logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Praca zbiorowa
Kiedy Jezus przychodzi w glanach
Inplus


Redakcja: ks. Andrzej Draguła, Barbara Dziadura (skład), ks. Artur Godnarski,
ks. Robert Patro, Iwona Stefańska

ISBN 83-89506-01-7

Wydawnictwo: IN PLUS Jarosław Libelt
ul. Fabryczna 55/6
66-400 Gorzów Wlkp.
e-mail: wydawnictwo@inplus.zg.pl 


 

JEZUS NA WOODSTOCKU

Na drodze prowadzącej do miejsca, w którym odbywa się piąty Przystanek Woodstock, tłoczno. Ruch na trasie żarski Rynek - pole namiotowe trwa przez całą dobę.
Przy skwerze naprzeciw dworca kolejowego leży pijany do nieprzytomności młody chłopak. Jego koledzy próbują go "wskrzesić", ale nie bardzo im się to udaje. Co chwilę ktoś prosi o papierosy, alkohol czy jakieś "drobne". Mimo tłoku w Żarach panuje spokój, wszyscy starają się być dla siebie uprzejmi. Niektórzy kąpią się w maleńkim stawie przy ulicy wśród butelek i puszek po napojach, inni rozkoszują się wożeniem w wózkach zabranych z tutejszego sklepu. W stronę terenu byłego lotniska, gdzie odbywa się impreza, zmierzają młodzi ludzie obładowani piwem kupowanym nie na sztuki, ale na "zgrzewki". Jest to jedyny napój zawierający alkohol, nieobjęty w tych dniach zakazem sprzedaży. Zresztą prohibicja przynosi niewielki efekt. Bez trudu dowiadujemy się, gdzie można nabyć coś mocniejszego. Na samym polu także nie ma większych problemów z kupieniem robiącego furorę "wina" o smaku cytrynowym. "Tego świństwa nie da się pić, to chyba jakiś bimber z sokiem cytrynowym, ale jak nie ma nic innego..." - tłumaczy młoda dziewczyna siedząca nieopodal wioski "krysznowców", namawiając do spróbowania.

Po drodze na pole namiotowe, w niewielkim parku, zielonoświątkowcy rozdają ciepłą strawę, a przy drodze przechodzący otrzymują od nich egzemplarze Nowego Testamentu. Grupa punków bierze je, siada na chodniku i wydzierając kartkę po kartce czytają najgłośniej jak potrafią. Jeden podchodzi do płotu i zaczyna zrywać jabłka. "Przestań, bo powiadam, że Jezus ci wpier..., tu tak napisane" - mówi drugi. Tuż przy wejściu na pole namiotowe do skręcenia w prawo zachęca wielki napis
Przystanek Jezus.

Tej inicjatywie ewangelizacyjnej patronuje bp Adam Dyczkowski, ordynariusz diecezji zielonogórsko-gorzowskiej. Jerzy Owsiak nie ukrywa swojej dezaprobaty dla tej akcji, najwyraźniej nie odpowiada mu ona, mimo że scena Przystanku Jezus znajduje się poza polem namiotowym, a koncerty planowane są tak, aby nie kolidowały z występami na dużej scenie. Za to zupełnie nie przeszkadza mu dużo głośniejsza wioska "krysznowców" znajdująca się po lewej stronie sceny, gdzie koncerty odbywają się przez cały czas.
Sukces Przystanku Jezus przeszedł najśmielsze oczekiwania organizatorów. Do uczestnictwa w akcji zgłosiło się ponad ośmiuset młodych ludzi z całej Polski. Oprócz koncertów prowadzono ewangelizację na ulicach miasta, na polu namiotowym, wydawano posiłki oraz prowadzono lazaret. W tym roku zorganizowana doskonale, miała niezwykle skromny początek. Trzy lata temu na Woodstock z jednym klerykiem przyjechało zaledwie piętnaście osób.

Chcieli dać świadectwo, że można żyć inaczej - z Bogiem. W 1998 roku przyjechało już około 120 młodych ludzi. Właśnie wtedy pojawiła się nazwa "Przystanek Jezus". Taki napis umieszczono na transparencie na polu namiotowym. Wtedy też stanął w tym miejscu krzyż.

Młodzi z Przystanku Jezus przyjechali do Żar już w poniedziałek 2 sierpnia 1999 r., chociaż niektórzy przygotowujący bazę mieszczącą się w Ośrodku Szkolno-Wychowawczym dla Dzieci Głuchych przy ul. Spokojnej przybyli w niedzielę. Wszyscy uczestniczyli w rekolekcjach prowadzonych przez bp. Edwarda Dajczaka. "Chcieliśmy jak najlepiej przygotować się do tego zadania, otworzyć się na Jezusa, aby później móc dobrze o Nim świadczyć - tłumaczy Biskup. - Poza tym sami doświadczamy tu pięknej jedności Kościoła. Jesteśmy z różnych grup, stowarzyszeń i organizacji, a współpraca układa się doskonale".
Organizatorem jest Katolickie Stowarzyszenie w Służbie Nowej Ewangelizacji Wspólnota św. Tymoteusza wraz z Referatem do spraw Młodzieży Kurii Biskupiej. W kaplicy, w bazie odbywa się całodobowa adoracja Najświętszego Sakramentu, na którą uczestnicy niejednokrotnie przychodzą w środku nocy, po dyżurze w lazarecie.

Na polu namiotowym stoją setki masztów z przeróżnymi flagami. W głębi wyróżnia się wielki biały krzyż - to miejsce, w którym w tym roku ludzie z Przystanku Jezus "rozbili" swoją wioskę. Przyniesiono go w piątek w procesji podczas Drogi Krzyżowej. Jeszcze tej samej nocy sataniści próbowali go stamtąd usunąć. Nieopodal siedzi młody chłopak. "Mój namiot jest zaraz przy wejściu, ale tutaj jest cisza i spokój" - tłumaczy. Wielu rozbiło się w pobliżu krzyża. "Tu jest bezpieczniej" - mówią. W jednym z namiotów uczestnicy rekolekcji rozdają suchy prowiant. Dziennie "zużywa" się około tysiąca bochenków chleba podarowanych przez piekarnie. "Od trzech dni nic nie jadłem" - mówi niemal płacząc jeden z "woodstockowiczów". Obok lazaret. "Są trzy namioty, a poprzedniej nocy dziesięć byłoby za mało - mówi jeden z mieszkańców wioski. - Wczoraj przyprowadziliśmy kompletnie naćpaną dziewczynę, twierdziła, że narkotyki dostała u "krysznowców" - dodaje.

Wieczorem Owsiak ochrypłym głosem wykrzykuje: "Stop przemocy! Stop narkotykom!". Pierwsze hasło "przechodzi". Z drugim gorzej - co kilka kroków czuć unoszącą się woń trawki. Tymczasem ze sceny ten sam głos oznajmia, że jest już trzysta tysięcy uczestników imprezy. "Chyba ćpał i widzi podwójnie" - wybucha śmiechem niewielka grupka oczekująca w kolejce po napoje. Jak się później okazało, przesadził o jakieś sto tysięcy. Z czasem przybywa "pacjentów" w lazarecie, odsłaniając bezlitośnie
słabe strony imprezy.

Miało nie być pijaństwa i narkotyków, a trzy namioty znów się zapełniają. Obok przepełnionego kosza na śmieci leży pijany młody człowiek. Co chwila ktoś się o niego potyka. Obok dziewczyna załatwia swoje potrzeby. "Tylko na mnie nie narób" - mamrocze chłopak. Takich jak on do rana będzie wielu. Można odnieść wrażenie, że Owsiak doskonale się bawi, a ludzie z Przystanku Jezus po nim "sprzątają". "Nic podobnego! Nie rozumiemy tego w ten sposób - kategorycznie zaprzecza ks. Andrzej Draguła, rzecznik prasowy Przystanku Jezus. - Nasze postępowanie wynika z natury wiary. Chcemy po prostu pomagać tym ludziom, tak jak pomagał im Jezus".

Ewangelizatorzy nie obawiają się, że ich słowa być może trafiają na mało podatny grunt. "Jako chrześcijanie wierzymy, że pod tą skałą na pewno znajduje się żyzna gleba, bo przecież Bóg każdemu daje szansę. Gdybyśmy nie byli o tym przekonani, to nasza akcja nie miałaby sensu" - mówi ks. Draguła. Jego zdaniem, nie należy się spodziewać spektakularnych nawróceń. Chcą przede wszystkim nawiązać z tymi ludźmi kontakt, wzbudzić w nich niepokój, sprowokować do postawienia pytania.
Z reguły jest to dopiero początek dalekiej drogi. Najczęściej spotykają się z pozytywnymi reakcjami zagadniętych ludzi, zaskoczonych tym, że ktoś chce z nimi rozmawiać.

"Większość czuje się odrzucona, nawet przez swoich rodziców, nieakceptowana w swoim sposobie pojmowania świata, nierozumiana przez rówieśników, nauczycieli i - co tu dużo mówić - często także przez księży - mówi ks. Draguła. - Z pewnością drzwi niejednej plebanii przed nimi się zamknęły. Tym większe to dla nich zaskoczenie, często płaczą poruszeni tym, że jednak ktoś ich docenia i jest nimi zainteresowany".

Piątkowy koncert 2 TM 2,3 przyciągnął kilka tysięcy młodych ludzi. Śpiewali Tomasz Budzyński i Dariusz Malejonek. Język, którym z reguły posługują się osoby duchowne, coraz częściej przestaje być dla młodych ludzi zrozumiały. Okazuje się, że wystarczy nieco zmienić formę przekazu, aby nawet trudniejsze treści stały się czytelne. "Nie robimy nic innego niż Jezus, który mówił w ten sposób, aby ludzie Go rozumieli" - tłumaczy ks. Draguła.

"Tutaj wszyscy są otwarci na drugiego człowieka, dlatego łatwo nawiązać kontakt. Widać w tych ludziach chęć poszukiwania prawdy. Jeśli nie jesteś nachalny i nie "wyskakujesz" od razu ze "wzniosłymi" tekstami, to masz gwarancję jego sympatii - mówi Małgorzata Kruszewska z Gorzowa Wlkp. - Zresztą, zdarzają się przedziwne sytuacje. Wczoraj zagadnięty chłopak nie chciał nic słyszeć o Bogu. Okazało się jednak, że mamy wspólnych znajomych. Po krótkiej rozmowie sam zaczął
pytać o Jezusa".

"Jeżeli w przyszłości będzie potrzeba podobnego służenia ludziom, to na pewno zorganizujemy je po raz kolejny. Rozmawiałem z młodzieżą - nie wyobrażają sobie, abyśmy nie spotkali się w przyszłym roku" - zapewnił bp E. Dajczak. W niedzielę na scenie "Przystanku Jezus" została odprawiona Msza św., która zgromadziła rzesze młodych ludzi.
"Nie spodziewałem się takiej reakcji" - mówi zagadnięty uczestnik "Przystanku Jezus". Postawa tych, którzy tu przybyli, najlepiej świadczy
o ich pragnieniu Boga, ale jeszcze bardziej dowodzi, jak wiele jest w tej kwestii do zrobienia.

Sławomir Wiśniewski


 



Pełna wersja katolik.pl