logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Jacques Marin
Ogień i radość. Ewangelizacja w Duchu Świętym
Wyd Marianow


Ta książka nie jest kolejnym pobożnym apelem do księży i zakonników, jakoby ewangelizacja była tylko „ich sprawą”. To wezwanie do wszystkich ochrzczonych, żeby jeszcze raz przyjrzeli się swojemu chrześcijańskiemu dowodowi tożsamości i tym wszystkim racjom, które pozwalają im nazywać się ludźmi wierzącymi.

 
Wydawca: PROMIC Wydawnictwo Księży Marianów
Rok wydania: 2012
ISBN: 978-83-7502-335-0
Format: 116x190 Stron: 416
Rodzaj okładki: Miękka
 
 
Kup tą książkę
 

 

Rozdział 1

Przybądź, Duchu Święty!


KIEDY NAPRAWDĘ KOGOŚ kochamy, gorąco pragniemy stale go widzieć. Postanawiamy wówczas tę osobę zaprosić i ją przyjąć. Tak właśnie dzieje się z Duchem Świętym i z nami, gdy mówimy: "Przybądź, Duchu Święty!". Nasza modlitwa przemienia się wówczas w wołanie, przyzywanie Go. Taka jest, prawdę mówiąc, na przestrzeni wieków modlitwa Kościoła. Warto przypomnieć sobie hymn Veni Creator Spiritus i sekwencję Veni Sancte Spiritus. Tradycja jest całkowicie zgodna co do tego, że chodzi o wiarę i ufność z naszej strony. Poucza nas o tym słowo Boże, gdy Jezus wyjaśnia, kim jest Duch Święty i na czym polega niesłychana, wręcz niewyobrażalna łaska, którą On w nas wypełni: "Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem" (J 14, 26).

Nieodzowna jest obecność Ducha Świętego w życiu wszystkich ochrzczonych. Z pewnością – na mocy sakramentu chrztu – On już w nas działa, nieustająco jednak musimy Go przyjmować na nowo. Każdy dar Boży jest zawsze autentyczny i nieodwołalny, nie jest jednak czymś magicznym. Przywołujemy Ducha Świętego nie tylko głosem i umysłem, ale również – a może nawet przede wszystkim – w głębi serca, ponieważ Go kochamy i Mu ufamy. To Jego w szczególności przyjmujemy, nie zaś Jego dary czy charyzmaty.

"Wtedy odprawiwszy post i modlitwę oraz położywszy na nich [Pawła i Barnabę] ręce, wyprawili ich. A oni wysłani przez Ducha Świętego zeszli do Seleucji" (Dz 13, 3-4). Apostołowie przyjęli najpierw Ducha Świętego, a potem zostali przez Niego poprowadzeni. Przychodzi zatem do nas osobiście Trzecia Osoba Trójcy Świętej. Czy sobie to uświadamiamy? Nie jest to takie pewne... Co za szkoda!

W trakcie pierwszego weekendu Odnowy Charyzmatycznej, w którym uczestniczyłem - i podczas którego otrzymałem wylanie Ducha Świętego - uderzył mnie sposób Jego przyzywania. Zarówno entuzjazm, z jakim czyniło to całe nasze czterdziestoosobowe zgromadzenie, jak i żarliwość, z jaką każdy powierzał się osobiście Panu, śpiewając: "O, Królu niebieski, Pocieszycielu, Duchu Prawdy... przyjdź...".

Poświęcanie czasu na żarliwą modlitwę zmienia życie człowieka. Tyle razy podczas moich sześcioletnich studiów w seminarium duchownym wzywaliśmy Ducha Świętego! A przy jakiej okazji? Na początku dnia ksiądz profesor zawsze rozpoczynał wykład dla nas od Veni Sancte Spiritus. Podczas następnego wykładu, godzinę później, kolejny profesor znów rozpoczynał od Veni Sancte Spiritus, a my, po łacinie, wraz z nim. Ponieważ byliśmy na pierwszym roku, nie omieszkaliśmy zapytać naszego superiora: "Po co to powtarzanie, skoro wzywaliśmy Ducha Świętego już podczas pierwszego wykładu?".

Niewiele rozumieliśmy z Ducha Świętego, w każdym razie ja na pewno niedostatecznie to rozumiałem... Superior z wielką cierpliwością zachęcił nas, żebyśmy mieli na uwadze owego drugiego profesora - skoro w wykładzie przyzywanie Ducha Świętego okazywało się jemu samemu potrzebne, naszym zadaniem było chętnie mu w tym towarzyszyć. Życzliwy uśmiech naszego superiora zdawał się wyrozumiale pytać: "Czy wierzycie, że wystarczy raz na dzień wezwać Ducha Świętego?". Ja jednak tego nie pojmowałem, tłumacząc sobie tak: "Swoje zrobiłem, teraz On ma działać. Nie będę się wciąż powtarzał... Swój obowiązek wypełniłem, a moje potrzeby zostały zaspokojone – przecież Bóg nie jest głuchy!".

Niech Bóg wybaczy mi to żałosne antyświadectwo! Tak jednak w rzeczywistości było. Oczekiwałem darów Ducha Świętego, ale popełniałem istotny błąd: zapominałem, że mam przyjmować Go z pokorą, co zawsze jest najistotniejsze.


 



Pełna wersja katolik.pl