Autor: o. Ksawery Knotz, Sylwester Szefer
Wydawca: Esprit
Rok wydania: 2009
ISBN: 978-83-60040-99-7
Format: 130x200
Stron: 216
Rodzaj okładki: miękka
cena: 26.00 zł
W Biblii najgłębszą relację z Bogiem porównuje się do zjednoczenia mężczyzny z kobietą?
Już w Starym Testamencie pojawia się to porównanie przymierza z Bogiem do przymierza małżeńskiego. W myśleniu biblijnym to jest bardzo oczywiste, że Bóg przychodzi do małżonków wtedy, kiedy zapraszają Go w swoje codzienne życie, w ich relację wyrażaną poprzez cielesność.
W Biblii jest szereg fragmentów, które mówią o miłości kobiety i mężczyzny. W Pieśni nad Pieśniami możemy znaleźć opisy miłości wręcz erotycznej. Wyraźnie widzimy, że ludzkie sprawy łączą się ze sprawami boskimi…
Grzech pierworodny kojarzy się niemal powszechnie z przewinieniem związanym z seksem. Zjedzone jabłko stało się symbolem utraty niewinności seksualnej. To jest jakaś pomyłka! Przecież Pan Bóg powiedział do Adama i Ewy: "Bądźcie płodni i rozmnażajcie się". Czyli współżycie seksualne jest wręcz nakazem Stwórcy?
Często patrzymy na człowieka w sposób jednostronny. Niekiedy zachwyt nad pięknem ciała prowadzi do błędnego wniosku, że o człowieku wszystko jest w stanie powiedzieć biologia. Trzeba jednak zrozumieć, że na pełnię człowieczeństwa składa się cielesność, psychika, uczucia, intelekt, a także religijność. Człowiek jest religijny od samego początku. Ta religijność może się różnie wyrażać, ale w każdym z nas tkwi pytanie o Boga. I to jest dopiero człowiek. Żeby zrozumieć człowieka, trzeba jego życie opisać wieloaspektowo, o wiele szerzej niż życie świnki morskiej. Ta wieloaspektowość dotyczy też seksualności, która nie jest jedynie jakąś potrzebą fizjologiczną. W seksualności człowieka liczy się przede wszystkim bardzo złożona relacja z drugim człowiekiem, która nie polega tylko na fascynacji przyjemnością. Jest to także fascynacja bliskością drugiej osoby, miłością jej do mnie, moją do niej. W przeżywaniu tego jest także miejsce na doświadczenie religijne. Bez takiego szerokiego spojrzenia redukuje się nie tylko człowieka, ale też i samą seksualność.
Wracając do Biblii, ciekawa jest historia opisana w Księdze Tobiasza. Tobiasz przed stosunkiem seksualnym modli się ze swoją żoną. Czy współcześni małżonkowie mogą brać z nich przykład? Modlimy się o zdrowie, nawet o dobrą żonę, ale czy można modlić się o dobry seks?
Można, a nawet trzeba prosić Pana Boga o wszystko i dziękować Mu za wszystko. To jest bardzo wyzwalające, jeśli człowiek wierzący odnosi także kwestie seksualne do Pana Boga.
Opowiadała mi pewna kobieta, że kiedyś spontanicznie modliła się razem z mężem i usłyszała, jak mąż prosi Boga o siłę, aby mógł przyjąć i wychować dziecko, jeśli poczęłoby się podczas ich współżycia. Prosił, aby Bóg go wspierał, bo martwił się, że może brakować im pieniędzy, gdyby pojawił się kolejny członek rodziny do wykarmienia. I ta kobieta mówi mi tak: "Pomyślałam sobie wtedy, że on jest taki odpowiedzialny, że on po prostu mnie nie zostawi z tą ciążą, że nie popchnie mnie ku aborcji, że nie będzie miał do mnie pretensji, gdyby poczęło się dziecko, tylko weźmie odpowiedzialność za konsekwencje współżycia, że po prostu stanie na wysokości zadania". I mówi dalej: "Ta jego modlitwa tak mi pomogła, że w ogóle przestałam się bać, a wcześniej miałam w sobie często taki kobiecy lęk, że się pocznie dziecko i będzie kłopot. Nasze współżycie seksualne było wtedy wspaniałe. Już nie czekałam, żeby powstrzymać się na wszelki wypadek jeszcze 2 dni, tylko jak już stwierdziłam, że można współżyć, to nie asekurowałam się, bo mąż dał mi poczucie bezpieczeństwa".
Innym razem pewien małżonek mówi mi, że rzadko modlą się razem z żoną, ale kiedyś pomodlili się o szczęśliwe współżycie seksualne i potem seks był wspaniały, najlepszy od początku małżeństwa, a byli już osiem lat po ślubie. Zapytałem go: "To dlaczego nie modlicie się przed każdym współżyciem?". A on na to, że jak to w życiu bywa - nie ma czasu, zapomina się, jesteśmy zmęczeni... Ale doskonale pamiętał, że właśnie to współżycie poprzedzone modlitwą miało całkiem inny smak, jakiś inny wymiar, po prostu było najwspanialsze.
Czyli nie ma mowy o profanacji, jeśli łączy się modlitwę i seks?
Wprost przeciwnie. Modlitwa pomaga otworzyć się wzajemnie na siebie w tych głębszych wymiarach, a one czynią seks jeszcze smaczniejszym.
W takim razie wielu chrześcijan żyje w jakiejś schizofrenii, bo wyraźnie rozdziela te dwie sfery: seksu i wiary. Kiedyś mój znajomy przed ślubem, oczywiście kościelnym, zaprosił swoich kolegów, jak to jest w powszechnym zwyczaju, na wieczór kawalerski. Koledzy natomiast przygotowali kawalerowi miłą niespodziankę - wynajęli striptizerkę. Chcieli, żeby chłopak mógł sobie jeszcze na koniec trochę użyć i się rozweselić, bo potem będzie miał już ciężki żywot z tą swoją żoną - bo z wiary wynika tylko ograniczenie wolności i nuda. Czy nasze katolickie społeczeństwo nie jest schizofreniczne?
Często katolicy myślą dokładnie tak samo jak nie-katolicy: seks jest czymś fajnym, przyjemnym, ważnym, ale nie ma w nim obecności Boga. Boga dopuszczamy do naszej choroby, ale do naszego seksu już nie. A co właściwie Pan Bóg ma do mojego raka? Na takie pytanie jeszcze potrafimy sobie odpowiedzieć: przecież chcemy żyć, chcemy być zdrowi i o to Pana Boga prosimy. Ale trudno sobie wyobrazić, że można też Pana Boga prosić, żeby uzdrowił męża np. z przedwczesnego wytrysku i żeby w ten sposób nasze pożycie było szczęśliwsze. Albo żeby dobre współżycie było po prostu jeszcze lepsze. Takich pomysłów katolicy nie mają, a szkoda…