę. Pustka zapełnia się cierpieniem. Krzywda i szkoda wiążą się zawsze z naruszeniem jakiegoś porządku, jakiejś podstawowej harmonii, z zepsuciem, czasem okaleczeniem, zabiciem czegoś, co wcześniej istniało, żyło, było obecne. Na miejsce życia wchodzi jego zaprzeczenie, w miejsce relacji pojawia się samotność, świadomość straty i cierpienie. Dlatego krzywda trwa dłużej niż sam akt krzywdzenia.
 
Granice krzywdy przekraczają zatem granice przedmiotu. Krzywda boli, bo narusza coś najbardziej osobistego. Człowiek skrzywdzony doznaje straty na zewnątrz, ale i wewnątrz siebie. W pewien sposób krzywda zmienia go w środku. Traci coś, a czasem czuje, że sam jest stracony. Nierzadko myśli: „jestem już inny”, „jestem gorszy”. Krzywda napełnia człowieka zwątpieniem. Wątpi on w siebie i innych, nie wierzy, czasem się boi. Tym samym krzywda jest naruszeniem jakiejś integralności osoby albo jej godności. Jak żyć w stanie niegodnym, w stanie pozbawienia? Na mocy tego procesu coraz mniej liczy się krzywda realna, realny agresor. Coraz więcej miejsca zajmuje krzywda wewnętrzna, własne poczucie niższości i poczucie winy. W skrajnych przypadkach ofiara sama uznaje się za agresora i karze się za wyimaginowane krzywdy. Skrzywdzony staje się niejako ofiarą podwójną.
 
Po stronie ofiary
 
Przebaczenie wymaga nazwania krzywdy, jej wypowiedzenia. Ile trzeba sił, aby wypowiedzieć krzywdę? I kto ma ją wypowiedzieć?... Ofiara, agresor, bezstronny świadek, społeczeństwo?
 
Wypowiedzenie krzywdy może przynieść ulgę w cierpieniu skrzywdzonego wtedy, gdy słowa dostrzegą cierpienie, samotność, ból i zwrócą się do winy, jaką ofiara przeżywa – „to wszystko przeze mnie”. Nazwanie krzywdy przywraca jakiś pierwotnie utracony porządek, agresor zostaje nazwany agresorem, a ofiara ofiarą. Agresor traci tym samym jakąś uprzywilejowaną pozycję „ponad”, którą zdobył poprzez wyrządzenie krzywdy. Czasem traci pozycję jedynego pana i zbawcy.
 
Taka utrata pozycji, niejako „zdemaskowanie” agresora wywołuje jego wściekłość. Czasami wściekłość i odwet agresora są przez ofiarę wyimaginowane. Najczęściej jednak odwet realny miesza się z wyimaginowanym. Świat ofiary zaludniony jest tymi na wpół realnymi, na wpół urojonymi groźbami i stąd nazwanie swojej krzywdy budzi ogromny lęk. Bywa, że łatwiej pozostać przy agresorze jako przy panu i zbawcy, kosztem własnej godności i osobowości. Jednak nie ma nic bardziej niszczącego dla ofiary niż takie przylgnięcie do agresora. Nie ma też nic bardziej niszczącego dla społeczności, w której żyje ofiara, niż uznanie takiego przylgnięcia i ukrycie problemu.
 
Pozostaje pytanie, kto odważy się nazwać krzywdę i wskazać agresora, kto odważy się wesprzeć ofiarę przemocy?
 
Przebaczenie – konieczność czy wybór?
 
Nazwanie krzywdy, a jeszcze bardziej jej osądzenie i zadośćuczynienie pomaga przywrócić poczucie własnej godności osobie skrzywdzonej. Przebaczenie może, choć nie musi, być aktem kolejnym.
 
O jakie przebaczenie chodzi? Pytanie to wydaje się mieć uzasadnienie o tyle, że sam akt przebaczenia zawsze jest aktem głęboko osobistym. Jednocześnie przebaczenie może być lub stawać się pewną „kulturową normą”. Tym samym może zdarzać się, że do przebaczenia ofiara jest nakłaniana czy nawet zmuszana. Wtedy przebaczenie potrzebne jest społeczności tylko po to, aby mogła ona pozbyć się poczuć winy i uznać za „załatwioną” sprawę, gdzie faktycznie godność ofiary została pogwałcona dwukrotnie. Przebaczanie w czyimś imieniu zawsze takie wątpliwości nasuwa.
 
W tym sensie ofiara może nie mieć wyboru – przebaczyć czy nie. Przebaczenie staje się koniecznością. W dramatyczny sposób pisał o tym izraelski psychiatra Sam Tyano: po wojnie ofiary, które przeżyły, musiały żyć razem ze swoimi oprawcami, w ten sposób uczucie pomieszania stało się silniejsze. Nic nie pozostało z biblijnych idei odpłaty i kary. Odwrotnie. Aby przeżyć, trzeba było zapomnieć, a zapomnienie przemieniło się w zaprzeczenie.
 
Maska
 
Agresor i ofiara się spotykają. Tym razem jako równi. Dzieli ich wszystko oprócz pamięci zdarzenia, aktu przemocy, który miał miejsce, i który na zawsze połączył ich ze sobą. Obaj starają się tę pamięć odsunąć. Obaj starają się zapomnieć. Pamięć przywołuje cierpienie ofiary. Cierpienie to jest „nieznośne”, ponieważ nie można go wytrzymać, unieść, przeżyć. Pamięć domaga się oswobodzenia, wyzwolenia z cierpienia. Ale nie jest to już możliwe. Agresor i ofiara zakładają więc maski, które pozwalają im żyć.
 
Zdjąć, zerwać maskę – znaczy: zderzyć się z niewyobrażalnym bólem i niewyobrażalnym cierpieniem. Ból ten, mimo iż historycznie przeminął, nadal trwa. Jest tak silny, że brakuje słów, aby go nazwać. Brakuje myśli, aby o nim myśleć. Życie upływa więc między odkrytym „czasem maski” i tajemnym „czasem bólu”. Ile masek noszę? – zadają sobie pytanie agresor i jego ofiara. Maski ukrywają zatem jakieś często półświadome, imaginacyjne „życie tajemne” bólu, cierpienia i lęku. Pozwalają przeżyć wśród ludzi, nie pozwalają do końca zapomnieć.
 
Znany polski psychiatra Kazimierz Dąbrowski tak pisał o tym w swoim wierszu:
 
Maski jak wiecie kryją to inne, co tkwi głęboko,
Kryją co jest wstydliwe, lub co zbrodniczo przycupło,
Lecz maski też ukrywają głębię ludzkiego serca, głębię ludzkiego ducha,
Co kryje się pod powierzchnią, by światła zbrodnicze nie wnikły,
Bo tylko to co na wierzchu jest płaskie i odrażające.
 
Cóż dzieje się jednak, gdy maska kryje i zbrodnię i głębię? Czy zbrodnia jest pozorem, czy głębia jest maską? Czy zbrodnia unieważnia głębię, czy głębia unieważnia zbrodnię? Pojawiają się ambiwalencje i sprzeczności, które trudno ogarnąć myśleniem. Perspektywa ofiary domaga się zdecydowanego stawania po jej stronie. Często jednak pod maską agresora oprócz strachu przed ujawnieniem znajdujemy inną, jego własną, bezimienną ofiarę.
 
Przebaczenie dokonuje się w głębinach osoby ludzkiej. Nieprzenikniony akt przebaczenia daje możliwość jakiegoś powrotu do krzywdy i rozpoczęcia życia na nowo. Przebaczenie, jak nic innego, może stać się impulsem dla tego, który krzywdę wyrządził, aby rozpocząć trudny proces zmiany. Jednakże czy równie silnym impulsem nie jest sam żal i poczucie winy z powodu wyrządzonej krzywdy?
 
Cezary Żechowski
Więź, 9/2006
 
fot. Luke Hayfield A Sea of Blue and Gold
Flickr (cc)
 
 



Pełna wersja katolik.pl