logo
Wtorek, 23 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Ilony, Jerzego, Wojciecha – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
J. McManus CSsR
Odkryj swoją wartość
Wydawnictwo Homo Dei


Wydawca: Homo Dei
Rok wydania: 2010
ISBN: 978-60998-91-5
Format: 148×210
Stron: 150
Rodzaj okładki: miękka 

Kup tą książkę

 

Pragniemy mieć znaczenie – znaczenie dla Boga

Jesteśmy ludźmi, którzy pragną mieć znaczenie dla innych ludzi, być dla nich kimś ważnym, cennym, potrzebnym. To pragnienie jest sednem człowieczeństwa: właśnie ono spaja rodziny, przyjaźnie, społeczności. Pomyślmy: nie mieć znaczenia dla nikogo, być zupełnie odciętym od międzyludzkich relacji – jakie to musi być straszne doświadczenie, swojego rodzaju śmierć, bo jak można żyć w odniesieniu do niczego?
Relacje międzyludzkie, choć istotne, są jednak kruche i przemijające. Przyjaźnie, rodziny, związki małżeńskie pojawiają się i znikają, ponieważ się zmieniamy, tracimy ze sobą kontakt, nie potrafi my się porozumieć, umieramy. Pragniemy mieć znaczenie dla kogoś, kto jest niezmienny, trwały, wolny od ludzkich ograniczeń. Tylko relacja z Bogiem może być wieczna. Tylko relacja z Bogiem może być doskonała. Świadomość, że mamy znaczenie dla Boga, a Bóg ma znaczenie dla nas, jest przeżywaniem znaczenia w najgłębszym wymiarze. Jesteśmy ludźmi, którzy pragną mieć znaczenie dla Boga.

Odkrywamy siebie za czyimś pośrednictwem

Nasza potrzeba znaczenia, potrzeba relacji, wskazuje nam drogę wyjścia z odosobnienia. Patrzymy na siebie cudzymi oczami, oceniamy się według domniemanych ocen naszego środowiska i na ich podstawie kształtujemy siebie tak, by nawiązywać z innymi lepsze kontakty. Jest to pierwsze, najprostsze narzędzie psychiczne służące do odkrywania siebie: przyswajamy cudze opinie o sobie i dzięki temu zaczynamy się orientować, kim jesteśmy. W pewnej mierze wszyscy ciągle staramy się przypodobać innym.

Jednak ludzkie opinie na nasz temat się zmieniają. Różne osoby mogą oceniać nas w różny sposób. Postrzeganie siebie tylko za pośrednictwem cudzych oczu dawałoby nam fragmentaryczny, niepewny obraz naszej osoby. I to w dodatku przyziemny!
Pragniemy zrozumieć, kim jesteśmy; szukamy spójnej interpretacji własnego "ja", tego samego w przeróżnych sytuacjach, doznaniach i momentach, a to skłania nas do namysłu nad tym, co w życiu cenimy, co jest dla nas istotne, a co nie. W rezultacie opanowujemy i kształtujemy samych siebie, kierując się swoimi fundamentalnymi wartościami. Tworzymy obraz własnego idealnego "ja", które motywuje nasz wewnętrzny rozwój, obejmując coraz szersze doświadczenie. Stopniowo odkrywamy wartości uniwersalne, które pozostają dla nas ważne w rozmaitych warunkach. Wartości te mają na ogół charakter moralny i duchowy, bo właśnie takie są głównie związane ze wzajemnymi relacjami. Koniec końców, liczy się przecież jakość naszych relacji z innymi i ze światem - to, czy jesteśmy życzliwi i współczujący, czy obojętni na cudze potrzeby - i ona pokazuje, kim naprawdę jesteśmy.

Warto podkreślić, że procesy psychiczne nie tworzą naszego "ja" i jego wartości z niczego. Własne "ja" odzwierciedla coś większego od pojedynczej osoby: opinie społeczeństwa, prawa naturalne rządzące wzajemnymi relacjami, duchową naturę Boga. Odkrywanie własnego "ja" polega na poznawaniu tych wyższych spraw oraz swojego nastawienia do nich.

Procesy psychiczne, zmierzające do znalezienia spójnego "ja", które wykracza poza konkretną, teraźniejszą sytuację, skłaniają nas więc do szukania tego, co duchowe: do szukania Boga. Pozwalają nam odkrywać nasze duchowe "ja", a przez to odkrywać Boga, i postrzegać siebie w odniesieniu do Niego: próbować patrzeć na siebie oczami Bożymi. Innymi słowy, procesy psychiczne dostarczają nam narzędzi, których potrzebujemy, by odpowiedzieć na wezwanie Boga, otworzyć się na Ducha Bożego i wzrastać ku Niemu - wzrastać ku własnemu "ja" stworzonemu na obraz Boży.

Nowe "ja"

Odkrywanie naszego "ja" trwa nieustannie; obraz własnej osoby zmienia się i rozwija. Czasem "grzęźniemy" w jakimś poglądzie na samych siebie, na przykład trzymamy się przyziemnych wartości codziennego życia, czysto ludzkich, materialnych trosk lub nadmiernie polegamy na czyjejś opinii. Niekiedy trzeba jakiegoś dramatycznego zdarzenia, byśmy wyrwali się z tego zastoju i mogli znowu wzrastać wewnętrznie.

Chociaż psychika dostarcza nam narzędzi przydatnych na drodze do Boga, samo ich posiadanie nie oznacza, że będziemy umieli się nimi skutecznie posłużyć, by osiągnąć nasz cel - albo nawet że w ogóle się nimi posłużymy.

Moja wiara przekonuje mnie, że Bóg czeka na nas, wzywa nas do siebie – jeśli tylko jesteśmy gotowi otworzyć się na Jego Ducha. Jezus mówi o nowym człowieku, nowym "ja", zanurzonym w Nim, a zatem w Bogu, "ja" stworzonym przez Boga, a nie przez nas, świadomym Boga, żyjącym w świetle pochodzących od Niego duchowych wartości. Jest to nasze prawdziwe "ja", którego poszukujemy, ku któremu dążymy, do którego jesteśmy powołani.

Zaakceptować swoje prawdziwe "ja"

Człowiek, którym jestem, może być w tym życiu dobry lub zły, kompetentny lub niekompetentny, powszechnie chwalony i dumny ze swoich osiągnięć lub krytykowany i przygnębiony własnymi porażkami - słusznie lub niesłusznie. Sprawy te może uznawać za niezmiernie istotne, a resztę za niegodną zainteresowania.
Niska samoocena dominuje nieraz w naszym stosunku do samych siebie i blokuje nam drogę do Boga: bo jakże ktoś, nawet Bóg, miałby cenić takiego niegodziwca i nieudacznika? Zawstydzeni, kryjemy się przed Bogiem: Bóg nie może kochać kogoś takiego jak j a. Ale to rozumowanie jest błędne.

Moja wiara przekonuje mnie, że jestem czymś więcej, niż wskazywałoby moje obecne życie. Jestem nieustającym dziełem. Moje dzisiejsze "ja" to ledwie ułamek tego, czym byłem i czym będę, ledwie ułamek tego, czym mogę być - bo jestem stworzeniem zdolnym do odkrywania Boga, do odkrywania siebie jako obrazu Bożego! Ta zdumiewająca zdolność wynosi mnie ponad teraźniejszość i zestawia z wiecznością, definiuje mnie, definiuje moją prawdziwą naturę. I właśnie ta zdolność, predyspozycja do Boga, budzi mój szacunek. Ta ona czyni mnie drogim w oczach Bożych.


 



Pełna wersja katolik.pl