logo
Wtorek, 23 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Ilony, Jerzego, Wojciecha – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Jacques Marin
Ogień i radość. Ewangelizacja w Duchu Świętym
Wyd Marianow


Ta książka nie jest kolejnym pobożnym apelem do księży i zakonników, jakoby ewangelizacja była tylko „ich sprawą”. To wezwanie do wszystkich ochrzczonych, żeby jeszcze raz przyjrzeli się swojemu chrześcijańskiemu dowodowi tożsamości i tym wszystkim racjom, które pozwalają im nazywać się ludźmi wierzącymi.

 
Wydawca: PROMIC Wydawnictwo Księży Marianów
Rok wydania: 2012
ISBN: 978-83-7502-335-0
Format: 116x190 Stron: 416
Rodzaj okładki: Miękka
 
 
Kup tą książkę
 

 

Rozdział 1

Uwierzyć we wszechmoc Ducha


W CREDO WYZNAJEMY: "Wierzę w Ducha Świętego, Pana i Ożywiciela, który [...] z Ojcem i Synem wspólnie odbiera uwielbienie i chwałę". Wierzymy więc w Osobę Ducha Świętego, ale nie zawsze i nie do końca w Jego Boską wszechmoc. Podobnie jest z działaniem Ducha w nas. Czy jednak mamy odwagę prosić Go, żeby wkraczał w nasze życie? Jeśli nie, jest to rzecz godna pożałowania, bowiem przecież potrzebujemy Go do własnego duchowego wzrostu. To On jest Uświęcicielem.

Możliwe, że wielu chrześcijan nie czyni postępów w miłowaniu Boga i bliźniego dlatego, że nie przyzywają Ducha. "Przybądź, Duchu Święty [...] bez Twojego tchnienia cóż jest wśród stworzenia? Jeno cierń i nędze" - tak brzmi fragment Sekwencji na uroczystość Zesłania Ducha Świętego, która przypomina, że potrzebujemy Ducha, aby kochać.

Ogromną szkodą byłoby o tym nie wiedzieć albo nie pamiętać, ponieważ to Duch Święty stanowi stale dostępną skarbnicę niewyczerpanych łask. To o Nim Jezus mówi, że Bóg Ojciec udziela Go "bez miary" (J 3, 34). Tak więc Ducha Świętego nigdy nie powinno nam brakować.

Wsłuchajmy się w słowo Boże na temat ognia. Odwołanie się do tego symbolu przybliża nam potęgę działania Ducha w każdym miejscu i czasie. Przypomina o tym Katechizm Kościoła Katolickiego:


Ogień symbolizuje przekształcającą energię dzieł Ducha Świętego. Prorok Eliasz, który "powstał jak ogień, a słowo jego płonęło jak pochodnia" (Syr 48, 1), swoją modlitwą sprowadza ogień z nieba na ofiarę na górze Karmel (por. 1 Krl 18, 38-39); [...] Jan Chrzciciel, który "pójdzie przed Panem w duchu i mocy Eliasza" (Łk 1, 17), zapowiada Chrystusa jako Tego, który "chrzcić [...] będzie Duchem Świętym i ogniem" (Łk 3, 16), [...] Jezus powie: "Przyszedłem rzucić ogień na ziemię [...]" (Łk 12, 49). W postaci języków "jakby z ognia" Duch Święty spoczywa na uczniach w poranek Pięćdziesiątnicy i napełnia ich sobą (Dz 2, 3-4). [...] "Ducha nie gaście" (1 Tes 5, 19) (KKK 696).
 

W kolejnych stuleciach nie brakowało świadectw objawiania się potęgi Ducha Świętego. Ja jednak byłem skłonny uważać owe manifestacje Ducha za realne fakty historyczne, których potrzebowały wyłącznie pierwsze wspólnoty chrześcijańskie, aby ugruntować swoją wiarę z uwagi na silny opór wobec łaski Bożej panujący w rzymskim imperium. Ale w XX wieku - jak myślałem - każdy ochrzczony powinien robić swoje, czyli wypełniać obowiązek życia według Ewangelii. Potężne i widoczne charyzmaty nie wydawały się już konieczne, chyba że w przypadku misjonarzy (np. stykających się z czarownikami), a więc tylko w wyjątkowych przypadkach.

I oto w różnych miejscach nagle zaczęło dochodzić do zadziwiających manifestacji Ducha. Nie chodziło więc o jakąś zamierzchłą przeszłość. Dostrzec też można było zdumiewające skutki wiary gromadzących się chrześcijan. Aż w końcu Duch Święty postanowił ujawnić swoją wszechmoc pośród nas, którzy w Nim, Panu naszego życia, złożyliśmy całą ufność.

W ten sposób w Nevers, w naszej niedużej grupie modlitewnej, której celem było uwielbienie i słuchanie słowa Bożego, szybko pojawiły się "słowa poznania" skierowane do konkretnych osób. Uzyskiwały one niezwłoczne potwierdzenie. Z radością stwierdzaliśmy więc, że Duch Święty działa pośród nas i poprzez nas. Ktoś został uzdrowiony, ktoś inny uwolniony od wielkiego niepokoju, jeszcze ktoś dostał wiadomość o przyjściu na świat oczekiwanego dziecka lub o czyimś nawróceniu.

Śpiewaliśmy: "Przybądź Duchu Stworzycielu, dusz naszych Nauczycielu". Zdawaliśmy sobie sprawę, że tego doświadczamy, i była to dla nas jeszcze większa łaska. Duch Święty stawał się wszystkim w naszym życiu, a my wreszcie stawaliśmy się prawdziwymi chrześcijanami.

Św. Serafin z Sarowa uczył, że ochrzczony to ten, kto zdobywa Ducha Świętego... Oddziaływanie kapłańskie czy chrześcijańskie wykracza wówczas poza słowo i dotyka serca. Świadczyć o tym może odpowiedź pewnej osoby, którą zapytałem, co zapamiętała z mojej nauki:


Nie dam rady powtórzyć, ale to nie jest najistotniejsze. Istotę trudno zawrzeć w słowach. Mogę raczej przytoczyć powiedzenie, iż to, kim człowiek jest, przemawia mocniej niż słowa, które wypowiada. Bo w chwili kiedy położyłeś dłoń na moim ramieniu, ja już zostałam dotknięta.
 

Uprzytomniłem sobie wtedy, co to znaczy "pozwolić działać Duchowi Świętemu". Doświadczyłem tego w niedługim czasie po wylaniu Ducha w 1974 roku. Stopniowo przekonywałem się o Jego wszechmocy i o tym, co faktycznie się dzieje, kiedy podejmiemy decyzję, by pozwolić Mu się prowadzić. Bp Albert-Marie de Monléon, ordynariusz Meaux, trafnie ujął to, co dokonuje się wówczas w życiu człowieka ochrzczonego:
 

Wylanie Ducha ożywia dar wiary. Człowiek osobiście doświadcza łaski Pięćdziesiątnicy. Powierza się działaniu Ducha Świętego, aby otrzymać dar nawrócenia lub ożywienie wcześniejszych łask. Dochodzi do odnowienia i umocnienia w nim łask sakramentalnych po to, żeby jako chrześcijanin głębiej żył, bardziej oddziaływał na innych i dawał lepsze świadectwo. Duch Święty przemienia nas wciąż w nowy sposób, kiedy jesteśmy gotowi Go przyjmować i pozwalamy, żeby w nas działał.[5]

Na tym właśnie to wszystko polega. Warto jednak podkreślić coś, czego sam wcześniej nie byłem zdolny nawet sobie wyobrazić. Zesłanie Ducha Świętego, większe oddziaływanie, lepsze świadectwo, zgoda na to, by On w nas działał...

Dając świadectwo o wylaniu Ducha, które utrwaliło się na zawsze w moim umyśle i sercu, często podkreślałem wyraźne i niepodważalne oddzielenie tego, co w moim życiu kapłańskim było "przedtem", a co "potem". To wydarzenie naznaczyło je mocno i tak już zostanie aż po moje ostatnie tchnienie.

___________
Przypisy:

[5] Albert-Marie de Monléon OP, Rendez témoignage. Le renouveau charismatique catholique, Mame, Paris 1998, s. 30.


 



Pełna wersja katolik.pl