logo
Sobota, 20 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Agnieszki, Amalii, Teodora, Bereniki, Marcela – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Carlo Maria Martini
Odnaleźć siebie samych
Wydawnictwo Jedność


Tytuł: Odnaleźć siebie samych
Autor: Kard. Martini Carlo M.
Stron: 227 ISBN: 83-7224-082-5
Format: A5
Rok: 1999
Cena: 13.00 PLN


(C) Wydawnictwo Jedność, Kielce 1999


 

Wielkość królestwa zła

W świetle opowiadań biblijnych i refleksji, do których nas one skłaniają, zaskoczeniem może być pytanie stawiane często przez ludzi: ale od czego zbawił nas Pan? Do czego potrzebujemy zbawienia?
Odpowiedź: wyzwolił nas od zła, z niewoli grzechu, wywołuje następne pytanie: ale co to jest zło, czym konkretnie jest grzech?
Myślę, że poznajemy sens zbawienia, w momencie uświadomienia sobie wielkości królestwa zła. Innymi słowy, doświadczamy go, gdy widzimy, od czego zostaliśmy zbawieni, i jesteśmy uczestnikami zbawienia, o ile zdajemy sobie sprawę, jak i do jakiego stopnia działają w nas, we mnie, siły zniewolenia, burzenia, wyniszczenia wewnętrznego, utraty perspektyw.

Dojrzewając, dostrzegamy, że istnieją w nas ciągle formy zniszczenia. Doświadczamy, że egoizm przeważa nad altruizmem, że pycha jest chciwa władzy i sukcesu, że pragnienie zajęcia pierwszego miejsca zanieczyszcza serce, że kruchość ludzka jest sama w sobie nie do przezwyciężenia; widzimy więc absolutną konieczność zbawienia z wysoka.
Krocząc także drogami Ewangelii, zdajemy sobie sprawę z ciężaru naszej słabości, nietrwałości naszych postanowień, niezdolności planowania naszych dni tak, jak byśmy chcieli, krocząc tymi drogami dostrzegamy wielkość miłości Bożej. To ona ratuje nas od naszego zagubienia.

Św. Paweł dobrze opisał niezdolność do zwyciężenia zła, które jest obecne w każdym z nas:
"Wiemy przecież, że Prawo jest duchowe. A ja jestem cielesny, zaprzedany w niewolę grzechu. Nie rozumiem bowiem tego, co czynię, bo nie czynie tego, co chcę, ale to, czego nienawidzę - to właśnie czynię. Jeżeli zaś czynię to, czego nie chcę, to tym samym przyznaję Prawu, że jest dobre. A zatem już nie ja to czynię, ale mieszkający we mnie grzech. Jestem bowiem świadom, że we mnie, to jest w moim ciele, nie mieszka dobro; bo łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać - nie. Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynie to zło, którego nie chcę" (Rz 7,14-19).
Chodzi o niezdolność widoczną w konkretnej historii człowieka: pragnie dobra, ale widzi, że nie jest w stanie go praktykować. Uwarunkowany kolejami losu, napięciami, trudnościami, przeciwnościami, które musi przezwyciężać, twardnieje i zamyka się w sobie, zabezpieczając i broniąc swojego życia. W ten sposób człowiek odrzuca zależność od Boga, od Jego słowa, od Jego miłosierdzia.

W skrajnych wypadkach upada i neguje transcendencję Boga. Często jednak żyje w dualizmie: w dobrych chwilach wydaje mu się, że słucha Słowa, ale w zderzeniu z różnymi wydarzeniami, zwłaszcza przeciwnymi - rozczarowania, zgorzkniałości, krzywdy, których doświadcza i od których ma chęć uciec - broni się za wszelką cenę, przeciwstawia się innym, a przede wszystkim słowo Boże nie jest już dla niego punktem odniesienia.
Paweł stwierdzeniem: "grzech, który mieszka we mnie" dotknął głębokiej biedy człowieka, trudnej do zrozumienia, a jednak doświadczanej w skutkach, w konsekwencjach, w sytuacjach historycznych.
Aby jeszcze lepiej zrozumieć, od czego Bóg nas zbawił i zbawia, należy pamiętać o pewnych zagrożeniach.

 

Grzechy osobiste

Pierwszą zagrażającą nam rzeczywistością są nasze grzechy osobiste, nasza kruchość psychiczna i moralna, nasze lenistwo, zazdrość, ambicja, próżność, lubieżność.
Pisze na ten temat apostoł Paweł:
"Jest rzeczą wiadomą, jakie uczynki rodzą się z ciała: nierząd, nieczystość, wyuzdanie, uprawianie bałwochwalstwa, czary, nienawiść, spór, zawiść, wzburzenie, niewłaściwa pogoń za zaszczytami, niezgoda, rozłamy, zazdrość, pijaństwo, hulanki i tym podobne. Co do nich zapowiadam wam, jak to już zapowiedziałem: ci, którzy się takich rzeczy dopuszczają, królestwa Bożego nie odziedziczą" (Gal 5,19-21).

Rozpatrujemy grzech na poziomie osobistym: jest to wywierający wrażenie wykaz czternastu negatywnych postaw człowieka, które Paweł opiera na doświadczeniu własnym i jego współczesnych. Obraz człowieka bardzo realistyczny i pesymistyczny, człowieka poruszającego się wokół własnych spraw.
Inny tekst Pawła przedstawia ten obraz w nieco innym świetle, ukazując listę dwudziestu jeden negatywnych postaw:
"A ponieważ nie uznali za słuszne zachować prawdziwe poznanie Boga, wydał ich Bóg na pastwę na nic nie zdatnego rozumu, tak, że czynili to, co się nie godzi. Pełni są też wszelakiej nieprawości, przewrotności, chciwości, niegodziwości,. Oddani zazdrości, zabójstwu, waśniom, podstępowi, złośliwości; potwarcy, oszczercy, nienawidzący Boga, zuchwali, pyszni, chełpliwi, w tym co złe - pomysłowi, rodzicom nieposłuszni, bezrozumni, niestali, bez serca, bez litości" (Rz 1,28-31).

Jest to opis pełen słów, który wydaje się być wręcz retoryczny. Apostoł wie doskonale, że to, co opisuje ma korzenie także w nim samym, zgodnie ze słowami Jezusa w ewangelii Marka: "Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym" (7,21-23). Nie tylko z serca człowieka, który przez przypadek urodził się w sytuacji odrzucenia, w sytuacji dramatycznej, ale z serca każdego człowieka.
Głupota jest właściwa temu, kto robi plany bez Boga, plany pewne, wyrachowane, w których może dobrze sobie radzić, nie myśląc jednak, jak cienką jest on gałązką w historii i jak niewiele trzeba, aby go złamać.

Pycha jest bliska głupocie: jest zamiarem zbawiania samego siebie, zdobycia prawdziwej wolności własnymi siłami, odrzucając liczenie się z Bogiem.Znieważanie jest konsekwencją faktu, że nie potrafimy znieść dobra dziejącego się bliźniemu. Doświadczamy potrzeby niszczenia drugiego, chociażby przez drobną zgryźliwość, przez jakąś konfliktującą uwagę, która odbudowuje, według nas, naszą integralność.Grzechy osobiste dotykają nas wszystkich i dostrzegamy je w ich skutkach: w niesprawiedliwości, w podziałach, w rywalizacji; są w nas obecne z korzeniami sięgającymi naszych negatywnych skłonności, od których sami nie możemy się uwolnić.
Świadomość, że są w nas obecne, popycha nas do tego, aby brać je na serio i uważnie się nad nimi zastanawiać. Pomyślmy na przykład o zazdrości: temat występujący u Pawła (Rz 1,29) i u Jezusa (Mk 7,22).

Klemens Rzymski pisze, że Paweł został zabity przez zazdrość: nie było to prześladowanie, złość pogan, ale zazdrość jego rywali, którzy zadenuncjowali go. To oznacza, że we wspólnocie chrześcijańskiej obecne były zatargi, rywalizacje, podziały, stronnictwa, które w pewnym momencie wykorzystywały pogan do własnych interesów i zemsty. To oczywiście władza pogańska prowadziła dalej prześladowanie, ale nie doszłoby do tego w przypadku Pawła, gdyby chrześcijanie byli bardziej zjednoczeni.
Mówi się, że także śmierć Piotra spowodowana była przez zazdrość, donosy pochodzące z wewnątrz grupy wierzących judeo-chrześcijan, albo grup rywalizujących.
Jeśli pomyślimy o innych słowach z Listu do Rzymian - znieważających i przeklinających - zorientujemy się, że często to także my mówimy jak inni.

Najbardziej uderzające jest to, że Paweł zgodnie z nauczaniem Jezusa, uważa za grzech fundamentalny, który jest bazą dla wszystkich innych następującą postawę:
"A ponieważ nie uznali za słuszne zachować prawdziwe poznanie Boga, wydał ich Bóg na pastwę na nic nie zdatnego rozumu, tak że czynili to, co się nie godzi" (Rz 1,28).
Na nic niezdatny rozum dotyczy serca, ponieważ to, czego brakuje, to inteligencja serca, albo zdolność człowieka do widzenia wszystkich rzeczywistości w odniesieniu do całego planu Bożego.
Są w nas obecne siły rozpraszające i niszczące; powodem takich uwarunkowań jest radykalna nieufność wobec Boga, opór w akceptowaniu wizji życia podporządkowanego prymatowi, inicjatywie Boga. Ważne jest, by to zrozumieć, aby uznać grzeszność człowieka. Najwięksi święci mówili, że są grzesznikami i czuli się nimi, ponieważ dobrze zrozumieli to nauczanie.

Oczywiście, że siły rozpraszające nie zawsze działają w sposób jawny, z różnych powodów - często nie pozwala im się ujawnić presja społeczna - czasami ukazują się tragedie, tłumione przez długi czas; pewne dramatycznesytuacje wyciągają je na światło dzienne, ukazując, co było w sercu człowieka.
Jest to grzech, z którego człowiek naprawdę potrzebuje być uleczony po to, aby był odcięty korzeń uczynków cielesnych. Niesprawiedliwość, niegodziwość, chciwość, zło, zazdrość nie są prostymi ułomnościami czy słabościami, ale mają źródło o wiele głębiej.

 

Grzechy strukturalne i społeczne

Drugim zagrożeniem jest rzeczywistość zła obecnego w społeczeństwie i w historii. Ważne jest, by poszerzyć refleksję o ciążące na nas grzechy strukturalne i społeczne.
Grzechy strukturalne i społeczne nie są oczywiście prostą sumą grzechów osobistych, zła indywidualnego, są one osadzone w sposobie życia, w mentalności, w otrzymanych ideach. Jest to sposób bycia i życia, który Pismo nazywa "światem" w sensie negatywnym, w którym za pięknymi słowami stoi własna korzyść, potrzeba pognębienia innych, odwet, podporządkowanie sobie kogoś.

Nie możemy zaprzeczyć, że sytuacja ludzka jest bardzo dramatyczna; jest to sytuacja konfliktowa, od której nie możemy uciec. Kiedy studiujemy historię i dziwimy się, że zostały podjęte pewne decyzje, także w historii Kościoła - tortury, wojny - musimy zrozumieć, że ludzie tamtych czasów żyli zgodnie z otrzymanymi ideami. Praktycznie było niemożliwe uwolnienie się od danej mentalności, która mogła często prowadzić do popełniania czynów niesprawiedliwych.

Każdy mężczyzna i kobieta uwarunkowani są przez zło społeczne. Kiedy zdamy sobie sprawę z więzów i niewoli grzechów, w jakich żyjemy, z tego, że jesteśmy częścią świata niesprawiedliwego, gwałtownego, złego, który czyni nas współodpowiedzialnymi - przynajmniej psychologicznie - za wydarzenia godne odrazy, rozumiemy, od czego musimy być zbawieni.

Pomyślmy na przykład o niegodziwości obecnej podczas wielkich wojen światowych, w antysemityzmie, w obozach, w śmierci milionów Żydów, śmierci bez powodu, bez sensu. Jest to ciężar grzechu, który spoczywa na nas także i teraz, przez to, co dzieje się w Bośni, w Burundi, w Rwandzie, w tylu innych częściach świata. Setki tysięcy niewinnych ludzi umiera, inni są popychani do okrucieństwa, gwałtowności, są zmuszeni do zabijania.

Zbawienie, które Bóg oferuje człowiekowi, to spotkanie z Chrystusem, to potencjał pierwotnej otwartości, którą chciał Bóg, a która wprowadza mentalność dobra, kulturę pozytywną.
W życiu Jezusa znajdujemy przykład grzechu pierwotnego i sposobu, w jaki nas zniewala. Jest to epizod, który stanowi preludium do Jego męki:
"A gdy Jezus był w Betanii, w domu Szymona Trędowatego, i siedział za stołem, przyszła kobieta z alabastrowym flakonikiem prawdziwego olejku nardowego, bardzo drogiego. Rozbiła flakonik i wylała Mu olejek na głowę.

A niektórzy oburzyli się, mówiąc między sobą: "Po co to marnowanie olejku? Wszak można było olejek ten sprzedać drożej niż za trzysta denarów i rozdać ubogim". I przeciw niej szemrali. Lecz Jezus rzekł: "Zostawcie ją; czemu sprawiacie jej przykrość? Dobry uczynek spełniła względem Mnie"" (Mk 14,3-6).
Chodzi o sąd dotyczący szczególnego rodzaju działania. Jezus i kobieta są osamotnieni; ci, którzy ich otaczają, działając instynktownie, potępiają ten gest, nie potrafią go zrozumieć. Jest to typowy przykład siły mentalności udzielającej się wszystkim; zamyka ona prawdę zawartą w geście o znaczeniu proroczym. Działając zgodnie z własnymi przekonaniami, z tym, co wydaje się dobre dla wszystkich, otaczający występują przeciw Jezusowi, który zostaje sam.

To prawda, że grzechy społeczne i strukturalne z punktu widzenia moralnego nie mogą nam być przypisane, ale prawdą jest, że są częścią naszego zniewolenia. Człowiek jest niezdolny do stworzenia sprawiedliwego porządku społecznego, w którym nie byłoby głodu, biedy, nędzy, nadużyć. Także organizacje międzynarodowe powołane do wspierania potrzeb najsłabszych nie potrafią działać tak, aby dobro jednych nie stało się złem innych. I w ten sposób historia ludzkości idzie naprzód z grzechu w grzech, od wojny do wojny, z ucisku w ucisk.
Może przeraziłoby nas jasne, wyraźne widzenie zła ciążącego nad nami wszystkimi i Pan w swojej nieskończonej dobroci nie pozwala nam o tym za dużo myśleć; kiedy jednak rozmyślamy o tym, wydobywa się z serca spontaniczny okrzyk: "Wybaw nas Panie, obdarz świat twoim zbawieniem".

 

Grzechy zbiorowe zracjonalizowane

To jeszcze nie wszystko. Do naszych grzechów osobistych i do naszej kruchości psychicznej i moralnej, do grzechów społecznych i do niesprawiedliwości, w których każdy człowiek ma współudział przez sam fakt swojego istnienia, dochodzi trzecia rzeczywistość: ciężar grzechów zbiorowych wyniesionych do rangi doktryny. Są to ideologie, filozofie, dewiacje religijne, nurty kultury każdego rodzaju, które nazywają dobrem zło i racjonalizują je, usprawiedliwiają, zapewniając im przez to trwałość i poparcie. Stąd właśnie biorą się katastrofy niszczące społeczeństwo, zmieniające co jakiś czas bieg historii. Mogą mieć formę powolnej katastrofy, niemal zarazy, niszczącej cywilizację powoli od wewnątrz. Nie chodzi tu o zorganizowane struktury zła, grzechu, ale o struktury myśli, które produkują zło.

Znajdujemy się wobec szatańskiej rzeczywistości właśnie wówczas, gdy zło przyjmowane jest jako dobro dla racji stanu, dla interesów ekonomicznych; takie dewiacje społeczne wypaczają umysł, zaciemniają spojrzenie, uniemożliwiają uczciwą ocenę.
Zbawienie Boga, to, że umożliwia nam On przejście bez szkody poprzez ten olbrzymi ocean zła, jest cudem, równoważnym temu, gdy Łazarz został wezwany do wyjścia z grobu, równoważnym wyjściu Izraelitów z Egiptu, gdy przeszli przez Morze Czerwone.


 



Pełna wersja katolik.pl