Gorliwy kapucyn i niezłomny patriota, br. Wacław Nowakowski nie ugiął się pod ciężarem carskich represji, które spadły na niego za działalność w ruchu narodowowyzwoleńczym. Nie zdradził ojczyzny ani Boga. Nawet podczas katorżniczej drogi na Sybir pozostał wierny zakonnej tożsamości i chrześcijańskim wartościom.
Od połowy 1863 roku kleryk Wacław Nowakowski przebywał w lubelskim klasztorze kapucynów, gdzie zaczął prowadzić zakonspirowaną działalność patriotyczną. Utrzymywał korespondencję z rządem narodowym i rodzonym bratem Karolem, który wiosną 1863 roku przyłączył się do oddziałów powstańczych na Ukrainie.
Zdrada
Niestety, podczas jednej z akcji przekazywania tajnych listów br. Wacław przez pomyłkę wręczył je niewłaściwej osobie, która okazała się rosyjskim szpiegiem. Zdradzony, wpadł w ręce carskiej policji, która 12 lutego 1864 roku przeprowadziła rewizję w lubelskim klasztorze i aresztowała zakonnika. Znaleziono przy nim listy i tajne druki: wezwania do duchowieństwa, wojska powstańczego i narodu. Podobno podczas rewizji carscy żołnierze znaleźli również pieczęcie, szablę i sztylet. Co więcej, rozpoznali zakonnika jako wichrzyciela, który podczas pobytu w Kijowie zorganizował grupę dwustu ludzi.
Brat Wacław został osadzony w wojskowym więzieniu. Z jego relacji dowiadujemy się o przebiegu toczonego wobec niego śledztwa: „Otworzono więzienną celę, wpuszczono [mnie] i zamknięto, pozostałem samotny. Tu zamknięty kilka dni, nic nie wiedziałem o przyszłości. Prawie codziennie indagowany, przesłuchiwany, abym przyznał się do winy, środkami czynnemi zmuszany, niemiłosiernie byłem traktowany. Na moje szczęście i pociechę w tem utrapieniu, znalazłem w więzieniu bardzo wielu znajomych kolegów. Nie mogłem jednak z nimi porozumieć się, ani pocieszyć. […] Pod wrażeniem internowania mnie, w przyszłej niedoli i niepewności zostając, dostałem dreszczów i zasłabłem. […] Po kilku tygodniach indagacyi stawiono mię przed sąd wojenny w Lublinie i skazano podobno na karę śmierci”.
Podczas oczekiwania na wyrok br. Wacław spotkał w więzieniu kolegów, którzy zostali uwięzieni zapewne z powodu zdrady tego samego rosyjskiego szpiega. Przejęte podczas aresztowania listy były adresowane do osób związanych z konspiracją, a ich treść musiała dostarczyć carskiej policji wiele cennych informacji, które posłużyły do ujęcia grupy związanej z ruchem narodowowyzwoleńczym.
Kara śmierci
Jak dowiadujemy się z relacji, po kilku tygodniach dręczących przesłuchań br. Wacław Nowakowski został postawiony przed sądem wojennym, który skazał go na karę śmierci. Wyrok ten budzi pewne wątpliwości, miał je nawet sam zakonnik, skoro napisał, że został skazany „podobno na karę śmierci”.
Zastrzeżenia wynikają przede wszystkim ze sposobu prowadzenia śledztwa, o czym informuje w dalszej części swojej relacji. Brak ogłoszenia wyroku, możliwość komunikowania się za pośrednictwem małoletniego współwięźnia z klasztorem czy zaniechanie tortur fizycznych to praktyki, których nie stosuje się wobec więźnia zagrożonego karą śmierci.
Ponadto zastosowano wobec niego więzienny rytuał „dwóch świec”, który tak wspomina: „Podczas uwięzienia w cytadeli, słyszałem strzały prawie codziennie, wykonywano wyroki śmierci i tracono skazanych. Był zwyczaj, że ten ze skazańców, do którego kaźni, czy turmy, przyniesiono dwie świece, miał się przygotować, aby odbyć spowiedź na śmierć. Pewnego razu więzienny stróż przyniósł do mojej kaźni dwie świece, postawił i odszedł, byłem pewny śmierci. Po chwili jednak przyszedł i przeprosił, że zaszła pomyłka z sąsiedztwem. Obok mojej celi więzień mieszkający, zdaje mi się ksiądz, zasądzony na śmierć, miał być rozstrzelany. Po rozwadze więzienny stróż zaniósł odemnie [!] wzięte świece do sąsiedniej turmy”.
Jeśli jednak nie była to „pomyłka z sąsiedztwem”, wobec br. Wacława dopuszczono się okrutnej prowokacji, służącej jego złamaniu i doprowadzeniu do zdrady. Okazała się ona jednak nieskuteczna. W systemie carskim rytuał „dwóch świec” był jedną z metod zastraszania więźniów. Zastosowanie go w przypadku zakonnika każe ponownie zrewidować pogląd co do prawdziwości zasądzenia wobec niego kary śmierci. Ostatecznie wyrok ten zamieniono – dzięki staraniom wpływowych znajomych – na „posielenie” w głębi Rosji na czas nieograniczony.
Tożsamość kapucyna
Przed wyjazdem na Syberię br. Wacław zdążył się wyspowiadać i pożegnać z kapucynami z lubelskiego klasztoru. Podróż do Irkucka, „przeważnie piesza od etapu do etapu”, trwała prawie rok, a jej przebieg wyglądał następująco: „Urządzano wszystko sekretnie, przygotowano podwody i nas związanych, w nocy na nie pakowano. Podróż do Irkucka trwała prawie przez rok cały. Co podczas tej podróży strasznej, piekielnej przeżyliśmy, trudno opowiedzieć. Zdjęto ze mnie habit, przywdziano syberyjski hałat [!] i dwa dni pędzono, a trzeci na kibitce trzęsiono, co koń wyskoczyć może”.
Bolesny dramat zesłańczej drogi kapucyńskiego kleryka, zapewne oprócz ciasnoty, głodu i brudu, musiało spotęgować odebranie mu zakonnego habitu. Jako skazaniec w „syberyjskim chałacie” będzie odtąd walczył o zachowanie tożsamości kapucyna, w czym znajdzie wsparcie w regule zakonnej i modlitwie zwanej „Zegarem Serafickim”. Pomocny okaże się także obrazek z Jezusem Miłosiernym w koronie cierniowej oraz obraz Matki Bożej malowany na blasze, z którym nigdy się nie rozstanie.
br. Błażej Strzechmiński OFMCap
Głos Ojca Pio 143/5/2023
FRAGMENT KSIĄŻKI: „Wacław Nowakowski. Polski kapucyn XIX stulecia” – Błażej Strzechmiński OFMCap