logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Paolo Curtaz
Mały Bóg w wielkim mieście
Wydawnictwo Salwator


Orzeł


Jan pisze swoją Ewangelię kilkadziesiąt lat po Mateuszu i Łukaszu. Co więcej, prawdę mówiąc, nie jest to nawet "Ewangelia" w tym sensie, jak my ją rozumiemy. Moglibyśmy powiedzieć, że jest to niemal rozważanie o Ewangelii. Zresztą Jan zakłada z góry, że jego czytelnik zna – i to dobrze – życie i dzieło Jezusa. On dodaje, pogłębia, skandalizuje, zadziwia.

Nie interesują go narodziny Jezusa, które są już rzeczą powszechnie znaną, kiedy pisze, toteż rozpoczyna bezpośrednio od przepowiadania Jana Chrzciciela, swego Mistrza duchowego. Po zakończeniu Ewangelii postanawia jednak napisać wiersz, hymn, poemat, który umieszcza na jej początku.

Jest to bardzo znany prolog, osiemnaście wersetów czystej teologii, którą należy przyjmować w dawkach homeopatycznych. Spróbuję skomentować je razem z wami. Najpierw jednak zapnijcie pasy bezpieczeństwa, wzbijemy się bardzo wysoko.

Na początku było Słowo,
a Słowo było u Boga,
i Bogiem było Słowo.

En arché: na początku, jak nowe stworzenie. Jak nowa genesis, która nas prowadzi do poznania Boga. Pierwsze stworzenie było cudem, drugie jest jeszcze wspanialsze.

I co jest tym początkiem? Słowo. Zresztą, czyż to nie Słowo Boga stwarzało? I czyż to nie słowo, również między ludźmi, stwarza przyjaźnie, miłości, nienawiści?

Słowo jest relacją, Bóg postanawia nawiązać więź, objawia się – jak mówimy.

Bóg jest Słowem i objawia swoje Słowo, dochodzimy do Niego przez Słowo, które zostało nam dane i które możemy przyjmować, rozważać, rozwijać w naszym wnętrzu.

Ono było na początku u Boga.
Wszystko przez Nie się stało,
a bez Niego nic się nie stało,
z tego, co się stało.

Słowo wzbudza życie, daje je. Mówienie czyni nas żywymi albo nas zabija, słowa budują i niszczą. Bóg zawsze buduje, Jego słowo jest zawsze dobre, jest Słowem, które rośnie i sprawia wzrost, które zachęca i tuli do serca.

Bóg uczynił wszystko. Życie, kosmos, historia nie są dziełem przypadku, lecz owocem zbawczej woli Boga. Bóg jest Stwórcą i ewolucja kosmosu objawia Jego potęgę i tajemnicę. W tym roku, w dwusetną rocznicę narodzin Darwina, chcę przypomnieć, że nie ma konfliktu między nauką a wiarą, między ewolucjonizmem a kreacjonizmem. Z pewnością wszechświat ewoluował i podobnie człowiek, ale rozum, wola stwórcza Boga przejawia się w stworzeniu. Dlaczego istniejemy? To właśnie zdumienie istnieniem skłania nas do refleksji nad Bogiem, uciekanie się do chaosu nie jest bardziej rozumne niż uznanie, że jakaś mądra wola kryje się za prawami wszechświata, jak twierdził Einstein. I w ewolucji, jak przypominał wielki Jan Paweł, jesteśmy świadkami skoku ontologicznego, który wierzący przypisują Bożemu działaniu.

Bez Boga, bez Jego Słowa nie ma nic.

W Nim było życie,
a życie było światłością ludzi,
a światłość w ciemności świeci
i ciemność jej nie ogarnęła.

Bóg jest początkiem życia, każdego życia. Upór, z jakim chrześcijanie bronią życia, bierze się z absolutnego przekonania, że życie jest świetlistym darem Boga. Uczeń kocha życie, broni go, żyje, aby wszyscy odkryli światłość życia.

Przypominam sobie złożoną nazajutrz po tragicznym 11 września szaleńczą deklarację grupy terrorystów, którzy oświadczyli: my kochamy śmierć.

My zaś, słabi uczniowie Zmartwychwstałego, kochamy życie, zawsze.

I z całą powagą i stałością, z elegancją i współczuciem staramy się dobrze przeżyć nasze życie, uczynić je świetlistym, uczynić je boskim i pomóc innym ludziom odkryć, że są wezwani i kochani.

Wartość życia nie podlega dyskusji. Możemy się spierać, i to bardzo, w jaki sposób nadać blask tej wartości.

Światłość życia, odblask Boga, jaśnieje w ciemnościach.

Nawet gdybyśmy przeżywali chwile trudu, bólu, jakieś tragiczne momenty życia, światłość świeci w naszych ciemnościach.

Ciemności nie mogą pojąć światła ani go powstrzymać.

Jak mówi św. Augustyn, nie pozwólmy, by ciemności mówiły do naszego serca, uciszmy je, uczyńmy je mniejszością w naszym wewnętrznym parlamencie.

Pojawił się człowiek posłany przez Boga – Jan mu było na imię. Przyszedł on na świadectwo, aby zaświadczyć o światłości, by wszyscy uwierzyli przez niego. Nie był on światłością, lecz został posłany, aby zaświadczyć o światłości.

Również my, podobnie jak Jan Chrzciciel, możemy dawać świadectwo o światłości.
Jesteśmy wezwani, by rozpoznawać osoby pełne światła, które Bóg nieustannie posyła pośród nas, a jednocześnie możemy sami żyć jako pełni światła. Chrześcijanin nie wysila się, by postępować jak grzeczny chłopiec, jego życie jest przemienione, choćby o tym nie wiedział, jego życie jest przemienione miłością Boga.

Była światłość prawdziwa,
która oświeca każdego człowieka,
gdy na świat przychodzi.

Ale świadkowie nie wystarczyli, prorocy nie zdołali przekonać ciemności do przyjęcia światła. Wówczas światłość postanowiła przyjść na świat. Jezus jest Słowem, które przychodzi, by powiedzieć, kim jest Bóg, ponieważ ludziom z trudem udaje się to pojąć i są narażeni na niebezpieczeństwo manipulowania Jego obrazem. Nie mamy już potrzeby szukać Boga, On przyszedł, aby dać światło, aby oświecić i wyjaśnić, kim jest. I kim jesteśmy my.

Na świecie było Słowo,
a świat stał się przez Nie,
lecz świat Go nie poznał.
Przyszło do swojej własności,
a swoi Go nie przyjęli.

Bóg jest już obecny na świecie, który stworzył, przebłyski światła napełniają świat i są wskaźnikami piękna Boga. Poprzez dzieła stworzenia, poszukiwania nauki, refleksję nad sztuką, doświadczenie ludzkiej miłości i solidarności możemy się domyślić wielkości Boga, tak jak to potrafili uczynić Magowie, poszukiwacze Boga.

Bóg przychodzi przez swoje definitywne Słowo, Jezusa, aby objawić się światu, lecz świat, zbyt skupiony na sobie samym, Go nie rozpoznał.

Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli,
dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi,
tym, którzy wierzą w imię Jego -
którzy ani z krwi,
ani z żądzy ciała,
ani z woli męża,
ale z Boga się narodzili.

To o nas mowa. Jakie to piękne! My, którzy Go przyjęliśmy, jak Maryja i Józef albo jak pasterze, Magowie czy Symeon, stajemy się dziećmi Boga, my, którzy wierzymy w Jego imię, doświadczamy zrodzenia na nowo nie z racji ludzkiego przekonania, nie przez wzgląd na tradycję, nie z wyboru, ale ponieważ zostaliśmy wezwani przez Boga. Narodzenie Pańskie zatem staje się pamiątką nie narodzin Słowa, ale naszego ciągłego rodzenia się na nowo.

Jesteśmy dziećmi Boga, jakie więc ma dla was znaczenie, czy będziecie prezydentami, menedżerami czy laureatami Nagrody Nobla? Jeśli nimi zostaniecie, świetnie! Ale już jesteśmy dziećmi Boga. Wydaje się wam, że to mało? Święty Ireneusz wstrząsa nami i przypomina nam: chrześcijaninie, stań się tym, kim jesteś!

A Słowo stało się ciałem
i zamieszkało wśród nas.
I oglądaliśmy Jego chwałę,
chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy.

Słowo staje się ciałem, kośćmi, spojrzeniem. I zamieszkuje, zatrzymuje się, przebywa.

Bóg nie jest tylko przejazdem, przybywa, aby pozostać, aby dzielić życie z nami, aby nas kochać.

Możemy zobaczyć Jego chwałę w tak wielu znakach, jakie nam zostawił, w śladach Słowa, które możemy spotkać, bo stało się Ono ciałem. To właśnie chwała nas popycha, piękno Boga nas ujmuje.

Jan daje o Nim świadectwo i głośno woła w słowach:
 

Ten był, o którym powiedziałem: Ten, który po mnie idzie, przewyższył mnie godnością, gdyż był wcześniej ode mnie.

Jan mówi do Jana i Jan mówi do nas, że Jezus nie jest tylko wielkim człowiekiem, prorokiem lub Mesjaszem. Jezus jest wcześniej, istnieje przed nim, jest w Ojcu. Bóg nie jest samotnikiem, ale komunią trzech Osób, które Jezus objawił. Jezus jest Bogiem pokrytym skórą, jak powiedziała pewnego dnia jedna z dziewczynek na katechezie, ale rozpoznanie Go nie jest oczywiste, nie jest banalne. Mężczyźni i kobiety jak Jan, jak my, dają świadectwo Jezusowi i mówią: On jest definitywnym objawieniem Boga.

Bóg "przelewa się" jak woda w przepełnionej wannie. Jego łaska, Jego miłość, Jego czułość docierają do nas. Jezus przyszedł, aby objawić nam, że Bóg nie ma nic wspólnego z prawem, lecz wszystko z miłością, z sercem, z pasją. Przyszedł, aby to właśnie powiedzieć, ponieważ ludzie wzięli Boże prawo wolności i sporządzili z niego klatkę, czyniąc Boga surowym sędzią. Jezus przeczy temu nadużyciu: cóż jest bardziej delikatnego, bardziej bezbronnego od niemowlęcia?

W Jezusie doświadczamy łaski, to znaczy życzliwości Boga i prawdy. Dla nas, uczniów, prawda ma twarz, nie jest doktryną.

Boga nikt nigdy nie widział; ten Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, o Nim pouczył (J 1, 1-18).

Boga nikt nigdy nie widział, uwierzcie! Tylko Jezus, który nam Go objawił, nie dlatego, że miał jakieś wspaniałe przeczucie o Bogu, ale ponieważ On sam jest Bogiem. To, co Jezus mówi o Bogu, jest owocem Jego trynitarnego doświadczenia.

Jeśli chcecie znaleźć Boga, zaufajcie świadectwu Jezusa. Bóg nie jest karykaturą, jaką czasami z Niego czynimy, ale jest obliczem Ojca, o którym Jezus dał świadectwo.

Ładna refleksja o Bożym Narodzeniu, co myślicie?

***

Książka Mały Bóg w wielkim mieście do nabycia w sklepie ineternetowym:

Kup tą książkę


 



Pełna wersja katolik.pl