logo
Czwartek, 18 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Apoloniusza, Bogusławy, Gościsławy – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
ks. Mieczysław Maliński, Krzysztof R. Jaśkiewicz
Papież obroniłby mnie
Wydawnictwo Rafael


Czy jednak aby uzdrowić, nie trzeba dotknąć?
 
Powtórzę to polskie przysłowie: „Z kim przestajesz, takim się stajesz”. I w tym zdaniu jest powiedziane, że czysty człowiek zaraz się ubrudzi. Rzadko myśli się o tym, że brudny może się stać czystym.
 
Czy nie odczuwa Ksiądz – zważywszy na konsekwencje – że może posunął się o ten jeden krok za daleko? Czy dziś postąpiłby Ksiądz podobnie?
 
Nie miałem wyboru. Kardynał Wojtyła mi polecił, żebym poszedł do Leona Króla, ówczesnego kierownika krakowskiego wydziału ds. wyznań, by uzyskać pozwolenie na budowę bodaj sześciu kościołów w archidiecezji. W opinii ‘fachowców’ to spotkanie z Królem ma być dowodem podjęcia przeze mnie współpracy. Oni nie dodają, że chodziło o kościoły… Dlaczego wtedy poszedłem ja, a nie Wojtyła? Bo, tłumaczył mi, takie są ustalenia z kardynałem Wyszyńskim, że kardynałowie rozmawiają z władzami państwowymi tylko na szczeblu najwyższym. Zresztą, mówię o tym i o innych zleceniach Wojtyły i Episkopatu w książce dość obszernie. [pauza] Pyta mnie Pan, czy dziś, gdybym wtedy wiedział, jakie mogą być konsekwencje, szedłbym taką samą drogą? Myślę, że bym szedł. Od początku byłem skazany na straty, tylko nie wiedziałem, kiedy to przyjdzie. Zresztą, ja sobie założyłem kiedyś z Wojtyłą, że kapłaństwo nasze to będzie życie na straty. Tylko jemu się udało… Mnie nie… [pauza] Pamiętam, kiedyś spotkałem go na podwórku u świętej Anny. Był już kardynałem. Wtedy mi powiedział: „Wiesz, odkryłem, że żeby coś w Kościele zrobić, trzeba być bardzo wysoko”. Byłem zaskoczony, bo myśmy się umawiali inaczej… że zostaniemy zwykłymi księżmi.
 
Dla ludzi.
 
Dla nich. Zapamiętałem jednak te jego słowa, chociaż już upłynęły lata. To jest jakaś prawda: trzeba wejść wysoko. Jemu się to udało, a przy tym został człowiekiem. Nie napisałem tego, ale kiedy przychodziłem do Watykanu, na spotkania z nim, to czułem, że jestem oczekiwany. Mogłem tam bywać co miesiąc albo co tydzień. I zawsze byłem żegnany: „Przyjedź znowu”. Nigdy też nie pisałem o tym, ale te śniadania, obiady, kolacje wspólne, to nie były miłe wspominki o tym, jak było na kajakach czy co słychać u naszych starych znajomych. Często ‘wyjeżdżałem’ przed Papieżem ze swymi pretensjami, nawet i wrzeszczałem, odwracał się wtedy do kuchni i mówił: „Niech się siostry nie boją, to tylko Mietek na mnie krzyczy”.
Byłem z nim tak jak wtedy, kiedy jeszcze chodziliśmy razem po wsi, po wale wiślanym. Chociaż on był już Papieżem…
 
Ale takim, który pozostał człowiekiem.
 
[milczenie] Tak.
 
„Życie – jak powtarzał Forest Gump – jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiadomo, co się przytrafi”. A propos ślepej fortuny: na jubileusz 50-lecia swego kapłaństwa otrzymał Ksiądz koło ratunkowe z życzeniami, by służyć nim tym, co toną. Czy potem ktoś z tych, którzy wtedy fetowali te złote gody, gdy Ksiądz znalazł się w potrzebie, rzucił takie koło?
 
[długie milczenie] Są tacy, którzy mi wciąż wierzą i są gotowi iść za mną dalej. Życzliwych sobie spotykam nawet na ulicy. Często to ludzie obcy. Oni zatrzymują mnie i mówią: „Jesteśmy z księdzem, proszę się trzymać”. Proste dowody sympatii. Podobnie w listach, w internecie. Ktoś założył  stronę, na której pojawiają się broniące mnie wpisy…
 
...www.mm-veto.pl, czy tak?
 
Zgadza się.
 
„Gdyby nie ciemność wokół – pisał kiedyś ks. Pasierb – Kogo byś widział? / Gdyby nie cisza głucha, / Po co byś wołał? / Gdyby nie blizna na sercu – dodawał – Jak byś pamiętał?”. Może więc «ciemność», «cisza» i owa «blizna» to dowody na słuszność wybranej drogi? Stąd może to odrzucenie. I żal. Ten stał się swoistym leitmotivem ostatniej Księdza książki. Nie ma w niej skargi, a jedynie ból. Że oceniany jest Ksiądz po pozorach. I ciekawa rzecz – tę uważny czytelnik wychwyci – pod adresem oskarżycieli nie pada żadne ostre słowo. Jedynym Księdza komentarzem jest milczenie. Gdzieś w tym milczeniu pobrzmiewa tylko pytanie: „Dlaczego?”.
 
Nie wiem… [pauza] Ja się bardzo przyjaźniłem z ‘Piwnicą pod Baranami’. Przede wszystkim z Piotrem Skrzyneckim. Rozumiem przyjaźń nie jako codzienne spotykanie się albo nawet comiesięczne, ale że o sobie wiemy, że jeden wie wszystko o drugim. Tak było między mną a Anną Dymną i jej mężem, Wieśkiem. Z tej jubileuszowej uroczystości, którą przygotowało mi w maju 2000 roku Wydawnictwo ZNAK wraz z ‘Piwnicą’ zachował się albumik. W nim zdanie Ani: „Odmieniałam: ksiądz, księże, księdzu przez wszystkie przypadki, a On powiedział: «Stara, Mietek jestem»”.
 
Mam ten fragment: „Chciałam jeszcze wytłumaczyć jedną rzecz – mówiła Anna Dymna. – Ja poznałam Księdza Malińskiego dwadzieścia jeden lat temu, w tragicznym okresie mojego życia. On podał mi rękę i on przekonał mnie i pokazał mi, że warto jednak dalej i że trzeba”… Józefa Hennelowa na tej uroczystości powiedziała: „Nie byłoby ‘Tygodnika Powszechnego’ bez ‘ramek’ Księdza MM.”
 
Jak więc nie odczuwać smutku? Od tamtego spotkania tyle się zmieniło…
 

 
 



Pełna wersja katolik.pl