logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
s. Ann Shields
Ogień w moim sercu. Klucz do życia pełnego miłości i modlitwy
Wydawnictwo eSPe


Ogień w moim sercu to napisany prostym, zrozumiałym dla każdego językiem, przywołujący wiele przykładów z życia i obrazowych przypowieści, zbiór praktycznych porad, jak żyć z Bogiem każdego dnia.
 
„Życie pełne miłości przeżywane jest w nieustannej świadomości Bożej miłości. Jest życiem przeżywanym w ciągłym poleganiu na Bożej miłości. Takie życie oparte jest na bezustannym okazywaniu Bożej miłości innym” (fragment książki).
 
 

Wydawca:eSPe
Rok wydania:2014
ISBN:978-83-7482-648-8
Format:140x200
Stron:168
Rodzaj okładki:Miękka

 
Kup tą książkę  
  

 
Miłość Boga pokonuje lęk
 
Osobą, która najbardziej ze wszystkich zachęciła mnie do pójścia za Panem, była moja przyjaciółka, siostra Baptysta, siostra miłosierdzia. Ci z nas, którzy znali ją dobrze, nazywali ją zdrobniale Bapy. Była znacznie starsza ode mnie, ale traktowałam ją jak przyjaciółkę. Była kobietą wielkiej świętości, odwagi i miłości. Niestety, chorowała również na poważną chorobę serca. I wiedziałam, że pomimo swojej odwagi, bała się umierania.
 
Przez kilka lat modliliśmy się, aby Bóg uzdrowił jej serce i przedłużył życie. Z czasem jednak stało się jasne, że nie taki był Boży plan i że Pan Bóg pragnął zabrać ją do siebie. Było to oczywiste także dla niej i próbowała przyjąć to ze spokojem. "Staram się" – mówiła. – "Staram się. Ale tak bardzo się boję".
 
Przez cały ten czas opowiadała innym o wiernej i miłosiernej miłości Boga. Mówiliśmy do niej: "Bapy, a co z tobą? Nie wierzysz, że Bóg cię kocha?". A ona odpowiadała: "Oczywiście, że wierzę. Ale jakaś część mnie nadal tak bardzo się boi".
 
W dniu, w którym została zabrana do szpitala, najszybciej, jak tylko mogłam, udałam się, aby być przy niej. Jej stan był poważny. Gdy jednak weszłam do sali intensywnej opieki, ogarnęło mnie niezwykłe poczucie pokoju. Nie potrafiłam tego opisać, ale ono tam było.
 
Zaczęłam coś do niej mówić, ale szybko się zorientowałam, że nie miała wystarczająco dużo sił, aby koncentrować się na rozmowie. Uklękłam po prostu przy łóżku, z ustami blisko jej ucha i zaczęłam się modlić Psalmem 23. "Pan jest moim pasterzem..."
 
Leżała tak, nie ruszając się, bez jakiegokolwiek wyrazu na twarzy aż do momentu, gdy doszłam do końca psalmu: "I zamieszkam w domu Pańskim na długie dni". Nagle delikatnie uśmiechnęła się i cicho powtórzyła: "Na długie dni. Na długie dni".
 
Nie chcąc jej męczyć, wstałam, aby wyjść. Jednak zanim wyszłam, usłyszałam, jak mnie woła. Odwróciłam się. Patrzyła teraz na mnie z ogromnym uśmiechem na twarzy i powiedziała po prostu: "My cię kochamy".
 
"Bapy, co masz na myśli?" – zapytałam. Nie bardzo wiedziałam, co rozumiała przez "my".
 
"Och, dziecko – odparła – Jezus i ja, my cię kochamy". Leżąc u samych bram śmierci, odczuwała takie zjednoczenie z Panem, że potrafiła powiedzieć: My cię kochamy. 




 
 



Pełna wersja katolik.pl