logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Henryk Bejda
Mały wieczernik
Źródło


Rodzinny przepis na niebo - św. Gianna Beretta Molla i Pietro Molla

"Jeśli kapitalne dziewczęta nie będą wychodziły za mąż, a będą to czynić tylko te z ptasimi móżdżkami, to pytam, jakie będziemy mieć rodziny? Odpraw nowennę, zastanów się i podejmij jasną decyzję" - poradził spowiednik swojej penitentce Giannie Berettcie. Kiedy padły te słowa, pochodząca z bardzo pobożnej, wielodzietnej rodziny 32-letnia lekarka z Włoch znajdowała się w okresie intensywnego poszukiwania własnej drogi życiowej. Myślała o wstąpieniu do klasztoru, o wyjeździe na misje do Brazylii, gdzie przebywał już jeden z jej braci. Intensywnie modliła się do Boga o wewnętrzne światło, dzięki któremu mogłaby upewnić się, co powinna uczynić. Wolę Bożą poznała podczas pielgrzymki chorych do Lourdes. Zrozumiała wówczas, że jej życiową drogą jest małżeństwo. Przyjęła to powołanie z entuzjazmem, radością i zaangażowaniem.

W uroczystość Matki Bożej Niepokalanie Poczętej 1954 r. Gianna zapoznała się bliżej (pierwszy raz spotkali się przypadkowo już w 1949 r.) z pewnym poważnym, o dziesięć lat starszym inżynierem Pietro Mollą, człowiekiem - tak jak ona - bardzo pobożnym. Gianna była wówczas czynnie zaangażowana w działalność Akcji Katolickiej, podejmowała różnorakie akcje charytatywne (m.in. odwiedzała osoby potrzebujące pomocy, sprzątała im i gotowała, a jako lekarka specjalizująca się w internie i pediatrii pomagała głównie osobom starszym i dzieciom). Pietro był członkiem zarządu (a później został nawet dyrektorem) zakładu Saffa, produkującego m.in. zapałki, środki czystości i wyroby walcowane.

***

Znajomość Gianny i Pietra szybko przerodziła się w przyjaźń i miłość. Wspólnie spędzili sylwestra w mediolańskiej "La Scali", a już w lutym 1955 r. Pietro zaproponował Giannie małżeństwo. Oficjalnie zaręczyli się w Wielkanoc, 11 kwietnia 1955 r. Gianna skłoniła Pietra, by okres narzeczeństwa rozpoczęli Mszą św. i Komunią. Ich narzeczeństwo nie trwało jednak długo - niespełna pół roku. Oboje mieli te same ideały i byli pewni, że chcą być ze sobą na dobre i na złe. Gianna bez ogródek pisała do Pietra: "Muszę Ci od razu wyznać, że jestem kobietą bardzo łaknąca uczucia. Spotkałam Ciebie i pragnę oddać Ci siebie w całkowitym darze, aby stworzyć prawdziwie chrześcijańską rodzinę" (...) "Chciałabym naprawdę uczynić Cię szczęśliwym i być taka jakiej mnie pragniesz: dobra, wyrozumiała i gotowa do poświęceń, których będzie wymagało od nas życie".

***

 24 września 1955 Gianna i Pietro stanęli na ślubnym kobiercu. Ślub poprzedziło modlitewne triduum odprawione przez Giannę w Sanktuarium Matki Bożej Wniebowziętej w Magenta, a przez Pietra w Sanktuarium Matki Bożej Dobrej Rady w Ponte Nuovo. Ich podróż poślubna nie była imponująca - pojechali na tydzień na południe Włoch.
Gianna rozumiała rodzinę jako "wieczernik zgromadzony wokół Jezusa". Pisała do Pietra: "Z pomocą i błogosławieństwem Bożym uczynimy wszystko, ażeby nasza nowa rodzina mogła się stać małym wieczernikiem, gdzie Jezus zakróluje ponad naszym uczuciem, pragnieniem i działaniem". (...) "Pomyśl o naszym gniazdku rozgrzanym naszymi uczuciami i rozpromienionym przez nasze cudowne dzieciaczki, które Pan Jezus nam ześle. To prawda, że będziemy również doświadczać rozmaitych trudności, lecz jeśli zawsze będziemy szukać dobra, tak jak to czynimy dotychczas, z Bożą pomocą na pewno im wspólnie podołamy".

***

Niedługo po ślubie pojawiły się dzieci. Gianna uważała bowiem, że 32 lata życia to już najwyższy czas, żeby zostać matka. Małżonkowie uważali dzieci za łaskę i błogosławieństwo od Boga. "Kochaliśmy życie i pragnęliśmy, żeby również inni mogli je otrzymać" - opowiadał Pietro. Gianna cieszyła się z faktu, że stali się "współpracownikami Pana Boga w akcie stworzenia". "W ten sposób będziemy mogli ofiarowywać Bogu dzieci, ażeby Go kochały i służyły Mu" - pisała w liście do męża.
Pierluigi urodził się 19 listopada 1956 r. Rok później przyszła na świat Maria Zita nazywana Marioliną, a 15 lipca 1959 r. - Laura. W drugiej połowie 1961 r. Gianna po raz kolejny znalazła się w stanie błogosławionym.
Rodzinną tradycją stało się poświęcanie przychodzących na świat dzieci Matce Bożej Dobrej Rady w kościółku znajdującym się w pobliżu ich domu.

***

Dzieci wychowywali tak jak sami byli wychowywani - poprzez przekonywanie i osobisty przykład. "Ja nie rozumiem, jak mama mogłaby upokorzyć własne dziecko. Musimy starać się wychowywać dzieci poprzez przykład, a nade wszystko, już od najmłodszych lat, uczyć je widzieć we wszystkim dar Boga i mieć szacunek wobec tego daru" - pisała Gianna. Młoda mama osobiście czuwała nad wychowaniem dzieci - cieszyła się z ich pierwszych wypowiedzianych słów, z postępów w nauce czytania i pisania etc.
Wakacje Mollowie spędzali najczęściej w Alpach - w Courmayeur, w domku, który wynajmowali. Kiedy nie mogli być razem, wymieniali się, aby dzieci jak najdłużej mogły korzystać z dobrodziejstw wypoczynku.


 

 
1 2  następna
 



Pełna wersja katolik.pl