logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Jacek Salij OP
Kto dzisiaj jest Barabaszem?
Miesięcznik W drodze


W ciągu wieków Barabasz różnie się nazywał, dziś jest podobnie – wybór między Barabaszem a Chrystusem dokonuje się nieustannie.
 
O Barabaszu – przestępcy, który, jak to błyskotliwie określił abp Józef Życiński, w rankingu popularności wygrał z Panem Jezusem – wspominają wszyscy czterej Ewangeliści. Tylko św. Mateusz nazywa go neutralnie „znacznym więźniem” (27,16). Marek i Łukasz przypisują mu udział w jakimś rozruchu oraz zabójstwo (Mk 15,7; Łk 23,19). Jan nazywa go zbrodniarzem (18,40), przy czym poważne argumenty przemawiają za tym, że grecki wyraz lestés oznacza terrorystę.
 
Symboliczne jest imię tego człowieka. Barabasz znaczy: syn ojca. A przecież każdy człowiek jest dzieckiem swojego ojca! Jedno nie ulega wątpliwości: Gdyby Piłat nie skazał Jezusa na ukrzyżowanie, Barabasz, wtedy już skazany na śmierć, na pewno zostałby stracony. Zatem, patrząc nawet w perspektywie czysto cielesnej, to dzięki śmierci Jezusa Barabasz został ocalony i uniknął śmierci.
 
Mamy zatem pierwszą odpowiedź na pytanie, kto dzisiaj jest Barabaszem. Jest nim – w sensie: może nim być – każdy z nas. Dzięki śmierci Jezusa my wszyscy możemy zostać uratowani od śmierci wiecznej. I obyśmy tej szansy nie zmarnowali!
 
Porównanie z Barabaszem to zaledwie początek hańby Jezusa
 
Kiedy Piłat zaproponował tłumowi ułaskawienie jednego z dwóch podsądnych, nie zamierzał upokarzać Jezusa, stawiając Go w jednym szeregu ze złoczyńcą. Był pewien, że oskarżyciele Jezusa zwolnią go z obowiązku wydawania tak jawnie niesprawiedliwego wyroku.
 
Jednak tłum, a zwłaszcza jego przywódcy, przyjęli propozycję Piłata jako wspaniałą okazję do poniżenia Jezusa, do zamanifestowania, że jest On większym przestępcą niż Barabasz. Właśnie dlatego ukrzyżowano Go między dwoma bandytami. Bandyci byli miejscowi, ich niecne czyny były mieszkańcom Jerozolimy znane. Jezusa ukrzyżowano między nimi, ażeby nikt nie miał wątpliwości, który z tych trzech jest największym przestępcą.
 
Wrogowie Chrystusa Pana zachowywali się tak, jak im dyktowała nienawiść. Zapewne nie domyślali się, że Bóg wykorzysta to, że potraktowali Jego Syna jak najgorszego zbrodniarza – ażeby wypełniły się zamysły Jego miłości wobec wszystkich ludzi. Nie zgłębimy tej tajemniczej miłości Boga do nas, o której apostoł Paweł napisał: „On dla nas grzechem uczynił Tego [własnego Syna], który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą” (2 Kor 5,21).
 
Z ewangelicznych opisów Męki Pańskiej dowiadujemy się, że na różne sposoby starano się Go wyszydzić, zhańbić i sponiewierać. Wymowa różnych szczegółów jest tym większa, że Ewangeliści podają je w formie suchego sprawozdania, bez komentarza i bez emocji.
 
Komentarze pojawiły się dopiero w Liście do Hebrajczyków. Jego adresatami są chrześcijanie, którzy przeszli ciężkie prześladowania i właśnie grozi im następna fala ucisku. Autor listu – a jest nim prawdopodobnie święty Barnaba, towarzysz podróży misyjnych apostoła Pawła – pragnie zachęcić swoich współwyznawców do wytrwałości, odwołując się do tego, co już przeszli. „Przypomnijcie sobie dawniejsze dni, kiedyście to po oświeceniu wytrzymali wielką nawałę cierpień, już to będąc wystawieni publicznie na szyderstwa i prześladowania, już to stawszy się uczestnikami tych, którzy takie udręki znosili. Albowiem współcierpieliście z uwięzionymi, z radością przyjęliście rabunek waszego mienia, wiedząc, że sami posiadacie majętność lepszą i trwającą” (Hbr 10,32–34).
 
W prześladowaniach czymś szczególnie trudnym do zniesienia są towarzyszące zadawanym cierpieniom i represjom szyderstwa i urągania. Stanowią one poniekąd publiczne pozbawienie ludzkiej godności, są jakby aktem wykluczenia spośród osób zasługujących na szacunek. Kiedy to nas spotyka – przekonuje autor Listu do Hebrajczyków – bądźmy pewni, że uczestniczymy wówczas w cierpieniach i hańbie Pana Jezusa i właśnie dzięki temu będziemy mieć udział w Jego chwale: „Patrzmy na Jezusa, który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala. On to zamiast radości, którą Mu obiecywano, przecierpiał krzyż, nie bacząc na [jego] hańbę, i zasiadł po prawicy tronu Boga” (Hbr 12,2). Przecież – argumentuje św. Barnaba – Jezusa również wyrzucono poza miasto i ukrzyżowano. Zatem „również i my wyjdźmy do Niego poza obóz, dzieląc z Nim Jego urągania” (Hbr 13,13).
 
Dzieje męczenników odnotowują liczne przypadki, kiedy prześladowanych chrześcijan nie tylko torturowano i zabijano, ale również na różne sposoby hańbiono i znieważano. Euzebiusz z Cezarei opisał nawet przypadek, kiedy jakiś zbrodniarz, niby drugi Barabasz, został ułaskawiony, gdyż cesarzowi Maksyminowi spodobało się wysłać na śmierć chrześcijanina Agapiosa, którego jedyną zbrodnią było to, że wierzył w Chrystusa. „Cały teatr – relacjonuje tamto wydarzenie Euzebiusz – zabrzmiał od okrzyków i pochwał, jako że łaskawość cesarska ocaliła mordercę i raczyła mu przywrócić cześć i wolność. Natomiast szermierz za sprawę religii został najpierw przez cesarza wywołany i wezwano go, ażeby w zamian za obietnicę wolności zaparł się swojej wiary. On jednak donośnym głosem złożył świadectwo, że za wyznawanie Stwórcy wszechświata chętnie i z radością i mężnie zniesie wszystko, co go spotka”.
 
Barabasz – fałszywy mesjasz?
 
Ciekawą hipotezę na temat Barabasza stawia papież Benedykt XVI w swojej książce Jezus z Nazaretu. Chociaż opublikował ją już jako papież, to nie jest ona dokumentem nauczania Kościoła, tylko ogromnie cennym dziełem naukowym. Zresztą sprawa Barabasza jest w niej przedstawiona jako hipoteza, a nie jako udowodnione twierdzenie.
 
Otóż wolno się domyślać – pisze Benedykt XVI – że Bar-Abbas (syn ojca) jest to imię mesjańskie, analogiczne do imienia Bar-Kochba (syn gwiazdy), przywódcy następnego po 70 roku wielkiego powstania, które miało miejsce w 132 roku. Bar-Abbas mógł być przywódcą szybko stłumionego powstania, które ewangeliści Marek i Łukasz nazywają „rozruchem” – i być może z tego powodu w Ewangelii Mateusza jest on nazwany „znacznym więźniem”. Ponadto działający w pierwszej połowie III wieku chrześcijański teolog Orygenes odnotował, że spotkał rękopisy Ewangelii, w których Barabasz jest nazwany „Jezus-Barabbas”.
 
Jeżeli w hipotezie tej jest coś na rzeczy, uzasadniona byłaby – pisze autor powyższej książki –następująca konkluzja: „Wygląda to tak, jakby Barabasz był sobowtórem Jezusa, który na inny sposób wysuwa te same roszczenia. Zatem wyboru trzeba dokonać między mesjaszem, który prowadzi walkę zbrojną, przyobiecuje wolność i własne królestwo, i owym tajemniczym Jezusem, który głosi utratę samego siebie jako drogę do życia. Czy to dziwne, że masy dały pierwszeństwo Barabaszowi?”.
 
W świetle powyższej hipotezy pytanie, kto dzisiaj jest Barabaszem, wolno postawić w zupełnie nowym sensie. Różnica między Mesjaszem prawdziwym i mesjaszami fałszywymi jest mniej więcej taka, jak między Bogiem i bożkami. Mesjasz prawdziwy jest jeden, mesjaszów i mesjanizmów fałszywych jest wiele.
 
W swoim czasie Niemcy uwierzyli w takiego mesjasza, pod którego sztandarami wołali bluźnierczo Ein Volk, ein Reich, ein Führer, przedrzeźniając słowa apostoła Pawła: „Jeden jest Pan, jedna wiara, jeden chrzest” (Ef 4,5). Starsi z nas pamiętają czasy, kiedy w imię czterech fałszywych ewangelistów (Marks, Engels, Lenin, Stalin) ludzie oddawali pokłon bożkowi o imieniu rewolucja, udając, że spodziewają się, iż bożek ten przemieni ziemię w raj komunistycznej szczęśliwości. Dzisiaj wielu klęka przed bożkiem konsumizmu, który ma moc wyzuć nas z jakichkolwiek tęsknot za życiem wiecznym. Wielkim kultem cieszy się również bożek absolutnej wolności, przede wszystkim wolności od Bożych przykazań.
 
W ciągu wieków Barabasz różnie się nazywał, dziś jest podobnie – wybór między Barabaszem a Chrystusem dokonuje się nieustannie. I nawet jeśli komuś z nas zdarzyło się opowiedzieć za Barabaszem, warto sobie uprzytomnić, że wielu z tych, którzy w Wielki Piątek żądali ukrzyżowania Chrystusa, niespełna dwa miesiące później, w dniu Zesłania Ducha Świętego, wybrało Chrystusa.
 
Bo zauważmy: Wszyscy fałszywi mesjasze przemijają. Natomiast Jezus Chrystus – „wczoraj i dziś, ten sam także na wieki” (Hbr 13,8).
 
Jacek Salij OP 
W drodze  4 (488)/2014)
 
 



Pełna wersja katolik.pl