logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Tomasz Dekert
Laetentur coeli et exultet terra, czyli o liturgicznym życiu Pisma
Liturgia.pl
fot. Stephen Radford | Unsplash (cc)


 

Jedną z mnóstwa frapujących cech starej liturgii rzymskiej jest sposób operowania przez nią tekstami biblijnymi. Nawet krótki rzut oka na teksty liturgiczne pozwala zauważyć, że ryt mszalny jest swojego rodzaju gobelinem, w którym na rytualnej osnowie stałej i obligatoryjnej struktury, poza samymi lekcjami epistoły i ewangelii, opleciona jest również pewna liczba wersetów Pisma, tworzących antyfonę na wejście (Introit), graduał/traktus, werset Alleluja, a także antyfony na ofiarowanie i komunię.

 

W nowej mszy część z nich pozostała (choć zwykle w formie okrojonej lub w ogóle zmienionej; Offertorium zostało całkowicie usunięte), ale antyfony na wejście i Communio najczęściej są tylko zdaniami w mszale, nie znajdującymi rytualnej proklamacji. Można się co prawda czasem spotkać z kapłanami odczytującymi głośno antyfonę na komunię przed lub po komunii wiernych, ale zależy to właśnie od konkretnego księdza; tekstu antyfony na wejście ja przynajmniej nigdy w życiu nie słyszałem. Tak czy inaczej, większość tych elementów jest ruchoma, podatna na okolicznościowe, „duszpasterskie” albo po prostu arbitralne zmiany, przez co ich związek z danym wydarzeniem liturgicznym jest luźny – de facto stają się czymś na kształt dekoracji o znaczeniu rozproszonym i przypadkowym.

 

Tymczasem w dawnej liturgii stałe przypisanie danemu punktowi czasu i/lub okoliczności takiego a nie innego zestawu tekstów oraz obligatoryjny charakter ich użycia dodaje do tych tekstów coś, co wykracza poza ich bezpośrednią literę. Z jednej strony stwarza ramy interpretacyjne, w których zyskują one nowe znaczenie, albo lepiej: ujawniają swoje głębsze znaczenie, związane przede wszystkim, choć nie tylko, z chrystologią Starego Testamentu, czyli poziomem nie do odczytania w ramach dominującego dziś historycznego i psychologiczno-personalnego sposobu czytania Pisma. Z drugiej, przez niemożność zmian niejako wciąga w głąb siebie – oczywiście tych, którzy nie dadzą się nieusuwalnej powierzchni tekstu odrzucić. To, czym możemy manipulować, jest podatne na wykorzystanie i skrojenie na naszą miarę; to, co jawi się jako obiektywna, niezależna od nas rzeczywistość, zaprasza do kontemplacji.

 

Przy pewnej okazji zacząłem się zastanawiać nad tym, czy da się wyodrębnić jakieś zasady, reguły, lub „narzędzia” przy pomocy których liturgia operuje sensem biblijnym w ramach systemu rytualnego (tak naprawdę, chcąc to potraktować w pełny sposób trzeba by włączyć w rozważania również teksty oficjum, czego tu nie zrobię). Te moje „badania”, choć wpadłem na ten pomysł kilka lat temu, są tak naprawdę ciągle w powijakach, ale na ten moment wydaje mi się, że można wyróżnić cztery takie „metody”. Byłyby to:

1). repetycja;

2) korespondencja;

3). (re)kombinacja;

i 4). amplifikacja.

 

Oczywiście bardziej zaawansowana analiza mogłaby odkryć ich więcej. Z grubsza rzecz ujmując pierwsza polega na powtórzeniu tego samego fragmentu w kilku różnych miejscach (to zdaje się m.in. do tej cechy dawnej liturgii odnosił się ujęty w konstytucji Sacrosanctum Concilium reformatorski imperatyw oczyszczenia liturgii z „niepotrzebnych powtórzeń – pytanie, czy faktycznie niepotrzebnych). Druga to sytuacja, kiedy różne teksty – nie tylko te stricte biblijne, ale również inne, takiej jak kolekty czy prefacje – korespondują czy też odsyłają do ciebie nawzajem przez paralele, analogie itp. Trzecia wiąże się z łączeniem różnych tekstów biblijnych w nowe całości (o jednym bardzo sugestywnym przykładzie pisałem kiedy indziej [1]). I wreszcie czwarta (która być może powinna być wymieniona jako pierwsza) to zabieg gromadzenia konkretnych tekstów biblijnych przy konkretnych okazjach, co jednocześnie pozwala poszerzyć rozumienie ich samych, jak też samego wydarzenia liturgicznego, któremu są przypisane. Wszystkie te „metody” nie funkcjonują w izolacji, ale mogą się nawzajem przenikać, a różne teksty mogą „brać udział” w kilku różnych grach znaczeniowych.

 

Wydaje mi się, że bardzo interesujące byłoby przeprowadzić całościową analizę roku liturgicznego, albo chociaż samego temporału, pod kątem tych zabiegów, ale to rzecz na jakąś dużą pracę (niewykluczone, że ktoś to już odkrył i taka analiza istnieje, w razie czego będę wdzięczny za namiar). W tym wpisie będę chciał pokazać tylko ciekawy przykład korespondencji występujący w pierwszej z trzech Mszy uroczystości Bożego Narodzenia, tj. w Mszy o północy (Pasterce).

Teksty nawiązujące bezpośrednią relację korespondencji to z jednej strony kolekta i graduał (a także antyfona na komunię, która jest repetycją części graduału), a z drugiej kolekta, lekcja z ewangelii (Łk 2,1-14) oraz antyfona na ofiarowanie. Kolekta stanowi tu więc – nomen omen – punkt zbiorczy. Brzmi ona następująco (podaję tylko polski przekład za mszalikiem tynieckim [1963]):

 

Boże, Tyś sprawił, że ta najświętsza noc zajaśniała blaskiem prawdziwej światłości, spraw, prosimy, abyśmy w niebie mogli nasycać się radościami Tego, którego tajemniczą światłość poznaliśmy na ziemi.

 

Jeśli chodzi o pierwszą korespondencję to ma ona za główny temat światłość, przede wszystkim jako metaforę odwiecznego rodzenia Słowa. Pierwszy werset graduału (Ps 109,3) mówi: Tecum principium in die virtutis tuae: in splendoribus sanctorum, ex utero ante luciferum genui te (“Przy Tobie panowanie w dniu Twego tryumfu: w blaskach świętości zrodziłem Cię z łona”). Communio to druga część tego wersetu (In splendoribus itd…). Owe „blaski świętości”, opisujące rodzenie Syna i Jego boską naturę („Boga z Boga, Światłość ze Światłości, Boga prawdziwego z Boga prawdziwego”), w noc Bożego Narodzenia stają się dostępne na ziemi („jasność Boża zewsząd ich [pasterzy – TD] oświeciła”, Łk 2,9), odwieczny Logos daje się poznać ludziom jako jeden z nich. Kolekta zawiera prośbę o zbawienie, a więc o to, abyśmy dzięki temu poznaniu, udzielonemu nam jako „tajemnicza światłość”, mogli w niebie cieszyć się pełnym poznaniem (por. 1 Kor 13,12).

 

W przypadku drugiej korespondencji to jej sensem widocznym na pierwszy rzut oka jest relacja (i reakcja) nieba i ziemi w kontekście zarówno odwiecznych narodzin Syna Bożego (o których z kolei mówi Introit [Ps 2,7.1], Graduale [Ps 109,3.1], Alleluia [Ps 2,7]i Communio [Ps 109,3] – jak widać, pomiędzy nimi zachodzą relacje repetycji), jak też narodzin Wcielonego Słowa (ewangelia). Lekcja ewangeliczna mówi o zarządzonym spisie ludności, narodzeniu naszego Pana w Betlejem, a następnie o nawiedzeniu pasterzy przez anioła, który „zwiastuje im radość wielką” i ukazaniu się uwielbiających Boga zastępów niebieskich. Ten obraz kosmicznej radości, metonimicznie wyrażanej przez aniołów i pasterzy (przedstawicieli ‘am ha’arec – „ludu ziemi”) zostaje oddany i wzmocniony przez Offertorium, będące cytatem z Ps 95,11.13: Laetentur caeli et exultet terra ante faciem Domini: quoniam venit („Niech cieszy się niebo i ziemia raduje przed Panem, dlatego że nadchodzi”). Kolekta również mówi o niebie i ziemi – prosi, aby ta radość, która stała się naszym (tj. ludzi) udziałem na ziemi przez poznanie wcielonego Boga, znalazła swoje wypełnienie w radości nieba.

 

Myślę, że spojrzenie na Pismo w liturgii przez pryzmat wspomnianych „metod” to jeden z kluczy do odkrycia tego, że jest ona – jak dowodzi Laurence P. Hemming w książce pt. Worship as a Revelation: Past, Present and Future of the Catholic Liturgy – prawdziwym objawieniem. Ale o tym może przy innej okazji.


Tomasz Dekert
liturgia.pl | 3 lutego 2017
________________________________

Przypis:


[1] Por. http://christianitas.org/news/die-resurrectionis-meae-czyli-o-liturgicznym-sposobie-czytania-pisma/

 
 



Pełna wersja katolik.pl