Różaniec Łucji


Nieszczęśliwie obudzona rozpoznała swoje więzienie: całą straszną historię dni przebytych i... i w jednej chwili wszystkie strachy przyszłości zawładnęły nią w jednej chwili, jej spokojem po tak wielu udrękach. Ten rodzaj odpoczynku, powierzenie, któremu się oddała, budziły w niej nowy lęk. Zawładnął nią taki niepokój, że pragnęła tylko umrzeć. Jednak uświadomiła sobie, że mogłaby się przynajmniej pomodlić. Wraz z tą myślą zakiełkowała w jej sercu niespodziewana nadzieja. Ponownie wzięła w ręce różaniec i zaczęła się modlić. Z chwilą, gdy modlitwa wypływała z jej drżących ust, serce czuło jak rozrasta się w nim nieokreślona ufność. Nagle przemknęło jej przez myśl, że jej modlitwa mogłaby byćmilej przyjęta i prośba pewniej spełniona, gdyby w swoim przygnębieniu, uczyniła jakiś ofiarny gest. Zaczęła przypominać sobie co ma najdroższego lub co miała najdroższego. W tej chwili jej dusza nie mogła odczuwać innego przywiązania jak do strachu, ani rodzić innego pragnienia jak wolność. Przypomniała sobie i postanowiła od razu uczynić ofiarę. Podniosła się i uklęknęła, trzymając złożone na piersiach dłonie, wokół których zapleciony był różaniec. Wzniosła oczy ku niebu i powiedziała: "O Przenajświętsza Panno! Pani, do Ciebie zwracałam się wiele razy i tak wiele razy mnie pocieszyłaś! Pani, która doświadczyłaś tak wielu cierpień, teraz jesteś tak wychwalona i uczyniłaś tak wiele cudów dla ubogich nieszczęśników. Pomóż mi, Pani! Pomóż mi wyjść z tej opresji, pomóż mi wrócić cała i zdrowa do mojej matki, Matko Pana. Składam ślub dozgonnej czystości, rezygnuję na zawsze z mojego wybrańca, nie chcę należeć do nikogo innego, jak tylko do Ciebie, Pani". Wypowiedziawszy te słowa, opuściła głowę i założyła różaniec na szyję, prawie na znak konsekracji i jednocześnie obrony, jakby zbroję nowych zastępów, do których się właśnie zaciągnęła.

A. Manzoni

teksty pochodzą z książki: "Z Maryją na co dzień - Rozważania na wszystkie dni roku"
(C) Copyright: Wydawnictwo SALWATOR, Kraków 2000
www.salwator.com