logo
Środa, 24 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bony, Horacji, Jerzego, Fidelisa, Grzegorza – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Bill Hybels
Potęga Bożego szeptu
Wydawnictwo Esprit


Wydawca: Esprit
Rok wydania: 2011
ISBN: 978-83-61989-62-2
Format: 130x200
Stron: 340
Rodzaj okładki: miękka


 
ROZDZIAŁ 1

Ucho Samuela

Dorastałem w chrześcijańskiej rodzinie i jako dziecko chodziłem do chrześcijańskiej szkoły, która - trzeba przyznać - miała sporo wad, ale też wiele zalet. Teraz, już jako dorosły człowiek, który umie docenić solidny duchowy fundament, jaki mi dała, bardziej cenię ten jeden z jej oczywistych walorów: każdego dnia przed końcem zajęć musieliśmy siedzieć i słuchać krótkiej opowieści biblijnej, którą czytała nam nauczycielka. Im uważniej słuchaliśmy, tym szybciej czytała, a im szybciej czytała, tym wcześniej mogliśmy wybiec na boisko baseballowe. Mając taką motywację, za każdym razem zamieniałem się w słuch.

Któregoś dnia, gdy chodziłem do drugiej klasy tejże szkoły, a było to w Kalamazoo w stanie Michigan, nauczycielka przeczytała nam starotestamentową opowieść o chłopcu imieniem Samuel i jego mentorze, Helim, starszym kapłanie pełniącym służbę w jednej ze świątyń. Przypowieść głosi, że pewnej nocy, gdy Samuel już ułożył się do snu, zdało mu się, że Heli go woła. Wstał zatem z łóżka, pobiegł do Helego i powiedział: "Oto jestem: przecież mię wołałeś"[1]  (1 Sm 3, 5a).

Heli spojrzał na młodego Samuela i zmieszany zmarszczył czoło. "Nie wołałem cię - powiedział - wróć i połóż się spać" (1 Sm 3, 5b).

Samuel oczywiście posłuchał. Jednak chwilę później znów usłyszał swoje imię. "Samuelu!" - dobiegło go wołanie. Wstał więc z łóżka, pobiegł do Helego i rzekł: "Oto jestem: przecież mię wołałeś" (1 Sm 3, 6).

 I znów Heli powiedział chłopcu, że się przesłyszał. I znów Samuel wrócił do swojego łóżka.

Gdy sytuacja powtórzyła się po raz trzeci, stary kapłan wreszcie pojął, że być może to sam Bóg próbuje przekazać Samuelowi wiadomość. "Idź spać. Gdyby jednak kto Cię wołał, odpowiedz: Mów Panie, bo sługa Twój słucha" (1 Sm 3, 9a).

"Odszedł Samuel i położył się spać na swoim miejscu" (Sm 3, 9b) - mówi Pismo. Szybko jednak usłyszał swoje imię po raz kolejny. "Samuelu! Samuelu!" - zawołał Pan, na co Samuel odpowiedział bez zastanowienia: "Mów, bo sługa Twój słucha" (1 Sm 3, 10).

Bóg przekazał Samuelowi proroczą obietnicę, która wkrótce miała mieć wpływ na losy całego narodu. Jednak to nie jej treść poruszyła mnie, gdy tak siedziałem w drewnianej szkolnej ławce. Wstrząsnął mną fakt, że wiadomość została przekazana za pośrednictwem uszu i ust małego chłopca.

Zadzwonił dzwonek na przerwę. Panna Van Solen wstała, a moi koledzy popędzili do drzwi. Zwykle byłem pierwszy na boisku - wybierałem zawodników do drużyny, obsadzałem pozycje i ogólnie organizowałem całą rozgrywkę. Ale nie tamtego dnia. Tamtego dnia nie mogłem się ruszyć. Opowieść, którą usłyszałem, wbiła mnie w ziemię, i to z niezrozumiałych dla mnie powodów.

Kiedy prawie wszyscy, oprócz panny Van Solen i mnie, wybiegli z sali, wstałem z krzesła, wcisnąłem ręce głęboko w kieszenie i podszedłem do nauczycielki.

- O co chodzi, Billy? - zapytała, obawiając się prawdopodobnie czegoś strasznego, zważywszy, że mimo dzwonka wciąż byłem w sali.

- Panno Van Solen - powiedziałem ze ściśniętym gardłem - czy Bóg wciąż mówi do małych chłopców?

Panna Van Solen uśmiechnęła się i westchnęła z ulgą. Położyła dłonie na moich małych ramionkach i spojrzała mi prosto w oczy.

- Tak, Billy - powiedziała. - To nie ulega wątpliwości. A jeśli nauczysz się wyciszać i słuchać, przemówi także do ciebie. Jestem tego pewna.

Doznałem wtedy uczucia wielkiej ulgi i pierwszy raz w swoim siedmioletnim życiu pomyślałem, że chrześcijaństwo to nie tylko przestarzałe nakazy, zasady postępowania oraz inne sztywne reguły. Może Bóg rzeczywiście mówił. I być może mówił do mnie.

Usatysfakcjonowany jej odpowiedzią, odwróciłem się, by pobiec na boisko.

- Billy! - zawołała za mną. - Mam coś dla ciebie. - sięgnęła do górnej szuflady swojego biurka. - Z jakiegoś powodu trzymałam tu pewien wiersz, ale teraz uważam, że to ty powinieneś go mieć. Może ci się przydać, biorąc pod uwagę to, o czym rozmawialiśmy. 

Wsunęła mi w dłoń złożoną kartkę i skinieniem głowy dała znać, że mogę odejść. 
 
Tamtego wieczora, gdy zakładałem piżamę, w głowie wciąż krążyła mi myśl, że być może któregoś dnia przemówi do mnie Bóg. Przeszukałem kieszenie swoich szkolnych spodni i wyjąłem kartkę, którą dała mi panna Van Solen. Gdy ją rozłożyłem i wyprostowałem zagniecenia, moim oczom ukazał się wiersz z prośbą o ucho Samuela i możliwość słuchania głosu Boga każdego dnia. Przeczytałem go raz, potem drugi. Za trzecim razem pomyślałem, że mógłbym nauczyć się go na pamięć. Tak też zrobiłem.

Biblijna opowieść, którą przeczytała Panna Van Solen przed końcem zajęć następnego dnia, nie miała dla mnie absolutnie żadnego znaczenia. Udawałem zainteresowanie, wiedząc, że dzięki temu szybciej będę mógł pograć w baseball. Gdy zadzwonił upragniony dzwonek, zerwałem się z ławki i rzuciłem w stronę drzwi.

- Nie tak szybko - zabrzmiał dźwięczny głos panny Van Solen. Poczułem, że złapała mnie za kołnierz koszuli. Z obydwu stron przeciskali się moi koledzy, żeby wybiec z zajęć, a panna Van Solen zadała mi pytanie:

- Co sądzisz o wierszu, który ci dałam?
- Bardzo mi się podoba - powiedziałem.
- Naprawdę go przeczytałeś? - zapytała.
- Nauczyłem się go na pamięć - odpowiedziałem.
- Niemożliwe - stwierdziła oszołomiona.
- Możliwe - odparłem.

Wyraźnie oczekiwała potwierdzenia.

- Czy możesz mi go wyrecytować?

Podjąłem wyzwanie.
- O ucho Samuela proszę, o Niezmierzony - zacząłem - o ucho otwarte proszę i wołam. Niech słuch mój będzie wyczulony; niechże Twe słowa usłyszeć zdołam. Jak Samuel chcę odpowiedzieć na wezwanie i być zawsze na Twoje zawołanie.
Gdy skończyłem, pomyślałem, że panna Van Solen zaraz zemdleje. Zamiast tego jednak posłała mi pełen dumy uśmiech i znów poczułem jej ręce na swoich drobnych barkach.

- Słuchaj Bożego głosu, Billy - powiedziała. - Wierzę, że właściwie wykorzystasz go w swoim życiu.

 



Pełna wersja katolik.pl