logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
o. Szczepan T. Praśkiewicz OCD
Oddać życie z miłości według św. Rafała Kalinowskiego
Zeszyty Karmelitańskie


Św. Rafał udowodnił, że aby żyć miłością, nie trzeba oczekiwać nadejścia „lepszych czasów”, bo do jej praktykowania „wszystkie czasy są dobre”.
17 listopada 2006 r. świętowaliśmy piętnastolecie kanonizacji św. Rafała Kalinowskiego, a obecnie trwa rok stulecia jego śmierci (1907-2007). Jan Paweł II w swej homilii kanonizacyjnej powiedział, że nowy święty „oddał życie za rodaków, dla większej wspólnej sprawy, bo Ojczyznę ziemską ukochał tak, że dla tej sprawy wybrał śmierć; oddał on życie z miłości do ojczyzny wiekuistej... przez karmelitańską profesję; oddał życie za bliskich poprzez kapłańską służbę; oddał życie za sprawę jedności Kościoła, płonąc pragnieniem ujrzenia zjednoczonych w tej samej owczarni braci odłączonych”. Oddał więc życie, „bo ukochał”! Zechciejmy przyjrzeć się temu specyficznemu „oddawaniu życia z miłości”.
 
Oddawanie życia za bliźnich
 
Z chronologicznego punktu widzenia pierwsze „świętorafałowe” „oddawanie życia” dotyczy bliźniego. Chcemy najpierw odnieść się do jego zaangażowania powstańczego i do wielkiego altruizmu okazanego podczas zesłania.
Józef Kalinowski (to jego imię sprzed wstąpienia do zakonu) rozumiał ewangeliczne wezwanie do miłości i poświęcenia już od czasów swej młodości. Wyznał, iż „uważa siebie za cudzą własność”, a dwie z wielu napisanych o nim książek noszą tytuł Jestem własnością innych. Jako młody student, zastanawiając się nad ideą szczęścia, doszedł do wniosku, że jest ono owocem „ofiary z całej osobowości (...) dla celów szlachetnych i wspaniałomyślnych”, ofiary, która wyzwala człowieka z egoizmu i czyni go naprawdę wolnym. W tym kluczu należy patrzeć na jego przystąpienie do powstania styczniowego. Nie należał św. Rafał do konspiracji, która je przygotowała, i będąc oficerem armii carskiej, a więc człowiekiem znającym jej potęgę, uważał, że powstanie roku 1863 było błędem i „zrywem szaleńczym”. Jednak z miłości do Ojczyzny i do powstańców, aby ich ratować, zdymisjonował się z wojska i zjednoczył się z powstańcami, biorąc potem na siebie konsekwencje zrywu: wyrok śmierci (rzeczywiste oddanie życia!), zamieniony „dyplomatycznie” na dziesięcioletnią katorgę syberyjską.
 
Nad dalekim Bajkałem spieszył Józef Kalinowski z pomocą potrzebującym, dzielił z nimi trud, cierpienie, koszulę i kromkę chleba. Zaangażował się bezinteresownie w dzieło wychowania dzieci wygnańców i opuszczonej młodzieży. Dobra moralne stawiał zawsze ponad materialnymi, a dobro bliźniego ponad własnym. „Jestem gotowy – napisał – do zniesienia wszelkich przeciwności; Bóg łaskaw, nie opuści; mam ten skarb wewnętrzny, którego mi nikt nie jest w stanie odebrać, ani do niego coś dodać przez wygody materialne, ale są ludzie, dla których nędza materialna prowadzi za sobą upadek moralny”. I właśnie o nich myśli – jak sam wyznaje – gdy prosi z Syberii o wsparcie finansowe. Czynił z miłości bliźniego wiele dobra, choć nie szukał w tym poklasku. „Dobrzy ludzie są podobni do aniołów, (…) są niejako czyste powietrze, oddycha się nim, chociaż się go nie widzi” – napisał. I zrobił to z autopsji, bo był właśnie podobny aniołom.
 
W karmelitańskiej służbie miłości
 
Wstępując do Karmelu, Józef Kalinowski przypieczętował swoje wcześniejsze oddawanie życia z miłości. Przekraczając furtę klasztorną nie musiał zrywać z dotychczasowym życiem i szukać nawrócenia, jak to zwykle bywało. On już wcześniej poświęcił przecież swoje życie na całopalną ofiarę miłości. Rozumiejąc zawsze w kluczu miłości swoje całkowite poświęcenie się Bogu i Kościołowi, poprzez śluby zakonne wypracował swoistą teologię ślubów, określając je jako środek (nie cel) do rozwijania oblubieńczej przyjaźni z Chrystusem: „za pomocą ślubu czystości znalazłyście Pana, przez ślub ubóstwa pojmałyście Go, przez ślub posłuszeństwa nie opuścicie Go nigdy” – powiedział do karmelitanek bosych.
 
Zdawał sobie doskonale sprawę, że największym zagrożeniem dla życia zakonnego jest rutyna – przekonanie, że wystarczy spełniać wszystkie ćwiczenia zakonne przepisane przez prawo, by być doskonałym zakonnikiem. Dlatego kładł nacisk nie tyle na literę, ile na ducha prawa zakonnego, odkrywając w nim dynamizm Ducha Świętego. „To On – podkreślał – wyciska w naszych sercach wewnętrzne prawo miłości”; to On sprawia, że „miłość duszy przez niego zamieszkanej jest mocna jak śmierć”; to Jego dar nakazuje zakonnikom „ustawicznie ćwiczyć się w cnotach”, a „przepisy zakonne są linami miłości w Jego ręku”.
 
 
1 2  następna
 



Pełna wersja katolik.pl