logo
Środa, 24 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bony, Horacji, Jerzego, Fidelisa, Grzegorza – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Mieczysław A. Krąpiec OP
Państwo i naród kolebką życia osobowego
Cywilizacja


Podkreślenie religii jako podstawowego wyrazu kultury człowieka jest również ważne z punktu widzenia tak osobistego, jak społecznego, gdyż to właśnie religia stanowi ostateczną rację uzasadniającą wszelkie inne działania kulturowe, czyli działania ludzkie. Wprawdzie wielu bywa niereligijnych twórców kultury, jak np. wielu profesorów uniwersytetu było i jest niewierzących, wielu artystów praktykowało ateizm, wielu polityków nie liczy się z moralnością w swym postępowaniu i uznaje to za dodatkowy argument swej wysokiej profesjonalności – jednak żaden człowiek nie działa bez zasadniczych motywów, mniej lub bardziej uświadomionych, powodujących takie a nie inne działanie. I właśnie te motywy-impulsy ostateczne są motywami religijnymi, albo w sensie prawdziwościowym, albo w sensie mitycznym. Nigdy w ludzkiej kulturze nie brakowało mitów i mitycznych „bogów”. Były w naszej zachodnioeuropejskiej kulturze bóstwa olimpijskie: mocy – Zeusa – Jowisza, miłości – Afrodyty – Wenery, wojska – Aresa – Marsa, przemysłu, rzemiosła – Hefajstosa, handlu, komunikacji – Merkurego itp. Człowiek nie potrafi żyć bez ostatecznych odniesień, bez Transcendencji-Boga lub wyimaginowanej, mitycznej postaci pseudotranscendensu. Dlatego przy upadku kultury ducha pojawiają się bóstwa równie groźne – jak dla niektórych wygodne – w imię których jednych uszczęśliwiano, a innych skazywano na śmierć i pogardę. Znamy te bóstwa: Rewolucji, Postępu, Nauki, Pokoju, Demokracji itd. Człowiek nie może żyć i rozumnie działać bez zasadniczych motywów i odniesień, a właśnie religię pojmuje się jako międzyosobową (między osobą ludzką i Boską) relację, nacechowaną ostatecznym uzasadnieniem wszelkiego ludzkiego działania – jako ludzkiego, a więc racjonalnego. Stąd religia przenika i ostatecznie uzasadnia – stając się jakby ogniskową – ludzkie zabiegi poznawcze, wolitywne, twórcze, czyli kulturalne. Nie można zatem usunąć motywów religijnych (tak rozumianych!), gdyż one, wyrzucone, zmienią charakter działania racjonalnego na... mityczny; co zresztą gwałtownie pojawia się współcześnie na Zachodzie.

Miłość Boga, bliźniego i... ojczyzny
 
Dlatego Polacy nie mają się czego wstydzić, akceptując religijne motywy działania, albowiem one są obecne w każdym człowieku – jako właśnie motywy ostateczne, które należy sobie do końca uświadomić. Spontaniczne zaś uznawanie tych motywów świadczy jedynie o odziedziczonej wysokiej kulturze cywilizacyjnej, personalistycznej, w której osoba ludzka może się wszechstronnie rozwinąć. Natomiast bardzo groźne (świadczy o tym doświadczenie narodów) są tendencje do zastępowania motywów ostatecznych, racjonalnych i zarazem religijnych, motywami-impulsami infraracjonalnymi, podniesionymi do godności „bóstw”, takich jak postęp, „wolna” miłość, wolnomyślicielstwo, tolerancja, gdyż one usuwają właśnie rzeczywistą tolerancję i szacunek oraz miłość bliźniego.
 
Szczególnie cennym dziedzictwem kulturowym jest moralność, utrwalająca się w społecznej obyczajowości. Jest tylko jedna moralność ogólnoludzka, oparta na rozróżnieniu dobra i zła. Moralność ta przybiera charakter „moralności chrześcijańskiej” tak dla nas zbawiennej – gdy dla dodatkowego uzasadnienia moralnego postępowania odwołuje się do ukazanego w Objawieniu celu ludzkiego życia, którym jest Bóg pociągający ku Sobie ostatecznie człowieka, obdarowując go „życiem wiecznym”, będącym udziałem w wewnętrznym życiu samego Boga; gdy ukazuje człowiekowi „pielgrzymującemu” ku wieczności najwyższe wzory, drogowskazy, Osobę Chrystusa, świętych, gdy wskazuje na realną pomoc Boga – łaskę zsyłaną od Boga, gdy w kontakcie modlitewnym z Nim usiłujemy umocnić nasze dobre postępowanie.
 
Moralność chrześcijańska – i etyka jako teoria moralności jedyna przez wyakcentowanie i ustawienie na pierwszym miejscu miłości Boga i bliźniego, uzasadnia racjonalnie poświęcenie się dla drugich – do granic śmierci – w obronie ojczyzny, wolności człowieka jako najwyższych doczesnych „wartości” otwierających „bramy niebios”. Wspólne przeżywanie moralności przepojonej motywami religijnymi tworzy bezcenny narodowy obyczaj jako bezpieczną kolebkę kulturową. Nade wszystko moralność chrześcijańska daje ostateczne podstawy dla ogólnoludzkiego solidaryzmu. Chrześcijańska etyka, bardzo związana z religią, wskazuje, że według Objawienia Bóg jest ojcem wszystkich ludzi i wszyscy ludzie, stworzeni na obraz i podobieństwo Boga, są przez to „braćmi”. Każdy człowiek związany więzami „Bożego dziecięctwa” jest zarazem związany z drugimi ludźmi duchową więzią wspólnej pochodności i wspólnego przeznaczenia. Życie ludzkie, będące „pielgrzymowaniem”, musi być różnorodnie wspomagane przez współpielgrzymujących, z których każdy spełnia specjalny zamysł Boga i specjalną „pomoc” dla drugiego. W takiej perspektywie wszystkich ludzi więcej łączy niż dzieli. I taka świadomość powinna stępić wojenne zapędy pomiędzy sąsiadami i różnymi ludzkimi grupami. U nas – Polaków – współżyto przez stulecia z Żydami, mahometanami, ludźmi z pogranicza innej cywilizacji.

Świadomość poświęcenia życia
 
Stanowisko społecznego solidaryzmu jest wzmocnione solidaryzmem narodowym, rosnącym w miarę obrony ludzkich dóbr osobowych. A tylko w perspektywie „życia wiecznego” można żądać poświęcenia życia doczesnego poszczególnej jednostki. W naszych dziejach liczne były ofiary z życia Polaków za ludzką i narodową wolność – która jedynie umożliwia życie człowieka jako osoby rozumnej. Były ofiary w obronie wiary objawionej i przeciw islamowi, których cywilizacja i kultura groziła zniszczeniem cywilizacji łacińskiej i kultury narodowej. Świadomość poświęcenia młodego życia milionów Polaków za te najwyższe ludzkie dobra (będące gwarancją dobra wiecznego) tworzy także narodowy solidaryzm Polaków. Nie są bowiem obojętne dla narodowych więzów ofiary z życia pod Cedynią, Legnicą, Grunwaldem, Cecorą, Chocimiem, Lwowem, Warszawą, ofiary na bezkresach ZSRR w gułagach, w obozach koncentracyjnych nazistowskich Niemiec. Pamięć tych ofiar jest zapisem, niemogącym ulec zatarciu, w świadomości tego, kto jest Polakiem.
 
Szczególnie doniosłe jest w naszym narodzie umiłowanie wolności. Walki z zaborcami nie miały być prowadzone w imię zemsty czy nienawiści, lecz pod hasłem „za waszą wolność i naszą”. Instynktownie bowiem wyczuwał nasz naród, że pozbawienie wolności jest równoważne pozbawieniu żywotnych podstaw „bycia człowiekiem”, jeśli właśnie „bycie człowiekiem” realizuje się w wolnych aktach decyzyjnych, w których to my sami, dobrowolnie, determinujemy siebie do czynu poprzez wybór takiego sądu praktycznego, który stanie się normą działania i jego realnym źródłem. Pozbawienie więc wolności osoby ludzkiej uderza w podstawy możliwości wykonywania, po ludzku, aktu decyzyjnego. Oczywiście, nie zawsze i nie u wszystkich potrafi realnie ograniczyć wewnętrzną wolność, niemniej jednak jest realnym zabiegiem skierowanym w tym właśnie celu. Dlatego w pieśniach narodowych i ludowych moment wolności był tak mocno podkreślany w naszej kulturze. A największe spustoszenie sprawił ustrój totalitarny w sytuacji właśnie „decyzyjnej”, gdzie wielu wyżej nad wolność racjonalnej decyzji stawia swawolę i sprawy „gospodarcze” nie te realne, podejmowane w wolnych aktach decyzji, ale te, które mają napełnić nienasycony worek wielorakich pożądań jednostki. Obniżenie się moralności, zanikanie obyczajowości (która utrwala dobra moralne w obrzędach i zwyczajach) wskazuje na to, że nasza kultura narodowa – a kulturą są i pozostaną: religia, sztuka, moralność i nauka – znajduje się w dużym stopniu zagrożona i trzeba zorganizowanej pracy społecznej, może całego, a może nawet kilku pokoleń, aby wrócić do stanu równowagi, którą usuwa się nam sprzed naszych nóg. Naród musi zacząć mówić własnym językiem, językiem swych wielkich twórców, myślicieli, także językiem świętych i Biblii, tak jak mówili nasi ojcowie.
 
Mieczysław Krąpiec OP  
 
 



Pełna wersja katolik.pl