logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Anna Orlik
O winie i karze raz jeszcze
materiał własny
fot. Killian Pham | Unsplash (cc)


Narzędzie w walce z grzechem
 
Pan Jezus nie przyszedł znieść Prawa. Nigdzie nie zostało powiedziane, że ten, który zabił nie jest winien śmierci. Pan Jezus to Prawo uzupełnia – wskazuje na potrzebę miłosierdzia, które przewyższa konieczność wymierzenia kary. Czyni wszystko, aby to miłosierdzie ludziom objawić, aby pokazać własnym życiem, jak moglibyśmy postępować, gdybyśmy zechcieli pójść za Nim.
 
Jezus uczynił z miłosierdzia doskonałe narzędzie w walce z grzechem. Czy nasz Pan, nie będąc miłosiernym, przyjąłby krzyż na swe ramiona?
 
Prawo dopasowane do kondycji duchowej 

W swoim przepowiadaniu, Jezus wskazuje także na możliwość "uniknięcia" kary za grzech – pogódź się ze swym przeciwnikiem, zanim ten zaprowadzi cię do sędziego.
 
W czasach Starego Testamentu, Bóg ustanowił Prawo dla ludzi, którzy dotychczas żyli w niewoli, nie posiadali zatem żadnego kodeksu, systemu praw obowiązujących w społeczności. Prawo to porządkowało ich relację, miało wprowadzać ład oraz sprawiedliwość. Jednocześnie było szczególnym Prawem, bo przekazanym ludowi Izraela przez samego Boga, ustami Mojżesza. Było jednoznaczne i surowe. Dostosowane jednak do ówczesnej kondycji duchowej narodu. Tam gdzie była wina, była też i kara. Grzech zasługuje bowiem na karę. Kara ta jednak, jest zawsze ostatecznością w ręku Boga, który – zanim ona nastąpi – wielokrotnie swój naród napomina.
 
Paradoksalnie w Nowym Testamencie, nic z tego nie ulega zmianie. Jednak Chrystus otwiera nową perspektywę podejścia do winy. Ukazuje nam, że bez względu na to, jak wielka by ona nie była, mamy możliwość ogarnięcia jej bezmiarem miłosierdzia, bo sam Bóg tak czyni. Jezus staje się dla ludzi Jutrzenką Nowej Nadziei.
 
W Starym Testamencie, wielokrotnie mamy do czynienia z "zatwardziałymi" sercami ludzi czy ludźmi o "twardym karku". Jezus pragnie obecnie tą zatwardziałość skruszyć. Dąży do tego, aby mógł się narodzić "nowy człowiek", nie z sercem kamiennym, ale z sercem z ciała. To serce otwarte na miłosierdzie, domaga się, aby tam, gdzie zdarzyła się nieprawość, mogła wkroczyć również łaska. Aby zajaśniała nadzieja dla winowajcy, a pokrzywdzony odszukał w swoim sercu miejsce, w którym zaczyna się droga do przebaczenia.
 
Kto jest bez winy niech pierwszy…
 
Tylko ten, kto jest bez winy, może rzucić kamieniem, przypomina nam Jezus. Tymczasem wszyscy zgrzeszyliśmy i "pobłądziliśmy jak owce". A Ten, który był bez winy, rozgrzeszył kobietę cudzołożną i odesłał z przykazaniem, aby nie grzeszyła więcej. Możemy nawet zadać sobie pytanie, w której to chwili, kobieta ta wyraziła skruchę, że Jezus jej przebaczył? Najwyraźniej dostrzegł tę skruchę w jej sercu.
 
Bóg nie może przebaczyć, o ile człowiek tego przebaczenia nie zapragnie. I nie chodzi wcale o strach przed karą, bo ten jest bezproduktywny. Tu chodzi o autentyczne pragnienie powrotu do Ojca, uznania swojej winy i wyrażenia żalu z powodu wszelkiego zła, jakiego się dopuściliśmy. To także miejsce dla naszego zadośćuczynienia poszkodowanym.
 
Bóg przebacza szczerze żałującemu, ponieważ zależy Mu na człowieku, a nie na wymierzeniu kary. Pokazał nam to na przykładzie dobrego łotra, który odczuł w sercu skruchę i poczuł żal z powodu cierpiącego niewinnie Jezusa. Gdzie się podziała jego pokora, ktoś mógłby powiedzieć. Ze wszystkimi grzechami, jakich się dopuścił, ośmiela się zwracać do Mesjasza! Pragnienie, aby Jezus o nim pamiętał w niebie, było silniejsze. Przezwyciężyło podszepty szatana, które brzmią: Bóg nigdy ci nie wybaczy, jesteś skończony.
 
Pragnienie Boga
 
Bóg Ojciec nie potrzebuje wcale naszych ofiar, składanych ze strachu przed karą. Bóg nade wszystko pragnie miłosierdzia dla każdego człowieka. Każdego, kto pragnie do Niego powrócić, wita jak ojciec witający syna marnotrawnego. Łotr umierając na krzyżu, wiedział doskonale za co ponosi karę, a w Jezusie ujrzał źródło swojej nadziei. Odważył się uwierzyć, że Jezus może go ze sobą zabrać, pomimo tego, że na to nie zasłużył. I odszedł wraz z Jezusem, aby narodzić się do nowego życia w niebie.
 
Kara jest zawsze ostatecznością, przeznaczoną dla tych, którzy do końca trwali w złym postępowaniu i zrezygnowali z nadziei, jaką ofiarował nam Chrystus. Nasz Pan, umierając na krzyżu, zmienił bieg historii i otworzył nam bramy nieba. Dał nadzieję na życie z Nim, gdy znajdziemy się już "po drugiej stronie."
 
Miłosierdzie jest dostępne, dla wszystkich, dla dobrych i złych, Bóg nie spieszy się z karą, aby dać szansę każdemu.
 
Anna Orlik 
 
 



Pełna wersja katolik.pl