logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Amedeo Cencini
Ojciec marnotrawny
Wydawnictwo eSPe


Rok wydania/ stron 2001, stron 72
Oprawa miękka
Format 115x190
Cena 9.50 zł.
ISBN 83-88683-28-4

 
Starszy syn: niepamięć miłości (lub zanik pamięci)
 
Starszy syn z przypowieści o synu marnotrawnym jest w pewnym sensie wyobrażeniem chorej pamięci albo też jakiegoś dziwnego sposobu stawiania się wobec własnej (lub cudzej) przeszłości.
 
SKAZANY NA ROBOTY PRZYMUSOWE
 
Zasadniczo ktoś taki jak starszy brat jest niewdzięcznikiem; nie jest on wdzięczny za otrzymane dobra, co więcej, nie zauważa nawet, że zawsze przebywał w domu ojca, że miał ojca, którego jest synem i z którym dzielił i dzieli wszystkie dobra. Jest jak sierota, bez zakorzenienia i bez relacji, bez rodzeństwa i bez rodziców. Uważa, że wszystko zawdzięcza samemu sobie, że jest całkowicie niezależny, że nie ma komu i za co dziękować, a przynajmniej nie skłania go do tego jego pamięć. Dobrego starca, który uważa się za jego ojca, zawsze uważał za szefa, za przełożonego, którego wstydził się poprosić choćby o pozwolenie na urządzenie sobie zabawy z przyjaciółmi; za właściciela, któremu służył przez całe życie (co uczyniło z niego niewolnika) i względem którego był skazany na roboty przymusowe; albo za władcę, którego obawiał się do tego stopnia, że nigdy nie przekroczył żadnego jego polecenia; albo za starego skąpca, który niczego mu nigdy nie podarował; albo za starego naiwniaka, oszukanego przez sprytnego młodszego syna i teraz ponownie oszukanego przez tego samego syna udającego skruchę; albo może za zwykłego współczesnego ojca, który zwykle wyróżnia i bardziej kocha młodszego syna półgłówka, zaś nie docenia starszego syna, który zawsze był względem niego lojalny.
 
W najgłębszej warstwie tej przypowieści starszy syn przedstawia postać surowego i moralizatorskiego cenzora, który kryje się po trosze w każdym z nas i sprzeciwia się powrotowi, odnalezieniu się brata, który się zagubił. Jest to ten wymiar dumnego i aroganckiego „ja”, które nie chce i nie potrafi zgodzić się na własne słabości, które chciałoby pokonać i unicestwić na zawsze każde ograniczenie i niedojrzałość, które nie nauczyło się przyjmować w pełni własnej przeszłości i odwdzięczać-wspominać – wśród własnych słabości – miłosierdzie Ojca.
 
Taki nienaturalny sposób patrzenia na swe przeszłe i teraźniejsze życie nie otwiera oczywiście na przyszłość, na ufność, na przeżywanie radości, na wspólne biesiadowanie, na pojednanie prowadzące do powołania, na życie w perspektywie wdzięczności za otrzymane dobro, co prowadziłoby do bezinteresownego i nieuchronnego – chociaż w pełni dobrowolnego – daru z samego siebie.
 
Ów starszy syn, a raczej ta sierota, kryje się, jak powiedzieliśmy, po trosze w każdym z nas i – jeśli nie zostanie rozpoznany – wyrządza ogromne szkody. Często to właśnie on uniemożliwia wielu młodym ludziom jakiekolwiek pojednanie, jakiekolwiek odwdzięczenie się rozumiane jako rozpoznawanie w historii własnego życia nowego znaczenia czy nowej logiki..., z której można byłoby wyprowadzić własny pomysł na życie. Moglibyśmy posunąć się do stwierdzenia, że ten ukryty w nas nieszczęśnik jest najbardziej odpowiedzialny za kryzys powołania. Nierzadko bowiem i dzisiaj można znaleźć młodych (i nie tylko młodych) ludzi z „chorą pamięcią”, którzy nie są pogodzeni z własnym życiem i z własną przeszłością i źle odczytują własną historię. W epoce programów gromadzenia danych w niemal nieograniczonych zasobach pamięci coraz częstsze są zjawiska niepamięci. Pewne odcinki życia są nigdy nie odwiedzane z powodu tajemniczych wirusów, które skażają pamięć albo czynią człowieka wierzącego pozbawionym pamięci, niezdolnym do uznania i opowiedzenia własnej historii, w której mógłby znaleźć punkt zaczepienia do odkrycia swego powołania. Mogą to też być diabelskie wirusy, które wymazują nawet całe partie życia, zwłaszcza okresy słabości, wraz z tajemnicą łaski Bożej, która zdolna jest działać także w ludzkiej słabości.
Przyjrzyjmy się przynajmniej niektórym rodzajom chorej i niepojednanej pamięci oraz przykładom złego odczytania własnych przeżyć.

 



Pełna wersja katolik.pl