logo
Sobota, 20 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Agnieszki, Amalii, Teodora, Bereniki, Marcela – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Pascal Zivi, Jacques Poujol
Nadużycia duchowe
Wydawnictwo Esprit


Wydawca: Esprit
Rok wydania: 2010
ISBN: 978-83-60040-87-4
Format: 130x200
Stron: 160
Rodzaj okładki: miękka 

Kup tą książkę

 

Wprowadzenie w aspekt praktyczny


Czym jest miłość? To czynić drugiemu to, czego chcemy dla siebie samych. I nie czynić drugiemu tego, czego nie chcemy dla samych siebie.
Konfucjusz (551-479 przed Chrystusem)

Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego.
(Mt 22,39) [1]


Przyjęcie chrześcijaństwa jest na ogół doświadczeniem wyzwolenia. Tak było w moim przypadku. Moi rodzice byli katolikami, zostałem ochrzczony po narodzeniu. Ale dopiero w wieku dwudziestu dwóch lat, w Japonii, nawróciłem się i odpowiedziałem na wezwanie Pana Jezusa. Śmierć mojej matki w wypadku, gdy miałem siedem lat, odegrała wielką rolę w mojej wędrówce duchowej. Jeśli Bóg jest miłością, dlaczego pozwolił, aby moja matka zginęła w wypadku? Nie mogłem tego zaakceptować i stopniowo doszedłem do znienawidzenia Boga. Dorastając, stawiałem sobie wiele pytań na temat cierpienia obecnego na świecie. Zawsze zachowywałem je jednak dla siebie i nigdy nie odważyłem się o nich z kimkolwiek porozmawiać.

W swojej książce Problem cierpienia C.S. Lewis streścił to, co mnie niepokoiło: "Gdyby Bóg był dobry, pragnąłby uczynić swe stworzenia doskonale szczęśliwymi, a gdyby był wszechmogący, byłby w stanie spełnić to pragnienie. Jednak stworzenia nie są szczęśliwe. A zatem Bóg albo nie jest dobry, albo nie jest wszechmogący - albo też nie jest ani dobry, ani wszechmogący"[2].

W wieku piętnastu lat doszedłem do wniosku, że Bogu brakuje obu tych cech i że nie mam z Nim nic więcej wspólnego. W tym też czasie jeden ze szkolnych kolegów przedstawił mnie swojemu nauczycielowi judo. W języku japońskim "judo" oznacza "łagodną drogę". Chińskie przysłowie powiada: "Łagodność może pokonać twardość, słabość może pokonać siłę". Taka jest myśl przewodnia tej sztuki walki. Myśl ta dała mi niezwykle wiele i dalej dużo mi daje w wymiarze fizycznym, lecz przede wszystkim psychicznym.

Ponieważ nie bardzo lubiłem się uczyć, w wieku osiemnastu lat zostałem strażakiem. Jednakże judo pozostało moją największą pasją. Wyjechałem do Japonii, aby doskonalić tę sztukę. W Tokio spotkałem nauczyciela judo z uniwersytetu w Tsukubie - pana Nakamurę. Dzięki niemu przez wiele lat trenowałem w jego klubie.
Pan Nakamura i jego uczniowie z klubu zawsze okazywali mi wielką uprzejmość. Zauważyłem jednak dwadzieścia trzy lata temu dyskryminację rasową niektórych Japończyków względem Chińczyków, Koreańczyków i innych Azjatów. Ja również na własnej skórze doświadczyłem kilkakrotnie rasizmu. Wzmocniło to tylko moją negatywną opinię o Bogu. Dzięki judo stałem się oczywiście o wiele silniejszy fizycznie i psychicznie. Jednakże duchowo byłem wielkim biedakiem. Chciałem uważać się za silnego, ale byłem słaby. Brakowało mi wewnętrznej jedności. Negowałem swe zranienia. To w tym momencie Bóg wyszedł mi na spotkanie.

Pewnego dnia, w pociągu, który jedzie z uniwersytetu w Tsukubie do Tokio, poznałem pewnego Amerykanina, Louisa Burtona. Był nauczycielem języka japońskiego i misjonarzem. Rozmawialiśmy po angielsku i francusku. Później miałem sposobność spotykać go wielokrotnie na uniwersytecie w Tsukubie. Burton bardzo szybko stał się moim dobrym przyjacielem. Kilka miesięcy później zaprosił mnie do swego kościoła. Aby sprawić mu przyjemność, zdecydowałem się tam pójść jeden raz. Nie wiem dlaczego, ale w następnym tygodniu poszedłem tam jeszcze raz i tak przez cztery lata. Każdej środy uczestniczyłem też w studium Biblii wraz z innymi parafianami. Burton był też doradcą personalnym. Bardzo szybko zrozumiał, że mam problemy, i powoli zaczęliśmy o nich rozmawiać.

Burton zawsze słuchał mnie bardzo cierpliwie i nie osądzał. Japoński pastor, który z nim pracował, pan Hinagaki, zachowywał się tak samo wobec mnie. Wielu obcokrajowców, zwłaszcza Azjatów, przychodziło na niedzielne nabożeństwa oraz na studium Biblii. Wszyscy parafianie Japończycy przyjmowali ich z wielką uprzejmością i szacunkiem. Ku memu wielkiemu zaskoczeniu nie było dyskryminacji rasowej.

W tej małej międzynarodowej kongregacji - nie potrafię tego zrozumieć - Bóg odmienił moje serce. W swej książce La source des larmes (Źródło łez) Jean Vanier cytuje proroka Ozeasza (2,16-17), który przywołuje obraz doliny Akor. Vanier wyjaśnia: "Dolina Akor położona jest blisko Jerycha. W dolinie znajduje się wiele niebezpiecznych wąwozów, pełnych węży i skorpionów (...), to miejsce, gdzie nie należy się zapuszczać, miejsce, od którego wszyscy się odwrócili, którego wszyscy unikali... U Ozeasza natomiast Bóg mówi, że ta dolina nieszczęścia stanie się bramą nadziei"[3].

Jean Vanier dodaje: "W każdym z nas jest dolina Akor, są w nas rzeczy, na które nie chcemy patrzeć, o których nie chcemy ani pamiętać, ani się do nich zbliżać, (...) od których się odwracamy, albowiem sprawiają nam zbyt wiele bólu, a my boimy się cierpienia".

To właśnie w Japonii, w gronie chrześcijan z różnych krajów, zgodziłem się po raz pierwszy spojrzeć na swoją dolinę Akor. Przekształciła się ona wówczas w bramę nadziei.

To przy studium Ewangelii Mateusza wszystko się wywróciło: "Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem słodkie jest moje jarzmo, a moje brzemię lekkie" (11, 28-30).

Zrozumiałem wówczas, w samej głębi duszy, że niewiele znaczy kraj, osoba, kolor skóry. Jezus Chrystus przyjmuje nas wszystkich w ten sam sposób. On kocha nas dla tego, kim jesteśmy. Uwalnia nas od cierpień. Nawiedza nas w naszych psychologicznych i duchowych więzieniach, aby nas uwolnić. Trudno jest mi wyrazić słowami to, czym było moje nawrócenie, szczęście i radość, które odczuwałem. Oczywiście, mam jeszcze problemy i zawsze będzie dużo cierpienia na świecie. Chrystus jest jednak moim wsparciem i nadzieją. On pozwala mi świadczyć, że Bóg jest miłością i że gdy decydujemy się w pełnej wolności kroczyć za Nim, On odmienia nasze serce.

Dlaczego dzielę się tymi osobistymi sprawami w książce poruszającej kwestię duchowych nadużyć? Powód jest prozaiczny: w swoim świadectwie mogę wyrazić całe szczęście ze spotkania z Panem, radość z wyzwolenia, którym mnie obdarzył. Niestety, wielu chrześcijan przeżywa bardzo boleśnie doświadczenie wiary, albowiem nadużycia duchowe, których doznali, przemieniły ich życie chrześcijańskie w więzienie, w niewolę, w cierpienie.

Od blisko dwudziestu lat w Sapporo, na wyspie Hokkaido, zajmuję się problemami totalitarnych sekt i dokonywanymi przez nie manipulacjami mentalnymi. Razem z byłymi ich adeptami stworzyliśmy stronę internetową, aby przyjść z pomocą osobom opuszczającym te sekty[4]. Otrzymaliśmy wiele e-maili od ofiar nadużyć duchowych. Ku memu wielkiemu rozczarowaniu, pisali również chrześcijanie. Treść ich listów była bardzo podobna do listów od innych osób. Listy te świadczą, że pastorzy, księża i inni przywódcy chrześcijańscy wykorzystują swój duchowy autorytet do kontrolowania i literalnie zniewalania, dla własnych potrzeb, członków swych kościołów lub wspólnot. Posługują się oni tekstami biblijnymi, aby manipulować, upokarzać i obarczać winą wierzących, aby zmusić ich do podporządkowania się ich żądzom. Wiele ofiar, które ze mną się skontaktowały, nie uczęszcza więcej do kościoła. Są one głęboko zranione emocjonalnie. U wielu też poczucie szacunku do samych siebie zostało naruszone lub wręcz unicestwione.

W przypadku ofiar nadużyć duchowych sam czas nie zmaże śladów ich bolesnych doświadczeń. Potrzebna jest pomoc oparta na miłości, cierpliwości, a zwłaszcza zrozumieniu. Dziełko to zostało napisane głównie po to, aby pomóc ofiarom, które pragną uleczenia różnych zranień wpływających na ich życie i duchowy wzrost. Przeznaczone jest ono też dla rodziców i przyjaciół tych osób, jak również dla profesjonalistów, aby lepiej zrozumieli ten problem i kompetentnie towarzyszyli ofiarom duchowych nadużyć.

Przypisy:

[1]Cytaty biblijne z Pisma Świętego Starego i Nowego Testamentu w przekładzie z języków oryginalnych, wyd. V, Poznań 2000.
[2]C.S. Lewis, Problem cierpienia, przeł. A. Wojtasik, Wydawnictwo Esprit, Kraków 2010. 
[3]J. Vanier, La source des larmes, Saint-Maur 2001, s. 15.
[4]Strona ta dostępna jest za pośrednictwem witryny UNADFI (Narodowa Unia Stowarzyszeń Obrony Rodzin i Jednostek Ofiar Sekt): http://www.unadfi.org (strona w języku francuskim).


 



Pełna wersja katolik.pl