logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Piotr Lichacz
Kochać tak na całość
Liturgia.pl
fot. Josh Hild | Unsplash (cc)


Stając w obliczu pierwszego i najważniejszego przykazania „Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą” (Mk 12,30), nietrudno natknąć się na pytanie, czym ta miłość do Boga w ogóle jest, na czym ona polega i jak osiągnąć stan, który opisuje przykazanie.

 

Dla św. Tomasza z Akwinu miłość, o jaką chodzi w przykazaniu, jest największym i najdoskonalszym uzdolnieniem wnętrza człowieka, gdyż jest źródłem życia duchowego: „Jeśli ktoś posiada wszelkie charyzmaty od Ducha Świętego, a nie ma miłości, nie ma też i życia. Czy to będzie dar języków, czy dar wiary, czy jakikolwiek inny, bez miłości życia nie dadzą. Choćby bowiem matrwe ciało przybrać złotem i drogimi kamieniami, to i tak matrwe pozostanie. […] Lecz trzeba wiedzieć, że nikt sam z siebie nie może mieć miłości, jest ona wszakże wyłącznym darem Boga. Dlatego św. Jan mówi: «Nie my umiłowaliśmy Boga, ale On sam nas umiłował» (1 J 4,10) – ponieważ nie dlatego nas kocha, że myśmy Go wcześniej pokochali, ale właśnie dlatego my Go kochamy, że On to w nas sprawia swoją miłością. Wypada też zwrócić uwagę i na to, że jakkolwiek wszystkie dary pochodzą od Ojca światłości, to dar miłości przewyższa je wszystkie. Wszystkie inne bowiem dary można posiadać bez miłości i Ducha Świętego, natomiast dla zaistnienia miłości konieczne jest otrzymanie Ducha Świętego. Mówi o tym Apostoł w Liście do Rzymian (5,5): «Miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany»” (D.D.P., Prol.).

 

Miłość w człowieku nie jest samym Duchem Świętym, ponieważ stanowi akt ściśle rzecz biorąc ludzki, czyli oparty na wolnej decyzji człowieka. Tomasz – bacząc na tajemnicę stworzenia – sprzeciwił się ogólnie obowiązującemu w jego czasach nauczaniu utożsamiającemu nadprzyrodzoną miłość w człowieku z samym Duchem Świętym. Uznawał w ten sposób i wskazywał na nieredukowalną różnicę między stworzeniem a Stwórcą. Ludzka miłość nie jest nieskończona, bo sam człowiek ma granice swojego istnienia, dlatego też cokolwiek z człowieka wypływa, ma charakter czegoś ograniczonego. Poza tym nie byłoby możliwości mówienia o jakiejkolwiek zasłudze wypływającej z ludzkich aktów miłości ani nie można by miłości uczynić przedmiotem przykazania, gdyby utożsamić miłość z samym Duchem Świętym. Dla Tomasza więc nadprzyrodzona miłość jest stworzonym uzdolnieniem w duszy człowieka dysponującym go do podjęcia i trwania w relacji przyjaźni z Panem Bogiem. Sprawcą tego uzdolnienia jest Duch Święty i dzięki Jego poruszeniom miłość może istnieć, rozwijać się i pogłębiać. Tomasz używa sformułowania, że nadprzyrodzona miłość w człowieku jest pewnym uczestnictwem w Duchu Świętym.

 

Jakkolwiek miłość jest darem Bożym, to jednak dla jej posiadania konieczne jest odpowiednie nastawienie z naszej strony. Tomasz wskazuje na dwa szczególne środki pomocne do tego, aby zdobyć miłość do Boga i dwa środki pomocne do tego, aby miłość wzrastała.

 

Pierwszym środkiem do zdobycia miłości do Boga jest pilne słuchanie Słowa Bożego. Tak już jesteśmy skonstruowani, że ciężko jest kochać kogoś nieznanego nam, a miłość może w nas się budzić, gdy przynajmniej słyszymy o nim dobre rzeczy. Co dopiero mówić o poznaniu Boga, którego mamy kochać tak „na całość”? Konieczne jest dla nas, abyśmy przysłuchiwali się i przypatrywali temu, w jaki sposób się objawił i kim jest, aby dać się pociągnąć Jego miłości względem nas, dać się pociągnąć Jego pięknem i wspaniałością. Relacja z prawdziwym Bogiem nie ma nic wspólnego z nudą, marazmem i stagnacją. Gdy te ostatnie zaczynają się pojawiać, trzeba niezwłocznie zwrócić się w szczerości do Boga żywego, do Tego, „Który jest, Który był i Który przychodzi” (Ap 1,8).

 

Drugim środkiem prowadzącym do zdobycia miłości jest wewnętrzne rozważanie wszelkiego dobra, jakiego się doświadcza. Źródłem wszelkiego dobra jest sam Pan Bóg, gdyż On jest stwórcą wszystkiego. Łączenie więc faktów ze swojego życia, kolejnych elementów tworzących naszą świadomość, z absolutnym źródłem wszelkiego dobra, którym jest ktoś osobowy i niewyobrażalnie kochający – jest to sposób na budzenie w sobie miłości. Mowa tu o medytacji, w której dokonuje się odkrywanie prawdy o sobie samym w relacji do prawd znanych z objawienia oraz zestawianie własnych postaw z tym, co się poznaje. Tak jakby w naturalny sposób rodzi się wówczas wdzięczność, która jest wyśmienitym podłożem dla miłości. Natomiast tym, co pomaga miłości wzrastać jest według św. Tomasza, po pierwsze, porządkowanie swoich relacji z tym, co stworzone, aby w ten sposób nabywać wolności w zwracaniu się ku Bogu. Wszelkiego rodzaju bowiem pożądliwości mogą wprowadzić taki nieporządek, że spowoduje on wielką niewolę, duchowy paraliż. Po drugie zaś wzrostowi miłości służy cierpliwe znoszenie tego, co zwykło człowieka niecierpliwić. W szczególności jednak cierpliwość w tym wypadku dotyczy tego, co sprzeciwia się relacji z Panem Bogiem. „Wody wielkie nie zdołają ugasić miłości” czytamy w Pieśni nad pieśniami (8,7), zaś Tomasz tłumaczy, że wodami wielkimi są wielkie utrapienia, które spadają na człowieka: nie tylko nie mają one mocy zniszczyć miłości, ale wręcz – dzięki odpowiedniej postawie człowieka – mogą tę miłość rozpalić.

 

Cóż jednak według św. Tomasza oznacza doskonałość miłości, która jest przedmiotem przykazania? „Człowiek winien dać Bogu serce, duszę, umysł i siłę. Mamy bowiem w Ewangelii wg św. Mateusza (22,37): «Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą» – czyli ze wszystkich sił. Trzeba wiedzieć, że przez serce rozumie się tutaj intencję. Intencja zaś ma taką moc, że wszystkie czyny sobie podporządkowuje. Dlatego każde dobro spełnione ze złą intencją, staje się złym czynem. Jak mamy w Ewangelii wg św. Łukasza (11,34): «Jeśli twoje oko (tzn. intencja) jest chore, całe twoje ciało będzie w ciemności»; znaczy to, że całość twoich dobrych czynów będzie w ciemności. Stąd w każdym naszym działaniu intencja winna być złożona w Bogu. Jak powiedział Apostoł: «Czy jecie czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko czyńcie na chwałę Boga» (1 Kor 10,31)” (D.D.P., 1).

 

Intencją jest wewnętrznie uznany przez człowieka cel, ze względu na który podejmuje się działanie. Jeśli więc ktoś idzie do kościoła z taką intencją – mniej lub bardziej uświadomioną – żeby się ludziom pokazać, to trzeba powiedzieć, że czyni źle, gdyż przez to utwierdza jeszcze bardziej swoje wewnętrzne zakłamanie. Wyjściem jednak z tej sytuacji nie jest zrezygnowanie z chodzenia do kościoła, ale wewnętrzne nawrócenie i porzucenie kłamstwa. Jakąś niedoskonałością jest nawet i to, gdy ktoś idzie dla spokojnego sumienia, gdyż doskonała miłość domaga się obrania za cel samego Pana Boga: idę dla Niego i ze względu na Niego. „Lecz dobra intencja nie wystarcza; potrzeba dodać do tego dobrą wolę, którą wyraża się słowem «dusza». Często bowiem ktoś działa z dobrą intencją, ale bezużytecznie, jeśli brakuje prawej woli; jak wtedy, gdy ktoś kradnie, aby nakarmić biednego: wprawdzie jest prawa intencja, ale brakuje prawości woli. Zatem nic złego nie może być usprawiedliwiane dobrą intencją. Czytamy w Liście do Rzymian (3,8): «Czyż mamy czynić zło, aby stąd wynikło dobro?» Dobra wola wtedy współgra z intencją, gdy sama wola zgodna jest z wolą Bożą. O to też codziennie prosimy, mówiąc: «bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi», jak też w Psalmie (40,9): «Moją radością jest pełnić Twoją wolę, mój Boże». Dlatego też powiedziane jest: «z całej duszy swojej». Dusza bowiem często oznacza w Piśmie Świętym wolę” (D.D.P., 1).

 

„Właściwą prawością woli” jest prawe sumienie, które nigdy nie pozwoli na nazwanie z natury złego czynu dobrym – nawet, gdy ubierze się go w ozdoby szlachetnych intencji, czy też gdy obwaruje się go tysiącem trudnych okoliczności. „Ale czasem jest i dobra intencja, i dobra wola, lecz może się zdarzyć, że ktoś w umyśle swym grzeszy. Stąd trzeba oddać Bogu cały umysł. O tym mówi Apostoł (2 Kor 10,5): «Wszelki umysł poddajemy w posłuszeństwo Chrystusowi». Wielu bowiem czynem grzechu nie popełnia, ale mają upodobanie w częstym myśleniu o grzechu. Przeciwko nim mówi Izajasz (1,16): «Usuńcie złość zamysłów waszych». Są także tacy, którzy – zadufani we własnej mądrości – nie chcą dać posłuchu wierze. Tacy nie oddają Bogu swego umysłu. Przeciw nim powiedziane jest w Księdze Przysłów (3,5): «Nie polegaj na swoim rozsądku»” (D.D.P., 1).

 

Tutaj dotykamy głębin ludzkiego ducha, w którym może zalęgnąć się nieujawniane na zewnątrz upodobanie w rzeczach grzesznych. Mowa też o sytuacjach, w których człowiek zapomina o tym, że nie jest wszechwiedzący…

 

„Lecz i to nie wystarczy; trzeba również całą swoją moc i siłę oddać Bogu, jak o tym czytamy w Psalmie (59,10): «Moc moją u Ciebie zachowam». Niektórzy bowiem zużywają swe siły na grzeszenie i w tym objawiają swą moc. Przeciw nim mówi Izajasz (5,22): «Biada tym, którzy są bohaterami w piciu wina, i mężom dzielnym w wytwarzaniu pijaństwa». Inni okazują swą moc czy siłę krzywdząc ludzi, podczas gdy powinni ją okazać w pomaganiu im” (D.D.P., 1). Dla własnej pracy nad miłością ku Bogu warto przypomnieć sobie, do jakiego wysiłku człowiek jest zdolny, aby zgrzeszyć, żeby też w dążeniu ku Panu mieć wyobraźnię w tym, że o wiele więcej mogę z siebie dać i o wiele mocniej mogę się starać. Ktoś opowiadał, że z ciężką duszą przyjął zaproszenie na noc czuwania przed zesłaniem Ducha Świętego i ogromnym trudem było dla niego dotrwać do północy. Wtedy przypomniał sobie niedawną „imprezę”, na której całą noc tańczył i szampańsko się bawił. To skłoniło go do postawienia pytania o swoją miłość do Boga, zapraszającego do nieco innego tańca i zabawy. Bo raczej łatwiej jest człowiekowi do opisu własnej miłości odnieść słowa proroka Ozeasza, porównujące ludzką miłość „do chmur o świtaniu, albo do rosy, która szybko znika” (6,4), niż słowa przykazania. Przykazanie jednak nie jest nam dane po to, aby nas pognębić, ale po to, abyśmy wiedzieli dokąd zmierzać i o co Pana prosić.

 

Piotr Lichacz
liturgia.pl | 14 grudnia 2008
rekolekcje ze św. Tomaszem zostały wcześniej opublikowane przez Wydawnictwo M

 
 



Pełna wersja katolik.pl