logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
s. Ann Shields
Ogień w moim sercu. Klucz do życia pełnego miłości i modlitwy
Wydawnictwo eSPe


Ogień w moim sercu to napisany prostym, zrozumiałym dla każdego językiem, przywołujący wiele przykładów z życia i obrazowych przypowieści, zbiór praktycznych porad, jak żyć z Bogiem każdego dnia.
 
„Życie pełne miłości przeżywane jest w nieustannej świadomości Bożej miłości. Jest życiem przeżywanym w ciągłym poleganiu na Bożej miłości. Takie życie oparte jest na bezustannym okazywaniu Bożej miłości innym” (fragment książki).
 
 

Wydawca:eSPe
Rok wydania:2014
ISBN:978-83-7482-648-8
Format:140x200
Stron:168
Rodzaj okładki:Miękka

 
Kup tą książkę  
  

 
Moc miłości
Wówczas zaczniemy obserwować zadziwiające rzeczy. Ponieważ miłość ma moc; moc przemieniania ludzi i sytuacji. Miłość jednoczy to, co zostało rozdarte na kawałki. Przynosi nadzieję tam, gdzie panowała rozpacz. Przynosi pewność tam, gdzie było zwątpienie. Miłość przynosi radość tam, gdzie panował smutek, życie tam, gdzie była śmierć.
 
Byłam niedawno świadkiem działania przemieniającej mocy miłości. Zdarzenie to przytrafiło się mojej przyjaciółce, która pracuje jako pielęgniarka. Na jej oddział został przyjęty nowy pacjent, mężczyzna w wieku około czterdziestu lat, u którego stwierdzono AIDS. Przez kilka miesięcy prowadził normalne życie. Następnie był zmuszony zrezygnować z pracy i przez większość czasu przebywał w domu. Później nie mógł już wstawać z łóżka – a był w kwiecie wieku.
 
Wreszcie został umieszczony w szpitalu, gdzie miał umrzeć. Był rozgoryczony, pełen lęku, sfrustrowany i wyładowywał swoje uczucia na każdym, kto miał z nim kontakt – włączając w to moją przyjaciółkę, która zajmowała się nim kilka razy dziennie. Co więcej, wydawało się, że z jakiegoś powodu rezerwował dla niej dodatkową porcję złości. Splunął jej w twarz, gdy schyliła się, aby poprawić mu poduszkę. Bez przerwy na nią przeklinał. Czasem nawet ją uderzył.
 
Jak ona reagowała? Na początku tak, jak zareagowałaby większość z nas. Czuła się urażona i zła. Chciała wziąć odwet albo chociaż uciec. Ale nie zrobiła tego. Została i modliła się. Nie poprosiła o przydzielenie jej innych obowiązków.
 
"Nie wiedziałam, co jeszcze mogę zrobić" – opowiadała mi później. "Nic z tego, co robiłam jako pielęgniarka, nie wydawało się mieć jakiegokolwiek znaczenia. Tak więc jedynie się za niego modliłam i modliłam, i modliłam".
 
Przez jakiś czas sytuacja wydawała się jedynie pogarszać. Mężczyzna stawał się coraz bardziej zły, zgorzkniały i wrogo usposobiony. Na tym etapie zaczął się jeszcze wyładowywać na swojej rodzinie. Całkowicie zraził ich do siebie. Mimo że umierał, nie chcieli mieć z nim nic wspólnego, nie chcieli go więcej widzieć.
 
Moja przyjaciółka kontynuowała modlitwę.
 
Wówczas, jakieś trzy dni przed śmiercią tego człowieka, niespodziewanie pojawiła się u niego żona. Z jakiegoś powodu nie zareagował tym razem gniewem czy wrogością. W jej zachowaniu wydawało się być coś, co uspokajało. To, co miała do powiedzenia, było bardzo krótkie i bardzo proste. "Odnalazłam Jezusa – powiedziała mężowi – i chciałabym, abyś wiedział, że ci wybaczam, i chcę cię prosić, abyś i ty mi wybaczył".
 
Mężczyzna zaczął łkać. Wyciągnął ramiona i objął swoją żonę, a następnie oboje długo płakali. Tuż przed jego śmiercią żona przyprowadziła go do Chrystusa. Wyznał grzechy i oddał swoje życie Bogu.
 
Dlaczego? Ponieważ miłość Boga dotarła do niego przez modlitwę mojej przyjaciółki pielęgniarki i przez wierność i posłuszeństwo jego żony. 




 
 



Pełna wersja katolik.pl