logo
Sobota, 20 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Agnieszki, Amalii, Teodora, Bereniki, Marcela – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Katarzyna Cudzich
Nie ma nastroju kombatanckiego!
Ruah


– Piotr stanowi autorytet głoszenia słowa, modlitwy – kontynuuje Robert. – Ostatnio jestem coraz bardziej aktywny w wymiarze pozamuzycznej służby duchowej – przyznaje Piotr – Prowadzę spotkania modlitewne i ewangelizacyjne od strony uwielbienia, a ostatnio też głoszenia. Miałem również wykłady w Szkole Biblijnej "Chrystus dla Narodów", której jestem absolwentem.
 
Robert stwierdza, że czuje się pewniejszy muzycznie. Oprócz New Life’u duże znaczenie mają dla niego koncerty uwielbieniowe, warsztaty. Tradycyjnie gra też trochę jazzu, planuje także rozpocząć projekt z własnymi, nigdzie nie wydanymi piosenkami.
 
– Dzięki obecności w zespole wciąż przekonuję się o tym jak funkcjonuje męski świat – śmieje się Basia – Poza New Life’m jestem solistką i chórzystką chóru Trzecia Godzina Dnia (TGD), trwa to już chyba od siedmiu lat. Na co dzień zajmuję się też nauczaniem śpiewu i pracuję z początkującymi wokalistami. Mam też kilka własnych pomysłów, ale może za wcześnie, żeby je zdradzać.
 
Jeden z dziesięciu?
 
Każdy z nich ma swoją własną drogę duchową. Joachim od lat należy do krakowskiej wspólnoty Nowe Jeruzalem, Robert – do dursztyńskiej Dom Na Skale. Piotr wraz z rodziną zaangażowany jest aktywnie w pracę w lokalnym zborze w Tczewie. Dla Basi grupa TGD bardzo skutecznie spełnia również rolę wspólnoty – Bez tych ludzi nie byłabym dzisiaj tym kim jestem – zaznacza.
 
Czym wobec tego jest dla nich New Life? Czy to tylko zespół, jeden z dziesięciu innych projektów? – Dla mnie to projekt specjalny – zauważa Joachim – Jest służbą, a także przestrzenią, w której możemy się rozwijać. Formułować i weryfikować nasze poglądy, opinie. – New Life stanął na drodze mojego duchowego wzrastania – opowiada Marcin – a koncerty czasem bardziej przypominają spotkanie modlitewne niż "zwykły" koncert... Czy to wspólnota? – zastanawia się. Na pewno tak. Mogą się wspierać modlitwą, radą czy przyjaźnią, choć i bolesnych "historii" nie brakuje. – NLM stało się moim życiowym dziełem i misją. Jestem bardzo wdzięczny Bogu za ten zespół – wyznaje Piotr. Wspomina też o wdzięczności dla braci i sióstr.  Są dla niego prawdziwym darem. Podobnie czuje Basia: – To, że jestem w New Life'm jest dla mnie prezentem od Boga – dzieli się – Kiedy oni zaczynali 15 lat temu, ja byłam nastolatką zachwycającą się ich muzyką i wtedy nawet przez myśl mi nie przeszło, że będę kiedyś śpiewać i to z nimi! – wspomina. Bardzo ich ceni, mnóstwo się od nich nauczyła. Jest to też jakiś rodzaj wspólnoty, gdzie może się dowiedzieć wiele o sobie samej, o pracy w zespole. Dla Roberta jest to swego rodzaju spełnienie marzeń: – Życzliwi ludzie, przyjaźń, wsparcie – wymienia. Opowiada o ostatnim, niecodziennym spotkaniu żon muzyków z New Life’u w Zakopanem. To też świadczy o wzrastającej więzi między członkami zespołu. Nie zawsze się wszystko udaje, ale wiedzą, że mogą na sobie polegać. – I nikt nam nie odbierze tego, co wspólnie przeszliśmy! – zapewnia.
 
Co teraz?
 
– To było ważne 15 lat – podsumowuje Marcin – Byliśmy świadkami wielu wspaniałych dzieł Bożych, wielu cudów, nieoczekiwanych interwencji Opatrzności, przemiany ludzkich losów, a nawet wielkich wydarzeń w przestrzeni publicznej związanych ze zjawiskiem muzyki granej na Chwałę Pana.
 
Jubileusz to okazja do spojrzenia wstecz, ale także do zastanowienia się nad przyszłością, dalszą działalnością. – Mamy nadzieję stworzyć i nagrać nowe piosenki. Zresztą one już powoli powstają od jakiegoś czasu – informuje Basia. – Nie wszystkie będą miały jednoznaczne, chrześcijańskie teksty. Czasem po prostu będą o ważnych wartościach – dodaje Robert. – Przyszedł też czas na dzielenie się naszym doświadczeniem z innymi – komentuje Piotr –  Ostatnio podróżuję po różnych miejscach z prezentacją multimedialną mówiącą o naszej działalności z NLM i pokazuję to, co Bóg zrobił i robi przez ten zespół. Ludzie są tym bardzo poruszeni – opowiada.
 
Jednak wciąż najważniejszą aktywnością są koncerty. To tam najbardziej doświadczają jedności z ludźmi, tych owoców przełamania barier przed publicznym uwielbianiem Boga. – Szczególny jest Rzeszów, czyli koncert „Jednego Serca Jednego Ducha” – wyznaje Piotr. – Koncerty powodują ekstremalne przeżycia zarówno w odbiorcach, jak i w nas samych – stwierdza Joachim. Mówi o nici porozumienia miedzy zespołem i publicznością. – To takie doświadczenie intensywności bycia szczerym wobec siebie – dodaje po chwili namysłu. – Wciąż coś się dzieje. Nie ma nastroju kombatanckiego i przymulenia – mówi ze śmiechem Robert. Z pewnością nie można spocząć na laurach i pławić się w przeszłości. – Wiem, że na pewno niepokojący byłby moment, kiedy poczułabym, że nic się nie dzieje i że kręcę się od jakiegoś czasu w kółko. – wyznaje Basia. Marcin przypomina, że bez Boga nic by nie przetrwało przez tak długi czas i zachęca, by codziennie Mu dziękować za wszystko, czego byliśmy świadkami przez ostatnie lata. Tak naprawdę przecież tylko to jest najważniejsze.
 
Katarzyna Cudzich
 
 



Pełna wersja katolik.pl