Wydawca: PROMIC Wydawnictwo Księży Marianów Rok wydania: 2012 ISBN: 978-83-7502-335-0 Format: 116x190 Stron: 416 Rodzaj okładki: Miękka |
Rozdział 2
Ars 1983-1986
PRZEZ CZTERY KOLEJNE lata tysiące uczestników gromadziło się w Ars, aby doświadczać tam wielkich rzeczy zdziałanych wszechmocą Ducha Świętego. W 1983 roku prowadzeniem modlitw, katechez i posługą sakramentalną zajęły się trzy wspólnoty: Chleb Życia, Chemin Neuf oraz Wspólnota Lwa Judejskiego (która przekształciła się we Wspólnotę Błogosławieństw). W następnych latach organizowała spotkanie wyłącznie ta ostatnia. Niemniej z roku na rok tak dynamicznie rosła liczba uczestników, że trzeba było zaprzestać spotkań. Mieszkańcy Ars nie mogli się w tej sytuacji odnaleźć, nie dawali rady przejść na drugą stronę ulicy...
Co się stało? Dzięki wierze w Ducha Świętego i za wstawiennictwem św. Proboszcza z Ars strumienie łaski wylewały się w tych dniach na rzesze ludzi spragnionych Boga. Potwierdzały się słowa Psalmu: "Niech mówią o potędze Twoich dzieł straszliwych, i ja opowiem Twą wielkość. Niech przekazują pamięć o Twej wielkiej dobroci i niech się radują Twą sprawiedliwością" (Ps 145, 6-7).
Pan zechciał – dzięki tym trzem nowym wspólnotom – odnowić zapał tego ważnego duchowego ośrodka, wówczas jakby zapomnianego. Z perspektywy dwudziestu lat widać, że było to rzeczywiście zielone światło dla wszystkiego, co dzieje się w tym leżącym nieopodal Lyonu miasteczku.
Kiedy tylko dotarliśmy do Ars, w zakrystii, przed pierwszą Mszą zaplanowaną na 18:00, brat ze Wspólnoty Lwa Judejskiego udzielił paru wskazówek pięćdziesięciu księżom (nazajutrz było ich stu pięćdziesięciu). A mnie nasunęły się słowa: "Dwóch z nas wypowiada jeszcze formułę rozgrzeszenia po łacinie. Mam podwójny egzemplarz z wersją francuską. Można się do mnie zwrócić". I dodałem: "Jeden z księży zorientuje się, że słowo to przeznaczone jest dla niego, bo gdy będzie przechodził koło sarkofagu św. Proboszcza, poruszy go Boże miłosierdzie".
Przy wyjściu z zakrystii jeden z tych dwóch księży poprosił mnie o formularz po francusku, który od razu mu dałem. A drugi? Minęły dwa, trzy dni... Wtedy pewien ksiądz w podeszłym wieku dał mi znać, że przynajmniej trzydziestu penitentów czeka w kolejce na spowiedź. Powiedziałem mu, że mamy czas, zapominając o tamtych słowach, które padły w zakrystii.
Gdy później ponownie natknąłem się na niego, wyznał mi szczerze: "Najpierw powinienem powiedzieć, że przez dwa dni miałem księdza za nic... Po co ksiądz wtrąca się w nie swoje sprawy? Dziś rano, gdy nie było tu pielgrzymów, przyszedłem się wyciszyć i pomodlić. Obszedłem spokojnie cały kościółek, kiedy nagle stanąłem oko w oko z relikwiami św. Proboszcza. Rzuciłem się z płaczem na kolana. Przypomniałem sobie księdza słowa. Przecież były przeznaczone dla mnie! Otrzymałem za wstawiennictwem św. Proboszcza wielką łaskę – łaskę żalu i skruchy, płaczu nad własnym grzechem, odbycia dobrej spowiedzi. Jeśli ksiądz pozwoli, to się wyspowiadam".
Jaką lekcje z tego wyciągnąłem? Po pierwsze, bardzo chciałbym mieć podobną łaskę żalu... Po drugie, Pan wszystko przewidzi, gdy chce nas uszczęśliwić. Wykorzystując nasze opory, udziela nam dodatkowych łask dla naszego nawrócenia.