logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
ks. Stanisław Saletnik
Nauczmy się mylić
Wzrastanie


 Jedna z owych "wadliwych" cnót, których najbardziej się obawiam, to perfekcjonizm. Niewątpliwie, jest to zaleta, bo zaletą jest dążyć do doskonałości w swych działaniach. Zarazem jednak jest to wada, bo nie ma zwyczaju liczyć się z rzeczywistością: że doskonałość nie istnieje na tym świecie, że porażki są udziałem każdego z nas, że ten, kto żyje, przynajmniej raz musi się pomylić.
 
Poznałem w moim życiu wielu perfekcjonistów. Są, oczywiście, wspaniałymi ludźmi. Wierzą w dobrze wykonaną pracę, oddają się z pasją temu, co robią, aby jak najlepiej wywiązywać się z zadań, które podejmują.
 
Ale są też trochę neurotyczni. Żyją w napięciu. Są okrutnie wymagający dla ludzi, którzy są inni, niż oni sami. I ogromnie cierpią, kiedy rzeczywistość dyskontuje ich dzieło i widzą, że wiele prac – pomimo całego ich zaangażowania – zatrzymało się na półmetku.
 
Dlatego też wydaje mi się, że jedną z pierwszych rzeczy, jakich powinni uczyć nas od dziecka jest to, jak się mylić. Błąd, niepowodzenie jest nieuniknioną częścią ludzkiego losu. Choćbyśmy nie wiem jak się starali, w naszych działaniach zawsze będzie jakiś współczynnik błędu. Nie można być doskonałym zawsze, w każdej godzinie. Nawet największy geniusz posadzi czasem kleksa, nawet poczciwy Homer niekiedy przysypia.
 
Jest tak, jak mówił Maxvel Brand: „Każde dziecko powinno wzrastać w przekonaniu, że popełnienie błędu nie jest tragedią ani katastrofą”. Dlatego zawsze bardziej interesował mnie sposób, w jaki ludzie podnoszą się z porażki, niż liczba błędów, które popełniają. Bo najtrudniejsza sztuka nie polega na tym, żeby nigdy nie upaść, ale żeby umieć się podnieść i iść dalej wytyczoną drogą.
 
Obawiam się perfekcjonistycznej edukacji. Dzieci wychowywane na archaniołów zbierają potem takie cięgi, że długo nie mogą się pozbierać. Niemały procent ludzi zgorzkniałych wywodzi się z klanu tych, którzy wychowywani byli na perfekcjonistów.
 
Dlatego wielu pedagogów twierdzi, że dobrze jest pozwolić dziecku, by stłukło talerz i nauczyć je później, jak zebrać skorupy, gdyż „lepszy jest rozbity talerz niż rozbite dziecko”.
 
Racja. Nie istnieje człowiek, który nigdy nie rozbił talerza. Nie narodził się geniusz, który nigdy nie poniósł porażki. Ale są luzie, którzy umieją czerpać siły ze swych błędów, i tacy, którzy czerpią z nich jedynie gorycz i pesymizm. Byłoby wspaniale wychować młodzież w przekonaniu, że nie ma życia bez problemów i że w każdym człowieku jest siła, która pozwala mu je pokonać. Naprawdę, nie warto płakać nad rozbitym talerzem. Kupi się inny i już. Co innego, kiedy przez dążenie do perfekcjonizmu nasze serce rozpadnie się w kawałki. Jego, niestety, nie można dostać w sklepach.
 
ks. Stanisław Saletnik
 
 



Pełna wersja katolik.pl