logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
o. Jacques Philippe
Nauczyć się modlić, aby kochać
Wyd Marianow


Żadna z modlitw, powiada Jacques Philippe, nie jest daremna, każda zostaje wysłuchana. Wcześniej czy później. Jednak, nad czym często po ludzku ubolewamy, zwykle nie wtedy, kiedy chcemy, i nie tak, jak sobie wyobrażamy. Lecz Bóg w swej mądrości, daje nam to, co dla nas najlepsze. Na szczęście. Sam fakt modlitwy zbliża nas do Boga, "pozwala nam – jak zauważa Autor – przebyć pewną wewnętrzną drogę i wyprasza łaskę, która kiedyś się objawi, wzbudzając nasz zachwyt".


Wydawca: Promic
Rok wydania: 2014
ISBN: 978-83-7502-481-4
Format: 110 x 180 mm
Stron: 240
Rodzaj okładki: Miękka
Kup tą książkę 
     

 
Modlitwa drogą do wewnętrznej wolności
 
 
Wierność modlitwie jest drogą do wolności. Wychowuje nas stopniowo do szukania w Bogu – a zatem i odnalezienia, gdyż „każdy kto prosi, otrzymuje” (Mt 7, 8) – najważniejszych dóbr, jakich pragniemy: nieskończonej i wiecznej miłości, pokoju, bezpieczeństwa, szczęścia...
 
Jeśli nie nauczymy się przyjmować tych dóbr, które są nam tak niezbędne, z Bożej ręki, prawdopodobnie zaczniemy ich szukać gdzie indziej i oczekiwać od rzeczy tego świata (bogactw materialnych, pracy, relacji) tego, czego nie mogą nam one dać. Nasze relacje z innymi często rozczarowują, gdyż – choć nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę – oczekujemy od nich dóbr, których nie mogą nam zapewnić. Pragniemy, by najważniejsze dla nas relacje zapewniły nam absolutne szczęście, pełne uznanie i bezpieczeństwo. Żadna rzecz stworzona, żadna osoba ludzka ani żaden typ aktywności nie może jednak w pełni zaspokoić tych potrzeb. Ponieważ zaś oczekujemy zbyt wiele, a nie otrzymujemy, stajemy się zgorzkniali, rozczarowani i w końcu żywimy straszliwy żal do tych, którzy nie spełnili pokładanych w nich nadziei. Nie są jednak winni, to nasze oczekiwania są przesadne: usiłujemy bowiem uzyskać od ludzi dobra, które może nam zapewnić tylko Bóg. 
 
Pisząc o tym, bynajmniej nie chcę przekreślać więzi międzyludzkich ani różnorakich przejawów ludzkiej aktywności. Głęboko wierzę w miłość, przyjaźń, życie braterskie i wszystko, czym możemy nawzajem się obdarowywać. Spotkanie z drugim człowiekiem i łącząca z nim więź bywają cudownym prezentem od Boga. Ojciec ma upodobanie w okazywaniu nam swojej miłości poprzez przyjaźń czy troskę osób, które stawia na naszej drodze, jednakże sam musi znajdować się na pierwszym miejscu. Nie możemy wymagać od biednego Bożego dziecka, ograniczonego i niedoskonałego jak my, by zapewniło nam to, co może nam dać jedynie Bóg.
 
Nie twierdzę też, że dobra, o których wspomniałem wyżej, takie jak pokój, szczęście czy bezpieczeństwo, zostaną nam udzielone natychmiast, gdy tylko zaczniemy o nie prosić. Pozostaje jednak prawdą, że wierność modlitwie jest konkretnym wyrazem tego, iż pragnienie tych dóbr chcemy skierować ku Bogu w nadziei i wierze, a to, na co żywimy nadzieję i czego oczekujemy od Jego miłosierdzia, stopniowo zostanie nam dane. Jest to bardzo istotny warunek równowagi w sferze relacji międzyludzkich, który chroni nas przed wymaganiem od innych tego, czego nie mogą nam dać, i wszystkimi, niekiedy dramatycznymi, konsekwencjami wynikającymi z takich oczekiwań.
 
Im ważniejsze miejsce Bóg będzie zajmował w naszym życiu i im częściej będziemy kierować nasze oczekiwania tylko do Niego, tym zdrowsze i szczęśliwsze będą nasze więzi z innymi. W tradycji biblijnej oczekiwanie od jakiejkolwiek rzeczy czy osoby tego, co możemy otrzymać jedynie od Boga, nosi miano bałwochwalstwa. Nie zdając sobie z tego sprawy, możemy ubóstwić ludzi i poszczególne elementy naszego życia: pracę, zdobywanie wykształcenia, rozwijanie określonych kompetencji, jakiś rodzaj sukcesu, miłość, przyjemność i wiele innych rzeczy. Same w sobie są one dobre, ale pod warunkiem, że nie przeceniamy ich wartości. Bałwochwalstwo zawsze w pewnej mierze odbiera nam wolność. Bożki jednak rozczarowują, dlatego bardzo często w końcu zaczynamy nienawidzić tego, co wcześniej adorowaliśmy. A Bóg nigdy nas nie rozczaruje. Poprowadzi nas na niespodziewane dla nas i czasem trudne drogi, lecz odpowie na nasze pragnienia. „Dusza moja odpoczywa tylko w Bogu” (Ps 62, 2).
 
Przekonamy się, że wierność modlitwie – nawet jeśli niekiedy trzeba nam doświadczyć jałowości i ciężkiej próby – stopniowo prowadzi nas do znajdowania w Bogu głębokiego pokoju, bezpieczeństwa i szczęścia, które daje nam wolność w relacjach z bliźnimi, bowiem gdy znajduję swoje szczęście i pokój w Bogu, jestem zdolny dać z siebie wiele swojemu bliźniemu, a także zaakceptować go takim, jakim jest, nie mając mu za złe, jeśli nie spełni moich oczekiwań. Bóg wystarczy.
 
Co ważne, znajdowanie w modlitwie szczęścia, a nawet pewnej przyjemności, uwalnia nas od dyktowanego przez lęk poszukiwania zaspokojenia, które jest dla nas stałą pokusą. Współczesny świat wypełnia duchowa próżnia. Nie trudno zauważyć, że owa wewnętrzna pustka popycha nas do gorączkowego poszukiwania zaspokojeń zmysłowych. Nie mam nic przeciwko godziwym przyjemnościom życia, takim jak smaczne posiłki, butelki bordeaux czy kąpiele relaksujące – są one darem od Boga, niemniej lepiej korzystać z nich z umiarem. Nasze czasy charakteryzuje jednak niezaspokojona potrzeba odczuwania, kosztowania, doświadczania coraz to nowych i coraz silniejszych emocji i doznań zmysłowych, która ostatecznie prowadzi do zachowań autodestrukcyjnych, szczególnie w dziedzinie seksualności i środków odurzających, a szukanie coraz mocniejszych doznań może sprawić, że w naszym życiu zacznie dominować przemoc.
 
Gdy brak sensu, usiłujemy wypełnić pustkę, zaspokajając zmysły. „Nabierzcie doznań do pełna!” – głosi nowa reklama pewnej marki samochodów. Ale jest to ślepa uliczka, na której końcu czekają nas same frustracje, czy wręcz autodestrukcja i różnoraka przemoc. Nawet największa liczba doznań nie da nam szczęścia...
 
Na koniec jeszcze jedna myśl o modlitwie postrzeganej jako droga do wolności: jak niebawem się przekonamy, wierność modlitwie z czasem pomoże nam dostrzec, że prawdziwe skarby możemy odnaleźć w swoim wnętrzu, że królestwo i jego szczęście jest w nas. To wspaniałe odkrycie da nam większą wolność wobec ziemskich dóbr: stopniowo wyzwoli nas z nadmiernej potrzeby posiadania, z powszechnej dzisiaj skłonności do wypełniania życia mnóstwem rzeczy materialnych, które w końcu nas „zasypują” i sprawiają, że kamienieją nasze serca. 

 



Pełna wersja katolik.pl