logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Maciej Zinkiewicz OFMCap.
Małżeński poligon dobrej woli
Głos Ojca Pio


Drobnych przewin i większych grzechów w codziennym życiu małżeńskim nie brakuje. Nie sposób jednak ich uniknąć. Trzeba się z nimi zmierzyć. Jak bardzo istotna dla dobrego życia we dwoje jest umiejętność odpowiedniego ich przyjmowania

mówi Ksawery Knotz, doktor teologii pastoralnej, duszpasterz małżeństw i rodzin w rozmowie z Maciejem Zinkiewiczem OFMCap.

 

Święty Paweł Apostoł w Pierwszym Liście do Koryntian wśród wielu znamion miłości na pierwszym miejscu wymienia cierpliwość. Jak bardzo ważna jest ona w miłości małżeńskiej?

 

Brak cierpliwości, ale także nieumiejętność przebaczania i darowania sobie win są dzisiaj coraz bardziej rozpowszechniającym się problemem. W sposób szczególny dotyka on zakochanych i małżeństw, bo wspólne życie pełne jest napięć, które trzeba umieć rozwiązywać.

 

Czy to możliwe, aby dwoje kochających się ludzi, którzy razem idą przez życie, wyrządzało sobie wzajemnie krzywdę? Chociaż słyszałem, że tam, gdzie kwitnie wielka miłość, tam też najczęściej dochodzi do zranień…

 

To niemożliwe, żeby nie zranić drugiej osoby, żyjąc bardzo blisko siebie. Dzieje się tak nawet przy zachowaniu dobrej woli, chęci kochania i czynienia dobra dla małżonka.

 

Uwidacznia się to szczególnie, kiedy za dojrzałą miłość bierzemy projekcję na drugą osobę naszych wyobrażeń o dobru i miłości, np. wtedy, gdy nie zdajemy sobie sprawy, ze będąc zakochanymi, bardziej od drugiej osoby kochamy stan zakochania, w którym znaleźliśmy się dzięki drugiej osobie. Ta pomyłka może mieć swoje konsekwencje, zwłaszcza jeśli jest to miłość odwzajemniona, ponieważ wówczas człowiek nie zdaje sobie sprawy z tego, że niekoniecznie kocha swojego wybranka. Tak mu się tylko wydaje, chociaż jeszcze stosunkowo mało go zna. Natomiast z pewnością kocha siebie dzięki tej drugiej osobie. Kocha stan, który wywołuje w nim ten związek. Dopiero po jakimś czasie przychodzi moment, kiedy euforyczna miłość słabnie, a ukochany okazuje się być jak każdy człowiek: ma swoje słabostki, nie najlepsze nawyki i wady. Odkrycie tej prawdy wywołuje rozczarowanie. Oto pierwsze zranienie, któremu ukochana osoba może nie być wcale winna: ona się nie zmieniła, zmieniło się natomiast jej postrzeganie. Trzeba czasu, żeby człowiek euforycznie zakochany powoli dojrzał do uświadomienia sobie, że ma przed sobą autentyczną osobę, z jej historią życia, problemami, zranieniami i oczywiście również z jej talentami i dobrem, które do związku wnosi.

 

Często w takiej sytuacji pojawia się próba zmiany wybranka, żeby był na miarę naszych oczekiwań...

 

Dążenie do zmieniania drugiej osoby jest nieuniknione i zazwyczaj kończy się rozczarowaniem, bo współmałżonek może wcale nie chcieć się zmienić i nie poddaje się zmierzającym w tym kierunku zabiegom. W tym przypadku poczucie zranienia staje się jednocześnie szansą, żeby zdać sobie sprawę z inności, odrębności ukochanej osoby i zacząć ją kochać, pomimo że nigdy nie będzie myślała czy pragnęła tak samo jak my. Trzeba zacząć ufać, rozumieć, współpracować. Trzeba zrezygnować z dominacji.

 

Nie jest to proste, ponieważ nie każdy uświadamia sobie, że w małżeństwie szuka najpierw samego siebie. W jaki zatem sposób ludzie mogą formować się ku dojrzałej miłości?

 

Nie ma na to gotowej recepty. Każdy jest inny i przeżywa inaczej. Formacja polega więc na daniu ludziom szansy na przemyślenie ważnych tematów ich życia małżeńskiego, aby mogli się skonfrontować z realiami, z prawdą o sobie.

 

Trzeba pokazać im narzędzia służące do skonstruowania takiego dialogu małżeńskiego, który pomoże im odkryć, o co tak naprawdę chodzi między nimi, co się właściwie dzieje, jakie mają problemy, kim w ogóle są, czyli pozwoli im wzajemnie dobrze się poznać i to na najgłębszym poziomie. Najczęściej bowiem rozmowy małżeńskie mają charakter pragmatyczny: idź kupić mleko, odbierz dziecko z przedszkola itp. Ludzie rozmawiają ze sobą i mają wrażenie, że łączy ich prawdziwa więź. Tymczasem, chociaż żyją ze sobą, w ogóle się nie znają na głębszym poziomie...

 

Rozmawiał Maciej Zinkiewicz OFMCap
Głos Ojca Pio 5/101/2016

 
 



Pełna wersja katolik.pl