logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
o. Raniero Cantalamessa OFMCap
On jest naszym pokojem
Pastores


Wyobraź sobie, że nie ma niebios,
to łatwe, tylko spróbuj.
Żadnego piekła pod nami,
a nad nami tylko niebo.
 
Imagine there’s no heaven
it’s easy if you try.
No hell below us
above us only sky.
 
Wyobraź sobie wszystkich ludzi
żyjących dniem dzisiejszym.
Wyobraź sobie, że nie ma państw,
to niezbyt trudne.
Nie ma za co zabijać lub umierać,
nie ma też żadnej religii.
 
Imagine all the people
living for today.
Imagine there’s no countries,
it isn’t hard to do.
Nothing to kill or die for
and no religion too.
 
Wyobraź sobie wszystkich ludzi
żyjących w pokoju.
Powiecie, że jestem marzycielem,
ale nie jestem jedynym.
Mam nadzieję, że któregoś dnia przyłączysz się do nas
i świat będzie stanowił jedno.
 
Imagine all the people
living life in peace.
You may say I’m a dreamer,
But I’m not the only one.
I hope someday you’ll join us
and the world will live as one.” [1]
 
Zdaje się, że to Platon powiedział: „Nauczycielami ludzi starych są filozofowie, młodych zaś poeci”. Dziś, prawdę mówiąc, nauczycielami młodzieży są już nie poeci, lecz piosenkarze, poezję zastąpiła muzyka. Miliony młodych ludzi wzorują swoje życie na życiu ulubionego artysty (lub wręcz ulubionej piosenki).
 
W tygodniach pełnych wydarzeń, które przeżywaliśmy, ta piosenka, napisana przez jednego z wielkich idoli muzyki rozrywkowej, o wpadającej w ucho melodii, rozbrzmiewała podczas manifestacji i w programach radiowych, jako rodzaj pacyfistycznego przesłania. Nie możemy zostawić jej bez odpowiedzi. 
 
Jezus kiedyś zaczerpnął myśl przewodnią swej nauki z dziecięcej piosenki śpiewanej w Jego czasach na ulicach: „Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wyście nie zawodzili” (Mt 11,16-17). Pójdźmy za Jego przykładem.
 
Pierwsze pytanie, które sobie stawiamy, brzmi: dlaczego mamy wysilać się, by „wyobrazić” sobie coś, co mieliśmy przed oczami do wczoraj? Świat bez raju i piekła, bez religii, bez państw, bez własności prywatnej, w którym uczyło się ludzi, by żyli wyłącznie doczesnością. Czyż nie takie właśnie społeczeństwo zamierzały stworzyć totalitarne reżimy komunistyczne? Marzenie zatem nie jest nowe, lecz przebudzenie z niego nie było wesołe...
 
„Nie ma już nieba, nie ma już piekła” – również te słowa nie zabrzmiały po raz pierwszy na świecie. „Jeżeli Bóg istnieje, człowiek jest nicością. (...) Bóg nie istnieje. (...) Płaczmy z radości. (...) Nie ma Nieba, nie ma Piekła, jest tylko Ziemia” [2]
 
Słowa te znany filozof i pisarz włożył w usta jednej ze swych postaci w latach dominującego egzystencjalizmu ateistycznego.
Ten sam autor jednak napisał także inny dramat zatytułowany Przy drzwiach zamkniętych. Opowiada on o trzech osobach – mężczyźnie i dwóch kobietach – wprowadzanych w krótkich odstępach czasu do tego samego pomieszczenia. Nie ma w nim okien, światło świeci z maksymalną ostrością i nie można go wyłączyć, jest duszno i gorąco i nie ma tam nic oprócz kanapy. Drzwi są zamknięte, dzwonek wprawdzie jest, ale nie działa. O kim mowa? Są to trzy dopiero co zmarłe osoby, a miejsce, w którym się znajdują, to piekło.
 
Za sprawą wzajemnego grzebania w swoim życiu, ich dusze stanęły przed nimi odarte ze wszystkiego i grzechy, których najbardziej się wstydzili, ukazały się w całej okazałości i zostały bezlitośnie wykorzystane przez pozostałych. Jedna z tych osób mówi: „Pamiętacie: siarka, stos, palenisko... Co za żarty! Żadnych palenisk nie trzeba. Piekło to są Inni” [3]. W ten sposób piekło nie zostało usunięte, przeniesiono je tylko na ziemię.
 
Piosenka, którą przypomniałem, pomijając niewłaściwe rady, jak wprowadzić w życie to, co głosi, zawiera gorące pragnienie, dobre i święte, które nie może pozostać bez odpowiedzi. Posłuchajmy innej „piosenki” o pokoju i jedności, napisanej dużo wcześniej: „On (...) jest naszym pokojem. On, który obie części ludzkości uczynił jednością, bo zburzył rozdzielający je mur – wrogość. W swym ciele pozbawił On mocy Prawo przykazań, wyrażone w zarządzeniach, aby z dwóch rodzajów ludzi stworzyć w sobie jednego nowego człowieka, wprowadzając pokój, i w ten sposób jednych, jak i drugich znów pojednać z Bogiem, w jednym Ciele przez krzyż, w sobie zadawszy śmierć wrogości. A przyszedłszy, zwiastował pokój wam, którzyście daleko, i pokój tym, którzy blisko, bo przez Niego jedni i drudzy w jednym Duchu mamy przystęp do Ojca” (Ef 2,14-18).
 
Również tutaj ukazany jest świat, w którym żyje się „w pokoju”, jakby „stanowił jedno”. Jednak droga do jego osiągnięcia jest odmienna. „Wprowadził pokój, w sobie zadawszy śmierć wrogości”. Niszcząc wrogość, a nie wroga, niszcząc ją w sobie, nie zaś w innych!
 
Jednocześnie w tym samym czasie inny wielki człowiek ogłaszał światu nadejście pokoju. W Azji Mniejszej odnaleziono pośród ruin meczetu marmurowe tablice z kopią słynnego Index rerum gestarum, zawierającego wykaz czynów cesarza Oktawiana Augusta. Ogłasza w nim pax Romana, ustanowiony przez niego na świecie, określając go mianem parta victoriis pax, pokojem osiągniętym dzięki zwycięstwom militarnym [4].
 
Jezus nie polemizuje z tym rodzajem pokoju, lecz ukazuje, iż istnieje całkiem inny. Powiada: „Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję” (J 14,27). Także Jego pokój jest „owocem zwycięstw”, lecz zwycięstw nad samymi sobą, nie zaś nad innymi, zwycięstw duchowych, a nie militarnych. „Oto zwyciężył Lew z pokolenia Judy” (vicit leo de tribu Juda) – woła Apokalipsa (5,5), a św. Augustyn wyjaśnia: Victor quia victima – „Dlatego był Zwycięzcą, że był również Ofiarą” [5]. Jezus nauczył nas, że nie ma powodu, dla którego można zabić, są za to sprawy, za które warto umrzeć.
 
Ewangeliczna droga do pokoju nie odnosi się wyłącznie do sfery wiary, jest aktualna także w środowisku polityki, dla całego społeczeństwa. Obecny stan świata wymaga, by zamienić metodę Augusta na sposób Chrystusa. Współczesne sumienie nie może już zaakceptować powołania, które Wergiliusz wskazywał swoim współobywatelom: Tu regere imperio populos. Romane, memento – „Ty, Rzymianinie, pamiętaj: masz władnie rządzić ludami” [6]. Każdy naród domaga się prawa do samostanowienia.
 
Dziś jasno widzimy, iż jedyną drogą prowadzącą do pokoju jest zniszczenie wrogości, a nie wroga (czy zgładzimy połowę ludzi na świecie niezadowolonych ze swego położenia? jak rozpoznać, kto jest terrorystą?). Nie wspominając już nawet o tym, że również do wrogów odnosi się to, co Tertulian mówił o krwi chrześcijan: Semen est sanguis christianorum: także krew wrogów jest, niestety, nasieniem dla innych wrogów.
 
Ktoś krytykował Abrahama Lincolna, że jest zbyt wyrozumiały dla swoich wrogów i przypomniał mu, iż jego obowiązkiem jako prezydenta jest niszczenie nieprzyjaciół. Lincoln odpowiedział: „Czyż nie niszczę moich wrogów, gdy zmieniam ich w przyjaciół?”.
 
Czy znajdzie ten wielki prezydent USA kogoś, kto podejmie to nadzwyczajne wyzwanie? Wrogów niszczy się bronią, wrogość – dialogiem. Kościół, kierowany przez papieża, nim wskaże ten program narodom, stara się zrealizować go w relacjach z innymi religiami.
 
Ukazaliśmy jednak ledwo połowę chrześcijańskiego przesłania o pokoju. Modny dziś slogan głosi: Think globally, act locally („Myśl globalnie, działaj lokalnie”). Pasuje on zwłaszcza do pokoju. Wprowadzanie pokoju jest przeciwieństwem prowadzenia wojen. By prowadzić wojnę, trzeba długich przygotowań: należy zgromadzić wielkie armie, ułożyć strategie, zawiązać sojusze i wreszcie rzucić oddziały do ataku. Biada temu, kto chciałby zacząć pierwszy, z własnej inicjatywy: byłby skazany na nieuchronną klęskę.
 
Natomiast do pokoju dochodzi się dokładnie na odwrót: zaczynając od siebie, od razu, jako pierwsi, choćby samemu, przez zwykłe uściśnięcie ręki. Miliardy brudnych kropel wody nigdy nie stworzą czystego oceanu. Miliardy ludzi bez pokoju w sercach – oraz rodzin bez pokoju w ich łonie – nie stworzą ludzkości żyjącej w pokoju. Orędzie Jana Pawła II na Światowy Dzień Pokoju w 1984 roku było zatytułowane: „Pokój rodzi się z serca nowego”.
 
Jaki sens ma urządzanie manifestacji na ulicach i wołanie: „Pokój!”, gdy wymachuje się pięściami i rozbija wystawy sklepowe? Czy można być „uzbrojonymi pacyfistami”? Także jaki sens ma wywieszanie z okna pokojowych transparentów, gdy w domu podnosi się głos, gdy narzuca się swą wolę, jak tyran, wznosi się mury wrogości i milczenia? Czyż nie byłoby lepiej w takim przypadku ściągnąć transparent i powiesić go w domu?
 
Również my, zgromadzeni tutaj, musimy zrobić coś, żeby być godnymi mówienia o pokoju. Jezus przyszedł, by wieścić „pokój dalekim i pokój bliskim”. Pokój z „bliskimi” często jest trudniejszy od pokoju z „dalekimi”... Jezus powiedział: „Jeśli (...) przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam sobie przypomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przed ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim. Potem przyjdź i dar swój ofiaruj” (Mt 5,23-24).
 
Za kilka chwil zbliżymy się, by ucałować Ukrzyżowanego. Jeśli nie chcemy, aby z wysokości swego krzyża Jezus nas napomniał: „Idź i pojednaj się z bratem swoim”, nasz pocałunek musi być dany nie tylko Jemu, który jest Głową, ale również członkom Jego ciała, zwłaszcza tym, których nie akceptujemy.
 
Dawniej na zakończenie Wielkiego Postu lub misji ludowych urządzano ognisko marności. Na stos rozpalony na środku rynku w mieście każdy rzucał przedmioty, które miał w domu, związane z nałogami lub zabobonami. Oni wzniecali ognisko marności, my natomiast rozniećmy ognisko wrogości! Rzućmy w ramiona Ukrzyżowanego i w płonący piec swego serca wszelką nienawiść, urazy, niechęci, zazdrości, rywalizację, wszelką chęć wymierzenia na własną rękę sprawiedliwości.
 
„Przez Niego jedni i drudzy w jednym Duchu mamy przystęp do Ojca”. „Jedni i drudzy” to już nie tylko Żydzi i poganie, ale także chrześcijanie i muzułmanie, łacinnicy i grecy, katolicy i protestanci, duchowieństwo i świeccy, mężczyźni i kobiety, biali i czarni.
 
Oto ewangeliczna odpowiedź na marzenie z piosenki: „I świat będzie stanowił jedno”. Znamy zarzut: „Minęło 2000 lat i co się zmieniło?”. Nie ulegajmy jednak tym wątpliwościom. Świat pojednany, uczyniony jednością w Chrystusie, już istnieje. To właśnie widzi Bóg, gdy spogląda na naszą umęczoną planetę. On, który ogarnia spojrzeniem jednocześnie przeszłość, teraźniejszość i przyszłość.
 
Wciąż aktualne jest dla świata to, co św. Franciszek z Asyżu mówi o każdym człowieku: „Człowiek jest tym tylko, czym jest w oczach Boga, i niczym więcej” [8]. Świat jest tym tylko, czym jest w oczach Boga, i niczym więcej. W oczach Boga – teraz! – „nie ma już Żyda ani poganina, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteśmy kimś jednym w Chrystusie Jezusie” (Ga 3,28).
 
13 kwietnia 1997 roku na sarajewskim stadionie Ojciec Święty Jan Paweł II modlił się do Boga o pokój. Przyłączamy się do jego pełnego bólu wołania, nie mniej aktualnego dziś niż wtedy, po tym jak jedna wojna dopiero co się zakończyła, a inne, zapomniane, wciąż są toczone: „Ja, biskup Rzymu, klękam przed Tobą, Panie, by wołać: uwolnij nas od plagi wojny. Przyjdź królestwo Twoje: królestwo sprawiedliwości, pokoju, przebaczenia i miłości. Ty nie miłujesz przemocy i nienawiści, Ty wzdragasz się przed niesprawiedliwością i egoizmem. Chcesz, aby ludzie byli dla siebie braćmi, a Ciebie uznawali za Ojca. Twoją wolą jest pokój”. Bądź wola Twoja!
 
Raniero Cantalamessa OFMCap 
tłum. Grzegorz Niedźwiedź OFM
Pastores 20 (3) 2003
 
fot. Tpsdave Flowers | Pixabay (cc)

___________________________________
Przypisy:
 
Homilia wygłoszona w Wielki Piątek 2003 roku w bazylice św. Piotra.
 [1] J. Lennon, Imagine.
 [2] J.-P. Sartre, Diabeł i Pan Bóg, tłum. J. Kott, "Dialog", 9/1959, s. 67.
 [3] J.-P. Sartre, Przy drzwiach zamkniętych, w: Dramaty, tłum. J. Lisowski - J. Kott, PIW, Warszawa 1957, s. 176.
 [4] Monumentum Ancyranum, tłum. S. Łoś (Sylwetki rzymskie 1958).
 [5] Św. Augustyn, Wyznania, X,43, tłum. Z. Kubiak, IW PAX, Warszawa 1987.
 [6] Wergiliusz, Eneida, VI,851, tłum. Z. Kubiak, PIW, Warszawa 1987, s. 210.
 [7] Pisma św. Franciszka z Asyżu, wyd. III, tłum. K. Ambrożkiewicz OFMCap, Ojcowie Kapucyni, Warszawa 1990, s. 43. 
 
 



Pełna wersja katolik.pl