logo
Środa, 24 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bony, Horacji, Jerzego, Fidelisa, Grzegorza – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Paulina Smoroń
O co Hawking kłócił się z Bogiem?
Czas Serca
fot. Lucas Vasques | Unsplash (cc)


Stephen Hawking jest chyba najbardziej rozpoznawalnym naukowcem świata. Ten brytyjski astrofizyk twierdził, że to nie Bóg, lecz prawa fizyki powołały wszechświat do istnienia. Czy miał rację? Odpowiedzi szukam w książce Johna C. Lennoxa Bóg i Stephen Hawking. Czyj to w końcu projekt?
 
Ze Stwórcą czy bez?
 
Patrząc na to z perspektywy wiary, można powiedzieć, że próba skazania Boga na wygnanie była szaleńczym krokiem. Oczywiście Hawking nie robi tego jako pierwszy, ale przecież dla wielu osób jest w tej kwestii autorytetem. W swojej książce Wielki projekt pisze: „Gdy znamy stan wszechświata w pewnej chwili, kompletny zbiór praw określa zarówno jego przyszłość, jak i przeszłość. To wyklucza możliwość pojawienia się cudów czy aktywnego działania Boga”. Skąd ta pewność? Przecież aby stwierdzić niepodważalnie, że żaden „cudowny” wyjątek od praw natury nie mógł i nie może się wydarzyć, trzeba mieć dostęp do każdego wydarzenia we wszechświecie w historii. A to jest przecież niemożliwe. Poza tym w opozycji do głoszonych przez Hawkinga twierdzeń stoją równie wielcy naukowcy: Galileusz, Kepler, Newton czy Maxwell. Oni nie odbierają Bogu Jego stwórczych kompetencji.
 
Religia naukowca
 
John C. Lennox niemal nie zostawia na naukowcu suchej nitki. Jako pierwszy argument przeczący jego teorii podaje, że niewłaściwe rozumienie istoty filozofii pociąga za sobą niepoprawne interpretowanie Boga. Świadczy o tym choćby zdanie Hawkinga: „Pytanie o to, kto lub co stworzyło wszechświat, ma sens, lecz jeśli odpowiedzią jest Bóg, musimy zapytać, kto stworzył Boga”. W przekonaniu wyznawców chrześcijaństwa, judaizmu czy islamu Bóg jest wieczny. W tych religiach pytanie o to, kto Go stworzył, jest zatem niedorzeczne, wynika bowiem z niezrozumienia Jego istoty. Hawking uważa, że pewną misją Boga jest wypełnianie luk w naszej wiedzy, to znaczy tłumaczenie tego, czego dotąd nie wyjaśniła nauka. Jej postęp sprawi jednak, że Bóg stanie się „bezużyteczny”. Astrofizyk był przekonany, że w fizyce już nie ma miejsca dla duchowego Stwórcy, ponieważ wyjaśniono newralgiczny moment stworzenia. Czy wynika stąd, że wierząc nauce i jej osiągnięciom, trzeba stać się ateistą? Oponenci Hawkinga przyjęli inną postawę. Ich zdaniem Bóg jako Stwórca podtrzymuje świat w istnieniu. Jest więc osobą, a nie zbiorem praw, jak dowodzi brytyjski uczony.
 
Co z momentem stworzenia?
 
W książce Wielki projekt Hawking wraz z Mlodinowem pisze: „Ponieważ istnieje prawo grawitacji, wszechświat może i będzie się stwarzał z niczego”. Czy to nie sprzeczność? Skoro jest grawitacja, „coś” już istnieje. Czy naukowiec nie twierdzi zatem jednocześnie, że wszechświat jest stworzony z niczego i z czegoś? Poza tym, aby móc coś stworzyć, trzeba wcześniej istnieć. Czy można istnieć i jednocześnie się stwarzać? W Krótkiej historii czasu Hawking domniemywa, że świat mogła powołać do istnienia teoria. Czy to naukowcy sprawili jednak, że świat istnieje? Albo ich teorie i odkryte przez nich prawa?
 
Idąc na swoisty bój z religią, Hawking stara się udowodnić, że istnieje konflikt pomiędzy tym, co o stworzeniu świata mówi biblijna Księga Rodzaju, a szacunkami naukowców, dotyczącymi wieku wszechświata i ich wyliczeniom 13,7 miliardów lat. Czy jednak Biblia przeczy tym odkryciom? Dowiadujemy się z niej, że Bóg stwarza wszechświat w sześć dni, a na koniec powołuje do życia człowieka. Kierując się tą informacją oraz zawartymi w Piśmie Świętym genealogiami, można odnieść wrażenie, że wszechświat liczy sobie około 6 tys. lat. Czy można jednak twierdzić, że biblijne dni stworzenia odpowiadają zegarowym dobom?
 
Wiara w uczonych
 
Hawking nie przestał nigdy spierać się z ideą Boga jako Stwórcy. Świadczy o tym również jego tzw. M-teoria, która dopuszcza istnienie 10500 różnych wszechświatów, jednak żadnego z nich nie stwarza. Co więcej, można ją interpretować w kategoriach niesprzecznych z nauką biblijną. Zauważa to m.in. Tim Radford, twierdząc, że „M-teoria przywołuje zupełnie odmienne skojarzenia i przywołuje na myśl Pierwszego Poruszyciela, rodziciela, siłę stwórczą, która jest wszędzie i nigdzie. Zawiera w sobie wszechobecność, wszechwiedzę i wszechmoc, i jest ogromną tajemnicą. Czy Kogoś nam nie przypomina?”.
 
O Bogu pisze wielu współczesnych naukowców: Collins, Dawkins czy Stenger. Ich książki trafiają na półki zaskakująco licznych czytelników. Dlaczego w sprawach wiary dajemy się przekonać uczonym? Być może wynika to z tego, że chcemy wiedzieć, co mają do powiedzenia ci, którzy są w stanie udowodnić nawet najbardziej abstrakcyjne prawa. A może wierząc w ich inteligencję, chcemy dostrzec coś, czego sami nigdy byśmy nie zauważyli, również w sferze duchowości? Tak czy inaczej, oczekujemy od nich, że pozostaną obiektywni, bez względu na wyznawaną religię lub jej brak. Chcemy po prostu rzetelnej informacji.
 
Wiara i rozum
 
Czy wiara i nauka stoją ze sobą w sprzeczności? Wydaje się, że raczej nie, a świadczy o tym stale wysokie zainteresowanie Bogiem, pomimo ciągłego rozwoju nauki. W ludziach wierzących w Boga, a jednocześnie zafascynowanych wiedzą, kolejne odkrycia najczęściej wzmacniają tę wiarę i przekonanie o inteligencji Stwórcy. Utwierdzają ich ponadto w przeświadczeniu o rozmachu, wyrafinowaniu i integralności boskiego stworzenia. Co właściwie oferują w zamian ci, którzy chcą zepchnąć Boga z piedestału? I czy nie jest to zatem fałszywa alternatywa?
 
Paulina Smoroń
Czas Serca 155
 
 



Pełna wersja katolik.pl