logo
Środa, 24 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bony, Horacji, Jerzego, Fidelisa, Grzegorza – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Jan P. Strumiłowski OCist
Nauka na tropie Boga?
Rycerz Młodych
fot. Drew Hays | Unsplash (cc)


Raz po raz możemy usłyszeć opinie niektórych naukowców, jakoby naukowe badania dowodziły, że hipoteza istnienia Boga jest nie do pogodzenia z danymi najnowszych odkryć.


Wielu naukowców twierdzi, że ich własne badania przekonywały ich o błędności wiary w Boga. Jednym z najbardziej znanych naukowców, którzy twierdzili, że ich ateizm opiera się na dowodach naukowych, jest Richard Dawkins. Również nieżyjący już Stephen Hawking utrzymywał, że istnienie Boga jest niepotrzebne w obliczu danych najnowszej fizyki i kosmologii.


Z drugiej strony istnieje wielu naukowców, którzy potrafią zintegrować swój naukowy światopogląd z teistyczną wiarą. Są i tacy, którzy twierdzą, że to właśnie nauka skłania ich do poglądu aprobującego istnienie Stwórcy. Jak to jest możliwe, że nauka może prowadzić do tak skrajnych opinii? I czy nauka może nam w ogóle cokolwiek powiedzieć o istnieniu Boga? Czy na sposób naukowy da się dowieść Jego istnienia?


Cuda


Sztandarowym przykładem zjawisk rozgrywających się w tym świecie, które mają dowodzić istnienia Boga, są cuda. Ale właściwie, czy cuda są argumentem ostatecznym?


Niewątpliwie cud jest zjawiskiem, który wskazuje na istnienie czegoś przekraczającego nasz świat, albo przynajmniej naszą wiedzę o świecie. Niemniej cuda ze swojej natury nie są naukowe. Cudów nie da się zaplanować eksperymentalnie. Nie da się ich pieczołowicie badać empirycznie. Cud jest zjawiskiem, wobec którego nauka rozkłada ręce, nie znając odpowiedzi na pytanie o jego pochodzenie i naturę.


Cuda zatem w pewnym sensie mogą wskazywać na istnienie Boga. Czy jednak są dowodami? Dla wielu ludzi niewątpliwie tak. Są to jednak dowody, które raczej potwierdzają tlącą się już wiarę, aniżeli przekonują. Wielu sceptyków twierdzi, że cud jest zjawiskiem, którego natury jeszcze nie znamy – z akcentem na „jeszcze”. W przyszłości bowiem może się okazać, że poznamy nowe prawa przyrody, które pozwolą nam wiele ze zjawisk, dzisiaj uznawanych za nadnaturalne, wyjaśnić.


Wydaje się jednak, że kwestia cudów, niezależnie od naszego rozwoju naukowego, będzie zawsze kwestią otwartą. Bo istniejący Bóg może działać w naszym świecie na swój własny sposób. A same cuda tak rozumiane, chociaż nie są dowodami, to jednak są znakami wskazującymi na istnienie „czegoś więcej”.

 

Filozoficzne dowody


Czy jednak możemy spodziewać się znalezienia ewidentnego dowodu na istnienie Boga? W historii ludzie takie dowody starali się sformułować.


Mamy np. pięć dowodów św. Tomasza z Akwinu czy chociażby dowód ontologiczny św. Anzelma. Są to jednak dowody, które nie mają natury naukowej, lecz filozoficzną. Nie odwołują się zatem do empirycznych eksperymentów, lecz do rozumu ludzkiego, a jako takie nie są w ścisłym znaczeniu dowodami, lecz argumentami na istnienie Boga. Dowody filozoficzne nie dają nam jednak pewności, nie dowodzą, a jedynie wskazują, że istnienie Boga jest racjonalne – i w tym kryje się ich wartość. Nie przemieniają one wiary w wiedzę, lecz argumentują i pokazują, że nasza wiara jest uzasadniona i logiczna, a więc jest wiarygodna.

 

Nauka i jej ograniczenia

 

Jeśli jednak chodzi o dowody naukowe, to sprawa wydaje się jasna – wynika ona z samej natury Boga i założeń nauki, o których niestety wielu ludzi dzisiaj zapomina. Otóż, kiedy powstawała współczesna nauka i kiedy rodziła się jej definicja, to powszechnie uznawano jej ograniczoność.


Współczesna nauka oparta jest na paradygmacie empirycznym. Oznacza to, że w swoich założeniach skierowana jest ona na badanie tego, co podlega empirii. Nauka zajmuje się tym, co można w jakikolwiek sposób zmierzyć.


W początkach oświecenia zatem naukowcy świadomi byli tego, że przedmiotem badania naukowego jest świat widzialny. Bóg z definicji nie jest jej przedmiotem, gdyż jest transcendentny, co oznacza, że jest zupełnie inny niż nasz stworzony świat, a zatem w żaden sposób nie może być miarodajnie uchwycony przez cokolwiek, co jest tylko stworzone. Na kanwie tej tezy sformułowany został postulat naturalizmu metodologicznego, który stwierdza, że metoda naukowa definiuje samą siebie, jako skierowaną tylko na to, co przynależy do natury.


Na przestrzeni kilku wieków świat naukowy nie zawsze jednak pamiętał o tym założeniu. Nauka, ze względu na swoje wprost niewiarygodne osiągnięcia, zaczęła zajmować przodujące miejsce w plejadzie czynników kształtujących nasz światopogląd. Wydawała się ona nie znać żadnych granic, prowadząc do coraz lepszego poznania świata. Z tego względu wielu ludzi, uwiedzionych zdobyczami nauki, zaczęło twierdzić, że jeśli nauka czegoś nie może zbadać lub potwierdzić, znaczy, że to po prostu nie istnieje. I tak założenie nauki stało się wnioskiem z niej wyprowadzanym. Postulowany naturalizm metodologiczny zaczął być zastępowanym wnioskiem natury ontologicznej: nauka nie jest w stanie czegoś zbadać, więc to nie istnieje.


Z tego wynika, że poważnym błędem jest twierdzenie, jakoby nauka dowodziła nieistnienia Boga. Ale błędem jest również twierdzenie, że nauka kiedykolwiek potwierdzi Jego istnienie. Błędem, bo nauka z natury nie ma takich kompetencji – jest zbyt ciasna, żeby pojąć Niepojętego. Bóg, którego nauka byłaby wstanie uchwycić, tak naprawdę nie byłby Bogiem.

 

Dowody natury

 

Niemniej nie oznacza to, że świat – stworzony poprzez swoją radykalną inność względem Stwórcy – nie może nam o Bogu nic powiedzieć. Owszem, mówi – i to nieustannie. Ale mówi nie wprost.

 

Natura nie dowodzi istnienia Stwórcy, ale na Niego wskazuje. Natura nie jest ani tożsama z Bogiem, ani nie jest tożsama z Jego działaniem, ale jest znakiem Jego obecności i działania. Zatem swoim istnieniem natura mówi, że jeśli sama istnieje, to za tym istnieniem prawdopodobnie coś lub ktoś stoi.


Niemniej nie mamy naukowego dostępu do tego istnienia. I tak chyba jest dobrze. Bo wiara, ogołocona przez naukę, straciłaby coś ze swojej istoty i głębi. Przedmiot wiary, który byłby jednocześnie bezpośrednim przedmiotem nauki, byłby bardzo mizernym przedmiotem, niegodnym równać się z Bogiem. Bo cóż to za Bóg, który może być uchwycony, okiełznany i obezwładniony przez ludzką myśl? I tej prawdy byli świadomi już Ojcowie Kościoła, którzy jasno stwierdzali, że jeżeli Bóg mieści się w granicach naszego rozumu, to nie jest to tak naprawdę Bóg.

 

Jan P. Strumiłowski OCist
Rycerz Młodych 2019/1-5

 
 



Pełna wersja katolik.pl