logo
Sobota, 20 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Agnieszki, Amalii, Teodora, Bereniki, Marcela – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Jacques Marin
Ogień i radość. Ewangelizacja w Duchu Świętym
Wyd Marianow


Ta książka nie jest kolejnym pobożnym apelem do księży i zakonników, jakoby ewangelizacja była tylko „ich sprawą”. To wezwanie do wszystkich ochrzczonych, żeby jeszcze raz przyjrzeli się swojemu chrześcijańskiemu dowodowi tożsamości i tym wszystkim racjom, które pozwalają im nazywać się ludźmi wierzącymi.

 
Wydawca: PROMIC Wydawnictwo Księży Marianów
Rok wydania: 2012
ISBN: 978-83-7502-335-0
Format: 116x190 Stron: 416
Rodzaj okładki: Miękka
 
 
Kup tą książkę
 

 

Rodział 1

Duchu Święty, kocham Cię


KAŻDY OCHRZCZONY WEZWANY
jest w swoim życiu duchowym do relacji miłości z Trójcą Przenajświętszą. Czymś oczywistym staje się wtedy zwracanie się w danej chwili do tej lub innej Osoby, być może zależnie od potrzeb. Dlaczego jednak nie kierować się sercem, które lgnie bardziej ku jednej z Osób, nie zapominając przy tym, że jest Ona jedną z Osób Trójcy Świętej?

Jesteśmy dziećmi Ojca i dobrze się dzieje, gdy uwielbiając Go, mówimy Mu, że kochamy Go jak Tatusia. Uczy nas tego słowo Boże: "możemy wołać: "Abba, Ojcze!"" (Rz 8, 15). Świadomi tego, jak wielkimi grzesznikami byliśmy przed nawróceniem i jak bardzo nimi wciąż jesteśmy, wierzymy w zbawczą Ofiarę Syna na krzyżu. Oczywiste jest wtedy zwracanie się do Drugiej Osoby Trójcy: "Jezu, kocham Cię". A Duch Święty? Zbyt często ludzie ochrzczeni, nawet przyzywając Go z ufnością, nie są zdolni do serdecznego wyznania: "Kocham Cię". A przecież mamy tyle powodów, ażeby – tak jak Ojcu i Synowi – powiedzieć to Duchowi Świętemu. Czy w Niego wierzymy? Jeśli tak, dopuśćmy do głosu własne serce.

Może nie przeznaczyliśmy należycie dużo czasu na przemedytowanie niebywałego działania Ducha Świętego w nas? Może zabrakło w naszym życiu kilku minut, by się zatrzymać i dostrzec, że w chwili radości czy utrapienia Duch Święty był i działał? Uświadomienie sobie tego jest konieczne. Jeżeli chociaż raz doświadczymy takiego działania Ducha Świętego, spontanicznie zrodzi się w naszym sercu wyznanie: "Duchu Święty, kocham Cię!".

Jeśli lektura tej książki nie sprowokowała cię jeszcze do tego, niech Pan udzieli ci tej łaski – teraz lub później. Odkrywając cudowną obecność Ducha w swoim życiu, ze zdumieniem spostrzeżesz w sercu wdzięczność wobec Boga, od którego we wszystkim zależysz. Później otrzymasz jeszcze więcej: porzucisz ducha chrześcijańskiego "racjonalizmu", który w XX wieku tyle zła wyrządził Kościołowi. Bowiem wiara człowieka powinna być też przejawem jego serca: "Jeżeli [...] w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go [Jezusa] wskrzesił z martwych – osiągniesz zbawienie" (Rz 10, 9).

W 1975 roku podczas kazania pastora Thomasa Robertsa z jednego z Kościołów protestanckich musiałem uznać, że w moim życiu brakowało zażyłej relacji z Trójcą Świętą. Roberts wiele razy głośno i dobitnie powtarzał: "Duchu Święty, kocham Cię". Robił to z tak wielką wiarą i tak żarliwie, że poruszyło to niejedno spośród nawet najbardziej zatwardziałych serc. Została mi wówczas dana łaska nawrócenia i duchowego rozwoju: moje oswobodzone serce mogło wreszcie – po dwudziestu latach kapłaństwa! – wyrazić to, co było w nim od wielu lat, ale pozostawało nieme.

Wkrótce potem zacząłem uświadamiać sobie, jak wiele zawdzięczałem Duchowi Świętemu, i zacząłem dziękować Mu za wszystko. Ku memu zdumieniu dziękowałem Mu z głębi serca. Dostrzegłem wtedy, jakim jestem nędznikiem, bo czyż nie powinno się zawsze z serca dziękować? Niemniej Bóg mógł w końcu we mnie działać. To, czego nauczyłem się przez sześć lat nauki w seminarium duchownym, zaczynało we mnie zstępować z głowy do serca. Byłem zdolny przekazywać to braciom! Ujawniła się we mnie wielka łaska kapłaństwa.


 



Pełna wersja katolik.pl