logo
Czwartek, 18 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Apoloniusza, Bogusławy, Gościsławy – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Ruth Burrows OCD
Ocean duszy
materiał własny


Oprawa: miękka
Liczba stron: 192
Wydawnictwo: W drodze
Wydanie: Poznań 2009
ISBN: 978-83-7033-715-5


 

Dzień Szósty

Most


Mówiąc o "moście", mamy na myśli pojawiającą się od czasu do czasu mistyczną interwencję Boga, która, jeśli się na nią odpowiada, predysponuje duszę do dotarcia na drugą wyspę i życia na niej; można ją utożsamić z tym, co św. Jan od Krzyża nazywa bierną nocą zmysłów. Czy musi być most? Jesteśmy raczej pewne, że musi być pierwsza wyspa i że każdy, oprócz naszego Pana i Jego Matki, na niej się rodzi, przychodzi na świat w jaskiniach pod powierzchnią. Czy jednak most jest koniecznością, czy też może okazać się zbędny? Dla Boga wszystko jest możliwe. Mógłby, gdyby tak zdecydował, przenieść osobę bezpośrednio z pierwszej wyspy na drugą. Ale czy tak potężna interwencja nie byłaby zbyt miażdżąca, zwłaszcza dla małego dziecka? Wydaje się, że od czasu do czasu spotyka się osobę, która w ogóle nigdy nie mieszkała na pierwszej wyspie. Życie mistyczne rozpoczęło się, jak tylko nabyła zdolności dokonywania wyborów. Most? Druga wyspa? Nie wiem. Z pewnością druga wyspa, gdy ta osoba wchodzi w wiek nastoletni. Wydaje się, że jest to bardzo wyjątkowa sytuacja, a tryb zwyczajny to znaczny czas zamieszkiwania na pierwszej wyspie, długi czas na moście i - dla tych, którzy się tam dostaną - długi czas na drugiej wyspie.

Dlaczego czasami dzieje się tak, że Bóg udziela dziecku lub nastolatkowi potężnych łask, które dla innych rezerwuje na późniejszy etap życia albo może w ogóle wstrzymuje? Tego nie wiemy. Jest to jakoś zależne od ludzkiej odpowiedzi, ale czyż sama zdolność do jej udzielenia, zwłaszcza w przypadku jeszcze niewypróbowanego dziecka, nie jest darem? Chociaż z zewnątrz może się wydawać, że jest w tym wielkoduszne darowanie siebie, to jednak ten, kto otrzymuje łaskę, wie, że jest inaczej. Od początku do końca jest to łaska. "Darmo otrzymaliście" (Mt 10,8). Jestem pewna, że dar nie jest przeznaczony tylko dla odbiorcy. W pewien sposób jest on dany dla innych. Kiedy mówimy o takich sprawach, zbyt łatwo odnosimy wrażenie, że inni, zwykli szeregowi członkowie Kościoła, są przez Boga mniej kochani, mniej otoczeni troską. Tak nie jest, to prawie bluźnierstwo. Każda dusza jest umiłowana w wyjątkowy sposób; "jak gdyby była jedyna z całego stworzenia" - takie jest przekonanie osób, które głęboko wnikają w te sprawy. Boska myśl, Boska miłość i czuła, uważna Opatrzność obejmują każdego w zupełnie wyjątkowy sposób, i wszystko, co było i co będzie, jest dla tej konkretnej osoby jedyne i niepowtarzalne. To zdumiewające dla naszej ograniczonej wyobraźni, ale całkowicie prawdziwe. Na tej pewnej skale Bożej miłości musimy budować nasze życie. Od początku musimy pod jąć wszelki wysiłek, aby przekonać samych siebie o Boskiej miłości i pogłębić naszą wiarę, wiarę w niezawodną i niezachwianą miłość Boga do nas, niezależnie od tego, jak się ją odczuwa, jak niepodobna do miłości się nam wydaje. Co jeszcze w tym życiu może być ważne, oprócz poddania się tej miłości?

Ponieważ Bóg kocha nas i tęskni, by się nam ofiarować, by być naszą radością, możemy liczyć, że On to zrobi, i teraz chcemy się przyjrzeć bardzo intymnemu spotkaniu Boga z tym, którego On miłuje. Zanim bardziej rozwinę ten temat, chcę trochę powiedzieć, jak ważne jest poświęcenie czasu na modlitwę. Bóg może ofiarować siebie w każdym czasie, tak podczas modlitwy, jak i podczas działania. Jednak najbardziej prawdopodobne jest, że odwiedzi nas w ten szczególny sposób podczas modlitwy, ponieważ prawdopodobnie tylko wtedy wpuścimy Go do środka i nasze głębokie "ja" odpowie na Jego nawiedzenie. Aktywność z postawą modlitewną nie zastąpi czasu przeznaczonego wyłącznie dla Boga. Smutne jest, że modlitwa w tym znaczeniu nie jest nieodłączną częścią normalnego chrześcijańskiego życia, a przecież bez niej nie można być w pełni chrześcijaninem. Ludzie jednak tego nie rozumieją. I kto ma im o tym po wiedzieć? Wcześniejsze pokolenia miały różaniec. Mały odcinek czasu był zarezerwowany wyłącznie dla Boga i to dawało Mu szansę. A dzisiaj? Gdyby tylko nauczyć katolików korzystać w pełni z uczestnictwa we Mszy Świętej, z sakramentu pokuty, z modlitwy porannej i wieczornej; nauczyć, że Bóg tęskni, by się do nich przybliżyć i działać w nich; nauczyć, jak należy zachowywać uważność wobec Niego, nie oczekując "że coś się stanie" - tego rodzaju rzeczy nie mają nic wspólnego z modlitwą - ale wierząc, że On działa w nich... Wzruszające jest, gdy się widzi, jak u osób w podeszłym wieku nawyk modlitwy, ukształtowany w trudnych latach codziennego zabiegania, przynosi obfity owoc - z prostotą, nieświadomie.

Sakramenty są bezpośrednim spotkaniem z Bogiem w Chrystusie. W nich Bóg dotyka nas wprost, On sam, bez pośrednictwa. Jest to życie mistyczne w skondensowanej formie, rozbłyskujące całą nieznośną jasnością na jedną ożywczą chwilę. Możemy jednak przyjąć tę jasność w takiej mierze, w jakiej jesteśmy na nią otwarci. I odwrotnie, im bardziej odsłaniamy, jacy jesteśmy, jakkolwiek może to być małe, tym bardziej wzrastamy. Jest to możliwe jedynie w całko witej tajemnicy. Co dzieje się podczas komunii? Spowiedzi? Żaden ludzki umysł nie może pojąć tego spotkania, ponieważ w istocie Bóg jest w nim obecny aż nazbyt osobiście.


1 2 3 4 5  następna
 



Pełna wersja katolik.pl