logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
redakcja Liturgia.pl
Nawrócenie to powracanie do łaski chrztu
Liturgia.pl
fot. Zach Reiner | Unsplash (cc)


Sama formacja liturgicznego okresu Wielkiego Postu, który był czasem bezpośredniego, intensywnego przygotowania katechumenów, stała się w pewnym momencie praktyką obejmującą wszystkich. Pokazuje to, że właściwie inicjacja chrześcijańska jest kwestią całego życia, że przygotowanie katechumenalne to jest inicjacja czegoś, co musi trwać.

 

Czym są skrutynia? Co znaczy to słowo? Od kiedy coś takiego jak skrutynia funkcjonuje w Kościele?

 

Samo słowo scrutinium pochodzi od łacińskiego scrutare, co znaczy „badać, przenikać”. Skrutynia jako specjalne obrzędy w ramach formacji katechumentalnej są czymś właściwym dla Zachodu.

 

A więc nie jest to zjawisko ogólnochrześcijańskie?

 

W jakimś sensie można mówić o zjawisku powszechnym. Aby to wyjaśnić, trzeba jednak powiedzieć najpierw kilka słów ogólnie na temat przygotowania do chrztu w pierwszych wiekach. Innymi słowy, trzeba zrozumieć ten kontekst.

 

Chrzest to prawdziwy ryt przejścia, który oznacza również radykalną zmianę społeczną. Do pewnego momentu chrześcijaństwo nie ma żadnego statusu prawnego. Prześladowania nie trwają bez przerwy, ale porzucenie tradycyjnej rzymskiej religii to bardzo śmiały krok, wystawiający na duże ryzyko. Chrześcijanin może paść ofiarą jakiegoś oddolnego pogromu – taki właśnie charakter miała zdecydowana większość prześladowań w pierwszych wiekach – albo oficjalnych, odgórnych prześladowań państwowych, choć te nie były częste. W każdym razie zostać chrześcijaninem to poważna decyzja, mająca także swe konsekwencje społeczne. Przygotowanie do chrztu obejmowało dwie rzeczy. Po pierwsze, odrzucenie pewnych aspektów dotychczasowego sposobu życia, a po drugie – przyjęcie sposobu życia ewangelicznego.

 

Mniej więcej od III wieku (wcześniej nie mamy na to świadectw, co nie znaczy, że tego nie było) w ramach przygotowania do chrztu zaczynają się pojawiać egzorcyzmy. Są one stosowane szczególnie w dwóch momentach: przyjęcia do katechumenatu, a następnie w czasie przygotowania bliższego. Klasyczne przygotowanie do chrztu, na którym opiera się obecny obrzęd chrześcijańskiego wtajemniczenia dorosłych, obejmuje dwa zasadnicze okresy: przygotowanie dalsze i intensywne przygotowanie bliższe. Przygotowanie dalsze ma przede wszystkim charakter katechetyczny, zaś w przygotowaniu bliższym większą rolę odgrywa wymiar obrzędowy. W ramach przygotowania bliższego już w III wieku pojawiają się egzorcyzmy. To, co później zostało nazwane scrutinium, było uroczyście sprawowanymi egzorcyzmami nad kandydatem do chrztu w fazie przygotowania bliższego. Taka terminologia została przyjęta na Zachodzie, zwłaszcza w liturgii rzymskiej.

 

Czy w liturgii na Wschodzie funkcjonowały jakieś ekwiwalenty skrutyniów?

 

Oczywiście, pewne obrzędy egzorcyzmów były praktykowane także na Wschodzie. W dzisiejszym rycie bizantyjskim są obecne pewne elementy dawnego katechumenatu, w tym również egzorcyzmy przedchrzcielne. Natomiast ta terminologia – scrutinium – jest czymś związanym z liturgią rzymską.

 

Jan Diakon, autor z przełomu V i VI wieku (niektórzy identyfikują go z późniejszym papieżem Janem I), w liście do jakiegoś bliżej nie znanego dostojnika, niejakiego Synariusza z Rawenny, odpowiadając najprawdopodobniej na niektóre jego pytania, wspomina między innymi o skrutyniach i pisze, że poprzez nie Kościół „bada wiarę kandydatów”, czy też „bada przez wiarę ich serca”. Wielu czołowych badaczy współczesnych podważa jednak świadectwo Jana Diakona mówiąc, że mylił się w swoim opisie skrutyniów, co wynikało być może z tego, że w rzeczywistości nie miał z nimi do czynienia. Weryfikacja była czymś bardzo ważnym w formacji katechumenalnej, jednak to nie ona była istotą skrutyniów.

 

Co w takim razie było tą istotą, dlaczego wprowadzono skrutynia, dlaczego egzorcyzmy? W Tradycji apostolskiej (II,4) Hipolita Rzymskiego znajduje się fragment, w którym pisze on właśnie o egzorcyzmach przedchrzcielnych. Z tekstu wynika, że mają one badać, czy kandydat do chrztu jest „czysty”. Jeżeli jest nieczysty, to należy go wykluczyć, ponieważ prawdopodobnie „nie słuchał z wiarą nauki”. W jaki sposób egzorcym miałby to weryfikować? Hipolit traktuje to jako coś oczywistego – że rzeczywiście są takie przypadki, kiedy w czasie egzorcyzmów okazuje się, że kandydat jest nieczysty.

 

To jest też praktyka znana z dzisiejszych egzorcyzmów. Prezbiterzy, którzy pełnią tę posługę, mówią, że niekiedy sam obrzęd egzorcyzmu weryfikuje, czy rzeczywiście mamy do czynienia z duchem nieczystym, czy tylko z chorobą psychiczną. Nawiasem mówiąc, z tego powodu niektórzy egzorcyści dystansują się wobec tego, co mówi obecny obrzęd egzorcyzmu, według którego należy rozstrzygnąć tę kwestię koniecznie przed egzorcyzmami, żeby mieć pewność przed ich rozpoczęciem. Mówią oni, że przed egzorcyzmem takiej pewności mieć nie można, niekiedy on dopiero weryfikuje.

 

Jeśli chodzi o Traditio Apostolica, od razu może powiem na marginesie: tekst ten jest przypisywany Hipolitowi Rzymskiemu i to przypisywany tylko przez część badaczy, natomiast pozostali badacze zdecydowanie temu zaprzeczają. Ma to znaczenie o tyle, że jeśli rzeczywiście byłby on napisany przez Hipolita Rzymskiego, to mówiłby bez wątpienia o praktyce rzymskej, jeżeli natomiast nie, to jej lokalizacja jest niepewna. Nie wiemy też do końca, czy autor tego dokumentu odnosi się do realnie istniejącej liturgii, czy przedstawia tylko jakąś swoją wizję. W każdym razie nie może tu chodzić o egzorcyzmy w sensie ścisłym, takie, które Kościół praktykuje dzisiaj nad opętanymi. To, co opisuje Traditio Apostolica ma miejsce dosyć późno, już po około trzech latach słuchania Słowa, i po tym, jak katechumeni przeszli już dwie weryfikacje. Tekst mówi to, co mówi – jesteśmy skazani na interpretowanie tego, co jest napisane. W każdym razie mógł to być też jakiś rodzaj weryfikacji kandydatów.

 

Na ile tego rodzaju przygotowanie było czymś przynależnym tylko chrześcijaństwu? Czy znajdujemy jakieś paralelne zwyczaje w ówczesnym świecie niechrześcijańskim?

 

Owszem. Niektóre religie inicjacyjne też stosowały podobny schemat: czas formacji, przygotowania a potem ryt inicjacji, będący rytem przejścia. Niektóre z tych rytów mogły być nawet zewnętrznie podobne – na przykład sam chrzest z wody. Patrząc od strony czysto socjologicznej, chrześcijaństwo było po prostu jednym z wielu ruchów chrzcielnych. Niektórzy z wczesnych Ojców Kościoła mówili, że to jest imitacja demoniczna, że demony podpatrzyły ryty chrześcijańskie i stąd się wzięły te podobieństwa pomiędzy nimi a rytami innych religii.

 

Trzeba natomiast pamiętać, że cała formacja katechumenalna była przede wszystkim przygotowaniem człowieka do życia według pewnego nowego sposobu. Nierzadko do jej opisu używano terminologii militarnej. Tertulian, na przykład, nazywał czas katechumenatu „nowicjatem”. Dzisiaj jest to termin, który się kojarzy z życiem zakonnym, a wtedy był to termin militarny, oznaczający ćwiczenie się w nowym sposobie życia. W tym kontekście pojawiają się właśnie egzorcyzmy, jako pomoc Kościoła do walki ze złym duchem, walki, która będzie charakteryzować także późniejsze życie chrześcijańskie. Co do rytów katechumenalnych, których skrutynia stanowią część, nie ma żadnego nadużycia jeśli powiemy, że jest to sakrament chrztu udzielany etapami. Skrutynia, będące co do istoty egzorcyzmami, stanowią pomoc Kościoła dla człowieka również w jego ciągłym zmaganiu z grzechem, a także ciągłym rozpoznawaniu siebie jako grzesznika – i jest to coś, co również będzie charakteryzować całe późniejsze życie chrześcijanina.

Czy można też powiedzieć, że są to rytuały oczyszczające, a więc nie tylko pomoc do walki ze złym duchem, ale po prostu w jego wyrzuceniu?

 

Z pewnością tak. Są to ryty oczyszczające, poprzedzające sakrament chrztu i rozpoczynające główne oczyszczenie, które w tym sakramencie się dokona. Warto przy tym zwrócić uwagę na jedną rzecz, dobrze wyrażoną w zdaniu Tertuliana (który, trzeba pamiętać, był dużym rygorystą): „Przyjmujemy chrzest nie abyśmy przestali grzeszyć, tylko przyjmujemy chrzest dlatego, że już przestaliśmy grzeszyć”. Oczywiście, nie można z tego wyprowadzić skrajnego wniosku, jakoby chrzest był jedynie jakąś deklaracją przypieczętowującą wysiłek człowieka.

 

Na tej zasadzie, że jest przeznaczony dla osób zupełnie czystych?

 

To byłoby herezją. Chrzest jest momentem odrodzenia. Zgodnie ze stanowiskiem Tertuliana, i wielu innych Ojców, sakrament ten jest skuteczny, jeżeli przypieczętowuje pewne dokonane już nawrócenie. Dlatego również skrutynia przedchrzcielne są obrzędami pozwalającymi realnie odwrócić się od grzechu.

 

W tym świetle można chyba też zrozumieć istniejące w Kościele starożytnym przekonanie o znaczeniu „chrztu krwi”, który w przypadku katechumenów był traktowany jako równorzędny z „chrztem wody”.

 

Katechumen już przynależał do rodziny chrześcijańskiej. O samych obrzędach katechumenalnych przed IV wiekiem wiemy bardzo niewiele, natomiast wszystkie późniejsze rytuały przedstawiając obrzęd przyjęcia do katechumenatu przewidują naznaczenie czoła znakiem krzyża. W samej Traditio Apostolica jest napisane (w innym miejscu, nie w sekcji chrzcielnej) o znaku krzyża czynionym na czole (to była wtedy zresztą podstawowa forma wykonywania znaku krzyża), co było traktowane jako „przybicie pieczęci” Jezusa Chrystusa (gr. sphragis, łac. sigillum), znak, że ten ktoś już do Niego przynależy. I ten znak był czyniony przed wejściem do katechumenatu. Człowiek, który go otrzymywał był już jakby w kręgu przynależności do rodziny chrześcijańskiej, chociaż na razie w sposób niepełny.

 

Jak wyglądały rytuały skrutyniów i jak się zmieniały na przestrzeni wieków?

 

Mówiąc najogólniej, z biegiem czasu widzimy coraz większą rytualizację katechumenatu. W pismach z pierwszych wieków uwaga koncentruje się przede wszystkim na szczerości intencji kandydata i na tym, czy jest on faktycznie duchowo gotowy do przyjęcia sakramentu chrztu. W tekstach tych niewiele jest aluzji do obrzędów. Natomiast z kolei w fazie późniejszej widzimy bardziej rozbudowane obrzędy katechumenatu, przy postępującym zanikaniu katechumenatu właściwego.

 

Wiązało się to z paroma rzeczami: po pierwsze, z dużą ilością kandydatów do chrztu, po drugie, z coraz bardziej rozpowszechnioną praktyką chrztu niemowląt. Nie jest prawdą, jakoby ta ostatnia nie była znana w pierwszych wiekach. Jednak ówczesną normą, najcześciej spotykaną praktyką był chrzest dorosłych. Potem stał się nią chrzest dzieci, wobec których stosowano – uwaga! – wiele obrzędów katechumenalnych. Z przyjęciem do katechumenatu, które dokonuje się już na początku Wielkiego Postu, z wpisaniem imienia, z rytem soli. Widać to w najstarszej, w sensie ścisłym, rzymskiej księdze liturgicznej czyli Sakramentarzu Gelazjańskim, który powstał w VII wieku, ale odzwierciedla prawdopodobnie realia z wieku VI.

 

Ryt soli, zresztą typowo zachodni, był ważny – św. Augustyn nazywa go „sakramentem katechumenów”. Była to, w pewnym sensie, zapowiedź Eucharystii, ale chodziło również o to, że sól, jak mówią Ojcowie, sama nie ma mocy uzdrowić, ale ma moc, aby zachować to, co zostało już naprawione. Wchodząc do katechumenatu, człowiek jest już w rodzinie Bożej; zasadnicze przejście już się dokonało a sól, którą otrzymuje ma to w nim zachować. Są to obrzędy wejścia do katechumenatu: naznaczenie krzyżem, ryt soli, niekiedy też tchnienie w twarz – to również ryt egzorcystyczny.

 

Ale z biblijnego punktu widzenia też stwórczy.

 

Biblijnie – tak. Jednak w kontekście kultury greckiej był rozumiany jako ryt egzorcystyczny. Warto wiedzieć, że za dmuchnięcie na pomnik imperatora dostawało się karę śmierci, ponieważ był to wyraz największej pogardy. Tak więc w obrzędach katechumenalnych był to ryt egzorcystyczny.

 

Potem, w trzecią, czwartą i piątą niedzielę Wielkiego Postu, nad dziećmi przynoszonymi do chrztu praktykowano skrutynia, będące serią egzorcyzmów. Wypowiadano nad nimi modlitwy z prośbą do Boga, aby chronił je przed zasadzkami złego ducha, a także słowa skierowane do szatana, by oddał chwałę Bogu przez to, że będzie się trzymał od tych dzieci z daleka. Ochronie przed szatanem służył również znak krzyża, który został na nich nakreślony. Używane były przy tym mocne sformułowania, mówi się np.: „Ty przeklęty diable!”. Zresztą modlitwy liturgiczne, nawet w stonowanej tradycji rzymskiej, nie przebierały w słowach.

 

Oprócz tych trzech skrutyniów, do innych bardzo ważnych obrzędów katechumenalnych należał obrzęd przekazania symbolu wiary, który wówczas, gdy praktykowano chrzest dorosłych, rzeczywiście był katechetycznym objaśnieniem symbolu oraz, oczywiście, przekazaniem formuły symbolu wiary do nauczenia. Przed chrztem należało publicznie wyrecytować symbol wiary. Nam wydaje się to czynnością czysto rytualną, jednak gdy praktykowano chrzest dorosłych, ten ryt oddania symbolu wiary (kiedy katechumen w pewien sposób wyznaje wiarę wobec Kościoła) był bardzo mocny. Św. Augustyn opisuje w swoich Wyznaniach m. in. nawrócenie słynnego retora rzymskiego Wiktoryna, który, jeszcze będąc poganinem, mówił „Właściwie ja już jestem chrześcijaninem”. Na co jeden z jego przyjaciół odpowiadał mu: „Nie, nie, nie. Nie uwierzę, że jesteś chrześcijaninem, dopóki cię nie zobaczę w kościele”. Wiktoryn mówił: „Aha, a więc to mury czynią ludzi chrześcijanami”, a tak naprawdę bał się publicznego wyznania wiary i tego, co o nim powiedzą inni. Św. Augustyn opisuje, jak wielkim wydarzeniem było oddanie symbolu wiary przez Wiktoryna: w kościele zgromadzony był tłum, wszyscy wołali „Wiktoryn, Wiktoryn!”, chcieli też być jak najbliżej niego, a potem mu gratulować.

 

Tak więc najpierw mamy obrzęd traditio symboli, czyli przekazania symbolu wiary. Jest on bardzo ważny – wiarę przekazuje Kościół, nikt nie może sobie tej wiary dać, wiara to jest dar otrzymany od Boga we wspólnocie Kościoła. Potem: przekazanie modlitwy Pańskiej – też nie chodziło tylko o samo jej nauczenie się, ale była to pewna forma wprowadzenia w praktykę modlitwy. Człowiek staje się dzieckiem Boga z łaski Boga, która też przychodzi przez wspólnotę Kościoła. Później, w Wielką Sobotę, następowały obrzędy bezpośrednio przygotowujące: ryt effatha, najpierw z naznaczeniem ust i uszu. Potem w praktyce rzymskiej dokonała się pewna modyfikacja: naznaczano śliną nozdrza i uszy.

 

Effatha to ryt odrębny od skrutyniów?

 

Tak, odrębny. Jest to już obrzęd bezpośrednio przygotowujący do chrztu w sobotę rano. Natomiast skrutynia to egzorcyzmy praktykowane w trzecią, czwartą i piątą niedzielę Wielkiego Postu przy udziale wspólnoty Kościoła w czasie liturgii niedzielnej. Później zostały one odłączone od niedziel, przeniesione na dni powszednie Wielkiego Postu. Liczba skrutyniów została pomnożona do siedmiu, a potem, poczynając już od późnych czasów karolińskich, po raz pierwszy spotykamy się w księdze liturgicznej ze skomasowaniem całego rytuału w ramach jednej celebracji.

 

I tak pozostało?

 

Tak było aż do odnowy liturgicznej związanej z Soborem Watykańskim II. Owszem, były ślady wszystkich tych obrzędów, włącznie ze skrutyniami, natomiast już w ramach jednej celebracji ciągłej.

 

Czy w dzisiejszej celebracji chrztu dzieci jest jakiś element skrutyniów?

 

Pewnym ich śladem jest modlitwa egzorcyzmu, z tym że, w odróżnieniu od rytuału przedsoborowego, gdzie formuły egzorcyzmów były adresowane do złego ducha, teraz są one adresowane do Boga, aby chronił chrzczone dzieci przed zasadzkami złego ducha. To jest właściwie jedyny ślad dawnych skrutyniów w tej liturgii.

 

Jednak w przypadku chrztu dorosłych, którzy przechodzą katechumenat, zachowana jest ta wczesną praktyka skrutyniów w ostatnie trzy niedziele Wielkiego Postu?

 

Tak. Posoborowy rytuał chrztu dorosłych inspirowany jest dwoma dokumentami starożytnymi. Po pierwsze, Traditio Apostolica, z której zaczerpnięto ogólną logikę przygotowania dalszego i bliższego, a także pewne elementy przejścia i weryfikacji. Natomiast co do struktury samego przygotowania bliższego, opiera się on w dużej mierze na wspomnianym już Sakramentarzu Gelazjańskim, z którego wprost przejmuje praktykę odprawiania skrutyniów w trzecią, czwartą i piątą niedzielę Wielkiego Postu, gdzie miejscem ich sprawowania jest Msza święta. Ze skrutyniami wiążą się odpowiednie czytania z Ewangelii. W niedziele, jeżeli jest Msza skrutyniów, bierze się zawsze czytania z roku A, niezależnie od tego, który rok przypadnie: w trzecią niedzielę Ewangelię o Samarytance, w czwartą o niewidomym od urodzenia, a w piątą o wskrzeszeniu Łazarza. Są to tradycyjne katechezy chrzcielne: Chrystus – Woda Żywa, Chrystus – Światłość Świata i Chrystus – Zmartwychwstanie. Modlitwy i formuły są ułożone współcześnie. Sens skrutyniów, jak wynika z tych modlitw i formuł, jest taki, by katechumeni, poznając swoją grzeszność i słabość, wyrzekali się grzechu i zapraszali Jezusa Chrystusa.

 

Czy w takim razie zachowały one układ egzorcyzmu?

 

Pewne modlitwy, które wypowiada kapłan, o tyle nie są egzorcyzmami w sensie ścisłym, że nie ma tam formuł adresowanych do złego ducha; są to modlitwy skierowane do Boga, aby oddalał od katechumenów zasadzki złego ducha. Istotą skrutyniów są, w szerszym tego słowa znaczeniu, egzorcyzmy. Jednak ten współczesny obrzęd chrześcijańskiego wtajemniczenia dorosłych zakłada już pewne dokonane przygotowanie katechetyczne – także to, że kandydaci przygotowujący się do chrztu, mają już w dużej mierze dokonany proces poznawania siebie, jak również, że mają już oświeconą rzeczywistość swojego grzechu i konieczności nawrócenia. Egzorcyzmy przychodzą więc jako pewna łaska na tę rzeczywistość, którą oni już mają odkrytą. Ten obecny rytuał chrztu dorosłych jest bardzo dobrym narzędziem, natomiast wiele zależy od tego, jaka katecheza towarzyszy tym obrzędom. Tego już sam rytuał nie jest w stanie zagwarantować.

 

Wspomniał Ksiądz o trzech perykopach ewangelicznych powiązanych ze skrutyniami. Jaki jest charakter tego związku? Czy towarzyszą one od początku skrutyniom, a może są w stosunku do nich w jakiś sposób źródłowe?

 

Niemała część współczesnych badaczy jest przekonana, że te trzy Ewangelie: o Samarytance w trzecią niedzielę, o niewidomym od urodzenia w czwartą, i o Łazarzu w piątą niedzielę Wielkiego Postu, stanowiły element rytuału skrutyniów w dawnej tradycji rzymskiej. Co prawda najstarsze zachowane lekcjonarze jakimi dysponujemy są już trochę późniejsze i tam podane są inne czytania. Jednakże Missale Romanum Piusa V przewiduje te trzy Ewangelie w różne dni powszednie Wielkiego Postu. A wiemy, że w pewnym momencie, kiedy te obrzędy katechumenalne były stosowane, skrutynia zostały przeniesione na dni powszednie. A zatem przeniesienie tych Ewangelii z niedziel na dni powszednie dokonało się wraz z przeniesieniem skrutyniów z niedziel na dni powszednie. Odniesienie do rzeczywistości chrzcielnej jest czytelne – Ewangelia o Samarytance: Chrystus – woda żywa (oczywiście egzegeta stosujący metodę historyczno-krytyczną powiedziałby pewnie, że w ogóle nie widzi konotacji chrzcielnej). A przecież sakrament chrztu jest jedną z konkretyzacji tego motywu. Ewangelia o niewidomym od urodzenia – chrzest był nazywany „oświeceniem”; człowiek niewidomy otrzymuje wzrok od Chrystusa, otrzymuje go, obmywając się w sadzawce Siloe. Jest to figura chrztu, obraz tego, co się w nim dokonuje. I też chrzest jako udział w zmartwychwstaniu; tu figurą jest wskrzeszenie Łazarza. Pewna część historyków liturgii odczytuje ślady zastosowania tych Ewangelii właśnie do skrutyniów, i to właśnie na tej podstawie stosuje się je również obecnie. Teksty i formuły skrutyniów do tych Ewangelii nawiązują.

 

Na ile można myśleć o tych Ewangeliach, ich treści i powiązaniu z rytuałami skrutyniów w kategoriach etapów inicjacji.

 

Wśród współczesnych teologów nie brakuje tych, którzy próbują odczytywania Ewangelii jako pewnych schematów katechetycznych Kościoła pierwotnego w funkcji przygotowania do chrztu. Poruszamy się tu jednak raczej w kręgu hipotez niż dowodów.

 

Rytuał skrutynium przewiduje obecność poręczyciela. Jaka jest jego rola?

 

Instytucja świadka lub gwaranta musiała pojawić się bardzo wcześnie. Wspomniana Traditio Apostolica wymaga tego, aby kandydatowi towarzyszył jakiś poręczyciel. Wynika to z tego, że, mówiąc najprościej, nikt nie może dać świadectwa o sobie samym. W najstarszych dokumentach wspomina się o obecności poręczycieli w dwóch momentach: po pierwsze, w momencie samego przyjęcia do katechumenatu, a po drugie w momencie przejścia od przygotowania dalszego do przygotowania bliższego. Traditio Apostolica wymaga, aby zaświadczyć o kandydatach, czy już pełnią jakieś czyny chrześcijańskie, np. czy szanowali wdowy, odwiedzali chorych itp., a więc czy pełnili czyny miłości w stosunku do najbardziej potrzebujących. Są one podawane jako przykłady czynów już chrześcijańskich.

 

A więc nie chodziło tylko o to, czy nie popełniają grzechów, ale również czy wykazują już jakieś pierwociny nawrócenia. Taka też była rola gwarantów – mieli zaświadczyć, że coś takiego się dokonuje.

 

Kto mógł być w tamtych czasach poręczycielem?

 

Jesteśmy oczywiście przed formowaniem się prawa kanonicznego, ścisłe normy nie są nigdzie podane.

 

Pewnie musiała to być osoba bliska, ze wspólnoty…

 

Mało tego, że ze wspólnoty. Oczywiście musiał to być ktoś ochrzczony, ale musiała to też być osoba znana. Gdyby sam poręczyciel był osobą nieznaną, ktoś musiałby dać świadectwo o poręczycielu. Jasne więc, że musiał on być aktywnym członkiem wspólnoty – dopiero wtedy jego świadectwo musiało zostać uznane za prawdziwe. To jest geneza instytucji rodziców chrzestnych, która w nieco innym kontekście została zachowana przy chrzcie dzieci. Rodzice chrzestni są gwarantami, którzy wobec Kościoła deklarują gotowość przekazywania wiary tym dzieciom. A w dzisiejszym obrzędzie chrztu dorosłych instytucja poręczycieli również jest zachowana. Biorą oni także udział w obrzędach skrutyniów, stojąc razem ze swymi podopiecznymi. Ciekawa rzecz, że w Sakramentarzu Gelazjańskim i w aktualnym mszale, w tekście Kanonu, dzisiejszej Pierwszej Modlitwy Eucharystycznej, w Memento za żywych wzmiankuje się chrzestnych. Właśnie jeszcze nie katechumenów, oni nie są jeszcze wiernymi. Pojawia się tam bowiem sformułowanie: „Za nich składamy Tobie tę ofiarę Uwielbienia, a także oni ją składają”, czego katechumeni jeszcze nie czynią. Dlatego ich się nie wspomina, natomiast robi się to w stosunku do poręczycieli. Sami katechumeni wymienieni są w Kanonie (w Hanc igitur) w czasie Mszy przy sprawowaniu skrutynium.

 

Instytucję poręczyciela jako kogoś, kto zaprasza, kto jest opiekunem, można postrzegać w pewnym sensie jako „opozycyjną” w stosunku do oblicza Kościoła „wymagającego”.

 

Można by tu nawiązać do słów św. Jana Chryzostoma, który porównywał okres katechumenatu do sportowych zmagań na arenie. Mówił, że na zawodach jest bezstronny sędzia, który ocenia, ale nie stoi po żadnej ze stron. A w tych zawodach, jakimi jest katechumenat, też mamy sprawiedliwego sędziego, którym jest Chrystus, ale który stoi całkowicie po naszej stronie w naszym zmaganiu z przeciwnikiem. Obraz Kościoła jednocześnie stawiającego wymagania, ale jednocześnie udzielającego pomocy, to także jest kontynuacja tego oblicza Chrystusa sędziego, ale nie bezstronnego, raczej wręcz zaangażowanego „na rzecz”. Stawianie wymagań to też jest jedna z form miłości. Myślę, że od pewnego momentu w Kościele była to też jedna z głównych przyczyn zaniku katechumenatu, że Kościoła stawiającego wymagania i weryfikującego zaczęło brakować.

 

Czy ów schemat skrutyniów, tych trzech niedziel, połączony z trzema perykopami można jakoś przełożyć na sposób przeżywania Wielkiego Postu przez każdego chrześcijanina, niekoniecznie katechumena?

 

Sama formacja liturgicznego okresu Wielkiego Postu, który był czasem bezpośredniego, intensywnego przygotowania katechumenów, stała się w pewnym momencie praktyką obejmującą wszystkich. Pokazuje to, że właściwie inicjacja chrześcijańska jest kwestią całego życia, że przygotowanie katechumenalne to jest inicjacja czegoś, co musi trwać. Chrzest przypieczętowuje pewien proces nawrócenia, odwrócenia się od grzechu, opowiedzenia się za Chrytusem, ale on sam stanowi tylko początek życia w Kościele.

 

Jest rzeczą możliwą wykorzysytywanie pewnych elementów katechumenalnych, elementów rytuału chrztu dorosłych także do formacji już ochrzczonych, tych, którzy przyjęli chrzest w dzieciństwie. Warto wiedzieć, że te czytania z roku A, które najbardziej uwidaczniają klucz chrzcielny, mogą być stosowane także w roku B i C i to nie tylko wtedy, kiedy na Mszy odbywają się skrutynia. Wymiar chrzcielny jest jednym z podstawowych wymiarów Wielkiego Postu. Czymże innym jest nawrócenie, jak nie powracaniem do łaski chrztu, pozwalaniem, żeby wody chrztu przenikały całe moje jestestwo? Całe życie chrześcijanina to jest niejako rozpieczętowywanie tego, co zostało mu udzielone w sakramencie chrztu i bierzmowania.

 

Rozmawiała redakcja Liturgia.pl
liturgia.pl | 6 marca 2010

 
 



Pełna wersja katolik.pl