logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
ks. Jacek Stefański
Misja Mojżesza
Idziemy
fot. Jonatan Pie | Unsplash (cc)


Stojąc przed płonącym krzewem, Mojżesz usłyszał, że Pan pragnie go posłać znów do Egiptu. Według Bożego planu najpierw miał się udać do faraona, aby zażądać wypuszczenia Izraelitów na wolność. Następnie miał wyprowadzić naród wybrany z Egiptu w drodze do ziemi obiecanej.
 
Jednak Mojżesz nie chciał podjąć tych zadań. Stwierdził, że jako osoba mało znacząca nie nadawał się do takiej misji. Na to Bóg zapewnił go, że to On będzie z nim, i powierzył mu przesłanie dla Izraelitów i faraona. Mojżesz natomiast usiłował przekonać Pana, że Izraelici będą chcieli poznać Jego imię, a tego nie mógł im powiedzieć, bo sam nie znał tego imienia. Podając taki argument, Mojżesz niewątpliwie miał nadzieję, że Bóg nie ujawni mu swego imienia. Wynikało to z przekonania, że poznanie świętego imienia Bożego byłoby równoznaczne ze swobodnym dostępem do Boga; a przecież Pan Bóg miał pozostać odległym i tajemniczym dla człowieka. Niemniej ten argument też nie zadziałał. Bowiem Bóg w tym momencie ujawnił Mojżeszowi swoje tajemnicze imię. Brzmiało ono: „Jestem, który jestem” (Wj 3,14).
 
Poślij kogoś innego
 
W związku z tym, Mojżesz wystąpił z kolejnym argumentem. Powiedział, że nikt mu nie uwierzy, iż Bóg mu się objawił. W odpowiedzi Pan dał mu kilka znaków, którymi miał się posłużyć w przyszłości w celu uwiarygodnienia swojego posłannictwa. Wobec tego Mojżesz przedstawił kolejny argument: „Nie jestem wymowny… Ociężałe są usta moje i język mój zesztywniał” (Wj 4,10). Ale ten argument również nie był skuteczny, bo Mojżesz natychmiast usłyszał odpowiedź, że to Pan będzie przy jego ustach i pouczy go, co ma mówić. W takiej sytuacji Mojżesz nie miał już żadnych argumentów, więc powiedział wprost: „Wybacz, Panie, ale poślij kogo innego” (Wj 4,13). 
 
Tym razem reakcja Pana była inna, bo po raz pierwszy słyszymy, że Bóg rozgniewał się na Mojżesza. Dlaczego tak się stało? Dopóki Mojżesz przedstawiał jakiś argument, Pan zawsze odpowiadał. Natomiast w ostatnim przypadku Mojżesz nie przedstawił żadnego argumentu. Jedynie powiedział, że nie pójdzie. W ten sposób odmówił posłuszeństwa. Tu akurat tradycja rabiniczna zwraca uwagę na ciekawą hebrajską konstrukcję zdania, którym Mojżesz posłużył się w swej odmowie. Przypomina ona hebrajskie słowa, którymi Bóg posłużył się przy ujawnieniu swego imienia; słowa „jestem, który jestem” są gramatycznie podobne do słów: „poślij kogoś innego”. To spostrzeżenie jest znamienne, bo prowadzi do wniosku, że Mojżesz pozwolił sobie na zbyt dużą poufałość; nie tylko odmówił posłuszeństwa, ale nawet potraktował Pana jako kogoś równego sobie. Stąd też gniew Boży, pojawiający się właśnie w tym momencie, a nie wcześniej. 
 
Pertraktacje Mojżesza z Panem przypominają nam, że czasami rzeczywiście trudno jest się pogodzić z wolą Bożą. My też nieraz dyskutujemy z Bogiem, chociaż wiemy wgłębi serca, że nasze argumenty są słabe w obliczu wszechmocnego, wszechwiedzącego Boga. Mimo to tego rodzaju zmaganie się z Panem może ostatecznie doprowadzić do przemiany naszego serca, jeżeli otworzymy się na Bożą łaskę i spróbujemy Panu Bogu zaufać. Możemy oczywiście powiedzieć Panu, że nie rozumiemy Go; że trudno nam przyjąć Jego wolę; że czujemy się słabi, niekompetentni w sytuacji, w której się znajdujemy. To wszystko jest dopuszczalne dopóki, dopóty w naszym sercu nie zrodzi się bunt. Bowiem bunt przeciwko Panu Bogu nigdy niczego nie rozwiąże. Jedynie sprawi, że będziemy bardziej przygnębieni, zniechęceni i nieszczęśliwi.
 
Zaufaj Panu już dziś
 
Wiele jest sytuacji, które potwierdzają powyższe słowa: śmierć bliskiej nam osoby, przykre wiadomości, niepowodzenie w nauce, utrata pracy, problemy zdrowotne. W tym kontekście powracają słowa Pana Jezusa do św. Faustyny Kowalskiej, że najbardziej rani Go przez swój brak ufności. Nic więc dziwnego, że słowa „Jezu, ufam Tobie” są częścią integralną obrazu Jezusa Miłosiernego. W końcu dar miłosierdzia Bożego wymaga naszej uległości względem miłującego Boga. Bez tego podwoje wiary naszego serca pozostają zamknięte na dalszą łaskę umożliwiającą rozwój duchowy i szczęście. Chrystus prosi nas, abyśmy mu zaufali nawet wtedy, kiedy nie możemy zrozumieć ani Jego woli, ani Jego działania. Ufność w takich sytuacjach zawsze przywróci nam pokój serca. 
 
Wracając do Mojżesza, musimy jeszcze bardziej wniknąć w to, co wydarzyło się w momencie, kiedy Mojżesz powiedział, że Pan ma posłać do Egiptu kogoś innego zamiast niego. Św. Augustyn zauważa, że Bóg nie ukarał Mojżesza za te słowa. Jedynie powiadomił go, że skoro nie jest dobrym mówcą, to jego brat Aaron stanie się jakby „ustami” Mojżesza. Jednak – jak podkreśla św. Augustyn – w Bożym zamyśle Aaron nigdy nie miał być ważniejszy od Mojżesza. To Mojżesz pozostanie pośrednikiem między Bogiem a Aaronem, podczas gdy Aaron będzie pośrednikiem między Mojżeszem a ludem Izraela. 
 
W związku z powyższym widzimy, że gniew Boży miał uświadomić Mojżeszowi powagę i konieczność zadania, które otrzymał. Bowiem gniew Pana różni się od ludzkiego gniewu, który prowadzi do nieracjonalnych działań. Boży gniew ma charakter zbawczy. Pomaga nam odkryć, jak bardzo Pan pragnie naszej współpracy w realizacji Jego zamysłu. 
 
Ponadto gniew Boży jako reakcja na odmowę Mojżesza ma dla nas jeszcze jedno znaczenie. Otóż rozmowa Mojżesza z Panem przypomina sytuację młodej osoby zmagającej się z powołaniem do kapłaństwa lub życia zakonnego. Młody człowiek zastanawiający się nad takim powołaniem może mieć trudności w procesie rozeznania. Pomocą dla niego będzie przede wszystkim nawiązanie silniejszej więzi z Bogiem poprzez częste przystępowanie do spowiedzi świętej – najlepiej u stałego spowiednika – aby dialog z Bogiem nie przemienił się w złudzenie. Poza tym konieczne jest częste przystępowanie do Komunii świętej w stanie łaski uświęcającej oraz głębokie nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny. W okresie rozeznania potrzeba też młodemu człowiekowi adoracji Najświętszego Sakramentu, jak również inspiracji ze strony osób duchownych. Ważna jest też reakcja i postawa rodziny. 
 
Niestety dzisiaj coraz więcej młodych ludzi nie znajduje wsparcia i zrozumienia w domu. Bywa, że rodzice są niezadowoleni, gdy dowiadują się, iż ich dziecko pragnie wstąpić do seminarium lub zakonu. Czasami postawa rodziców jest obojętna, co też nie pomaga młodemu człowiekowi w procesie rozeznania. Nieraz dziecko słyszy w sercu Boży głos, a rodzice mówią: „Daj sobie spokój. To nie jest życie dla ciebie. Szkoda, żebyś się zmarnował”. Argumenty rodziców mogą być różne, chociaż we wszystkich tych przypadkach faktem jest, że rodzice nie cieszą się, że syn lub córka chce poświęcić całe swoje życie Panu Bogu.
 
Głos Boży
 
Biorąc to wszystko pod uwagę, spróbujmy sobie wyobrazić, co młody człowiek przeżywa, gdy spotyka się z taką reakcją w domu. Zazwyczaj w takich sytuacjach mówi się o tym, co rodzice przeżywają, gdy nie mogą się pogodzić z powołaniem dziecka. Ale trzeba się też zastanowić nad innym problemem: co przeżywa dziecko, kiedy mówi: „mamo, tato, chcę iść do seminarium” albo „chcę iść do zakonu”, a oni się obrażają, a może nawet zaczynają robić mu awantury lub unikają go, traktują z niechęcią. Czy tacy rodzice zdają sobie sprawę z tego, jaką krzywdę wyrządzają dziecku przez swoje postępowanie? Czy wyobrażają sobie, jakie to jest straszne doświadczenie dla syna lub córki? Przypomnijmy sobie, co musiał przeżywać św. Stanisław Kostka, skoro sprzeciw rodziny skłonił go nie tylko do ucieczki, ale nawet do pieszej wyprawy do Rzymu. To, że Pan Bóg powołuje do kapłaństwa lub życia konsekrowanego, nie jest ani grzechem, ani przestępstwem. Nie jest to też rzecz, którą dziecko sobie wymyśliło. Powołanie, głos Boży w sercu, jest siłą, na którą – w pewnym sensie – młody człowiek nie ma wpływu. Jest to nadprzyrodzone działanie, które sprawia, że młody człowiek nie może postąpić inaczej, podobnie jak Mojżesz, który w końcu też nie mógł odrzucić powołania. Bóg powołuje człowieka do konkretnej formy życia, bo wie, że ta osoba będzie zbawiona i jednocześnie pomoże innym się zbawić. W związku z tym powołanie jest błogosławieństwem, bez względu na to, czy rodzice je akceptują, czy nie. A jeżeli nie akceptują, to znaczy, że ich wiara jest jeszcze słaba. 
 
Oprócz tego rodzice, którzy walczą z dzieckiem pragnącym poświęcić swoje życie Panu, rozpoczynają walkę z Bogiem. Jest to ten sam rodzaj walki, którą podjął Mojżesz, chociaż w jego przypadku to on sam przeciwstawił się wezwaniu Bożemu. Jak widzimy w przypadku Mojżesza, taka walka jest zawsze skazana na ludzką porażkę. Bo takiej walki nie tylko nikt jeszcze nie wygrał. Taka walka może się źle skończyć. 
 
W tych wszystkich sytuacjach potrzebna jest wiara, pokora i ufność Bogu. Jak powiedzieli Apostołowie: „Trzeba słuchać Boga bardziej niż ludzi” (Dz 5,29). To pouczenie dotyczy nas wszystkich, bez względu na przyczynę zmagań z wolą Bożą. W końcu życie nie ogranicza się do lat spędzonych tu na ziemi. Przed nami wieczność. W tę wieczność musimy uwierzyć, a dopiero wtedy otworzą nam się oczy i będziemy mogli żyć z większym pokojem w sercu. Bo tylko w spełnieniu woli Bożej jest szczęście – doczesne i wieczne. 
 
ks. Jacek Stefański
Idziemy nr 51 (380), 16 grudnia 2012 r.
 
 



Pełna wersja katolik.pl